Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz Zielona Góra - Betard Wrocław. - Nie ma litości! - mówi Piotr Żyto

Marcin Łada
Piotr Żyto nie rozgraniczał wczoraj walki na torze i poza nim. Dla szkoleniowca liczył się tylko efekt końcowy: ośmiopunktowe zwycięstwo Falubazu.
Piotr Żyto nie rozgraniczał wczoraj walki na torze i poza nim. Dla szkoleniowca liczył się tylko efekt końcowy: ośmiopunktowe zwycięstwo Falubazu. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Najważniejszym momentem środowego półfinału wcale nie był atak czy udana kontra, ale wydarzenia w parkingu. Kiedy ucichły motocykle okazało się, że goście złamali regulamin i za karę stracili nie dwa, ale osiem punktów.

Mecz Falubazu z Betardem Wrocław na bank będzie wspominany, jako ten z gatunku rozstrzygniętych poza torem. Kiedy czekaliśmy na trenerów i zawodników, by porozmawiać o minimalnym zwycięstwie gospodarzy (46:44), przyszedł rzecznik prasowy Falubazu Marek Jankowski i powiedział, że trwa narada z sędzią Wojciechem Grodzkim. Okazało się, że gospodarze złożyli protest.

Zobacz też: ** Falubaz Zielona Góra pokonał Betard Wrocław 46:38 (zdjęcia, wideo)**

- Po meczu mechanicy Piotra Świderskiego (6 pkt. - dop. red.) wyprowadzili jego motocykl. Bez zgody sędziego zabrali go do busa. Cóż, głupi ma zawsze szczęście - skwitował na gorąco szkoleniowiec zielonogórzan Piotr Żyto. - Zauważyliśmy to i zgłosiliśmy. Wejście do parkingu zostało zablokowane, bo sędzia liczył wszystkie motocykle. Okazało się, że brakuje maszyny Piotra Świderskiego. Zgodnie z regulaminem jego punkty zostały odjęte.

- No co? Taki jest regulamin i koniec. Kierownik nie dopatrzył. Po meczu wszyscy szczęśliwi, zadowoleni... Frajery wzięły motory wyprowadziły. Kierownik jest jak pewna rzecz do robienia pewnej czynności - grzmiał wzburzony trener gości Marek Cieślak. Jak relacjonował kierownik zawodów Jacek Frątczak, szkoleniowiec tak się wzburzył, że podczas inwentaryzacji sprzętu uderzył w głowę jednego z wrocławskich mechaników.

Zobacz też: ** Falubaz wysłał Stal na wakacje. Lubuskie derby żużlowe dla Zielonej Góry (zdjęcia)**

Chwilę później okazało się, że w niedozwolonym momencie zniknął także motocykl Aleksandra Łoktajewa. Na szczęście dla miejscowych, Rosjanin nie wywalczył nawet punktu i dorobek Falubazu nie ucierpiał i oficjalny wynik brzmi 46:38. Od razu można było usłyszeć opinie, że zielonogórzanie załatwiają sobie finał "tylnymi drzwiami", że to niesportowo... Nikt w obozie zwycięzców nie podzielał tego zdania.
- Nie jest to zwycięstwo po sportowej walce, ale regulamin jest taki, jaki jest i trzeba go wykorzystywać. Myślicie, że inaczej byłoby ze strony Wrocławia, gdybyśmy to my tak zrobili? Nie ma litości! Trzeba wykorzystać co można i tyle - ocenił Żyto. - Ja wiem, będą mówili, że wygrali, bo punkty zabrali, że znów mamy szczęście. Niech sobie mówią. Mam to gdzieś. Jeśli ktoś zabiera motor i wyprowadza, to jest to debilne postępowanie. U nas też będą wyciągnięte konsekwencje, bo motor Łoktajewa poszedł do warsztatu.

Tyle jeśli chodzi o sześć punktów, które stracili goście. Naszym zawodnikom udało się uzbierać 46 "oczek". Największy udział w tej puli mieli Greg Hancock (10) i Niels Kristian Iversen (10). W przypadku Amerykanina możemy mówić o poprawnym występie. Trójkę wyszarpał tylko słabeuszom "Sparty", a z liderami rywali "Herbie" zupełnie sobie nie radził. Z kolei Duńczyk zaskoczył wszystkich bardzo miło. Dynamiczny i szybki wykorzystywał każdą okazję do poprawienia pozycji. To był zupełnie inny zawodnik od tego, który zrezygnowany kulał się na końcu stawki po przegranym starcie. "Puk" został ściągnięty awaryjnie w miejsce poobijanego Fredrika Lindgrena i wykonał zadanie.

- Udane zawody. Tor był taki sam jak zawsze, kiedy tu przyjeżdżam. Szkoda, że nie udało mi się w ostatnim wyścigu - mówił Iversen. - Czuje się teraz tak, jak powinienem. Miałem w tym sezonie kilka kontuzji, ale wszystko jest już w porządku.

A inni? Tradycyjnie na dobrym poziomie zaprezentował się Patryk Dudek (7). Choć trójki przeplatał ostatnimi pozycjami, każdy by chciał takiego juniora. Grzegorz Zengota (7 i bonus) rozpoczął zawody strasznie niepewnie, by rozkręcać się z każdym biegiem. Ukoronowaniem był XIV wyścig, w którym pokonał lidera gości Kennetha Bjerre (16). Odrębny rozdział to Piotr Protasiewicz (8) i Rafał Dobrucki (4 i bonus).

"PePe" walczył, choć na dystansie wyraźnie brakowało mu dawnej mocy. Starał się nadrabiać atakami i wtedy wpadał w niebezpieczny "tłum". To kosztowało. Kapitan upadał na punktowanych pozycjach w VI i XIV wyścigu. Szczególnie ten pierwszy wyglądał niebezpiecznie, bo pan Piotr pofrunął w powietrzu. Przynajmniej dwóch straconych wtedy punktów zabrakło później w generalnym rozliczeniu.

Dobrucki spisał się słabo i to głównie jego zdobyczy zabrakło naszym. - Miałem duże problemy. Przede wszystkim dlatego, że przestał działać silnik, który dobrze się tu sprawował. Szukamy, ale tor temu nie sprzyjał. Nawet kiedy coś zmienialiśmy, ciężko to było wyegzekwować. Nie miałem gdzie się rozpędzić, pojawiły się dziury, które sprawiały sporo problemów. Do tego zanotowałem upadek w Szwecji i wszystko tak się poskładało, że wynik jest taki, jaki jest.

Falubaz ma osiem punktów zaliczki i szansę, by powalczyć w wielkim finale. We Wrocławiu też nie będzie litości...

Teraz możesz czytać "Gazetę Lubuską" przez internet już od godziny 4.00 rano. Kliknij tutaj, by przejść na stronę e-lubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska