MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Akademik AWF w Gorzowie. Mówili, że tu fajne imprezy są

Zbigniew Borek (lata w akademiku: 1989-93)
Początek lat 90. Osobnik wcinający zupę (znaczy się ja) to ruski żołnierz, na którego czai się hitlerowiec, czyli Syfon. Czemu to służyło? Kompletnie niczemu, ale takich radosnych improwizacji było w akademiku mnóstwo.
Początek lat 90. Osobnik wcinający zupę (znaczy się ja) to ruski żołnierz, na którego czai się hitlerowiec, czyli Syfon. Czemu to służyło? Kompletnie niczemu, ale takich radosnych improwizacji było w akademiku mnóstwo. fot. archiwum autora
Akademik AWF, na dobrą sprawę jedyny prawdziwy w Gorzowie, nie będzie już akademikiem! Przebudowują go na zakład fizjoterapii. Łza się w oku kręci, bo tam studenci jeździli piłą jak na motorze, zawierali braterstwo krwi i boksowali na 30 procent mocy.

Studenci AWF piją - to pogląd tyleż powszechny, co niesprawiedliwy. - Nie piję. Swego i mało - mawiał z kamienną twarzą mój kumpel z akademika. W obiegu był też dowcip o studentach, których schwytał diabeł. Pyta ich o kierunki studiów, a kiedy jeden podaje AWF, diabeł od razu: - Chuchnij!

No tak, ale tę anegdotę można też usłyszeć w odniesieniu do studentów polibudy czy resocjalizacji - zależy, kto i gdzie opowiada. Nie ma więc dowodu na to, że studenci AWF piją więcej niż inni. Krążyło za to w akademiku kilka legend o przypadkach spektakularnego spożycia. - Pił do zdarcia czubków - mówiło się o osobniku, który się tego dopuścił. Czyli: koledzy go nieśli pod ramiona, a on szurał końcówkami butów po ziemi.

Przyjść, posiedzieć, książkę poczytać

- Który dzisiaj jest? - zapytał o 22.30 Siny, który szykował konspekt "na jutro".
- Dwudziesty piąty - tak (dajmy na to) odpowiedział ktoś w pokoju.
- O Jezu! - tak (dajmy na to) zakrzyknął Siny. - Ja mam dzisiaj urodziny!

Takiej uwagi nie puszczało się mimo uszu, urodziny kolegi rzecz święta. Podobnie jak imieniny, zdanie egzaminu, oblanie egzaminu, otrzymanie stypendium, zapoznanie ładnej koleżanki, koniec związku z ładną koleżanką czy też tzw. brak okazji. W takich momentach wychodziły na jaw zdolności organizacyjne braci akademickiej. Ktoś tam zawsze miał w lodówce frykasy od mamy, ktoś inny wyskoczył z gitarą, jeszcze ktoś przyszedł zobaczyć, co to za hałasy, na chwilę wychodził i wracał ze swoją "książką" (oj, studenci byli wtedy oczytani!). W przypadkach skrajnych taka impreza miała po 20 i więcej osób. Mieścili się, w końcu pokój 205 nazywany był lotniskiem. Pięć osób miało tu spanko, ale przyjść, posiedzieć, książkę poczytać mógł każdy.

Raz na takiej imprezie ni stąd, ni zowąd pojawił się żołnierz. Normalny, w mundurze. Wznosił toasty, każdy myślał, że to kolega kolegi, aż ktoś w końcu zapytał żołnierza, któż zacz. - Mam trzy godziny do pociągu, więc przyszedłem z dworca, bo w jednostce mówili, że w tym pokoju fajne imprezy są - wyznał.

Jadało się paprykarz szczeciński

Wydział Kultury Fizycznej w Gorzowie (po prostu AWF) od zawsze kształci nauczycieli wychowania fizycznego. Od zeszłego roku doszła turystyka i rekreacja, a na rok 2010/11 będą 72 miejsca na fizjoterapii. To z myślą o tym kierunku przebudowywany jest dawny akademik przy ul. Orląt Lwowskich. Za 36 mln zł na 5 tys. mkw. na koniec przyszłego roku powstanie siedem laboratoriów, trzy sale ćwiczeń, dziewięć wykładowych, cztery seminaryjne, sale gimnastyki korekcyjnej i ergonometrów, gabinety zabiegowe, sauna, biura i pokoje gościnne. A co się stało z mieszkańcami? Mieszkają w nowym akademiku przerobionym z koszar przy ul. Myśliborskiej. Jego wysokiego standardu nijak nie da się porównać z przaśno-anielskim klimatem dawnego akademika przy uczelni.

Powiedzmy sobie jasno: w tym klimacie czasem "góra" musiała interweniować. Na pierwszy ogień szła pani z akwarium (przeszklona portiernia). Wchodziła do pokoju i informowała biesiadników, że jest za głośno. Pomagało. Mniej więcej do zamknięcia drzwi. Za drugim razem przestrzegała, że zaraz profesor taki to a taki (mieszkał blisko akademika) będzie interweniował. Za kolejnym: - Profesor interweniował. Będziecie na dywaniku u dziekana.
- Zdrowie profesora takiego a takiego! - wznosili więc toast wdzięczni studenci.

Niekiedy interweniował przewodniczący rady mieszkańców. Pomagało. Nie zawsze. - Zejdź z linii strzału - powiedział razu pewnego Bartol, gdy szef rady mieszkańców wcisnął się między butelkę a osełkę, którą Bartol do butelki celował. Czasem (zwykle rano) interweniował wyższy personel. Według jednej z legend, kierownik akademika zarekwirował w charakterze dowodu rzeczowego stolik z kieliszkami, opróżnionymi flaszkami, napoczętym paprykarzem szczecińskim i nożem wbitym w blat. - Chwileczkę! - przebudzony hałasem student zatrzymał kierownika. Podszedł do stołu, wychylił lufkę i rzekł: - To było moje. Możesz odejść.

Cycuś i gitara

Między uczelnią a akademikiem ma być teraz piękny skwer. Wcześniej było asfaltowe boisko, ale zostało zamienione na parking, bo po upadku komuny studenci zaczęli przyjeżdżać na wykłady ściąganymi z zagranicy samochodami. Na tym boisku ekipy z akademika grywały w nogę, z reguły o symboliczną skrzynkę piwa. Symboliczną, albowiem pijało się raczej kufelkami w Zagłobie - po drugiej stronie ulicy, gdzie dziś stoi hotel Qubus.

To boisko było świadkiem wielu happeningów. Z okazji Międzynarodowego Tygodnia Studenta były happeningi oficjalne, jak choćby rocznikowe biegi uliczne wokół uczelni, a kiedy indziej nieoficjalne, jak choćby gra w karty o północy (bo w akademiku upał). - O Jezu, ale się nawaliłem! - idący z klubu Bara-Bara (dziś jest na jego miejscu kamienica) student aż przecierał oczy, widząc w środku nocy na uczelnianym boisku karciarzy przy stoliku.
Studenci wszystko potrafili obrócić w żart. Jak z drzwi do pokoju u Kapsla i Aktora wypadło środkowe "okno", obaj ustawili je w poprzek jak ladę i wywiesili kartkę: "sklep nocny". Jak pani z administracji dokuczała, mieszkańcy przywieźli piłę motorową i udawali, że po akademiku jeździ motor. Odpalili piłę z jednego końca budynku, więc pani z administracji pędzi tam. A studenci pędem z piłą na drugą stronę. I tak kilka razy.

Albo inny pomysł z kategorii mrożących krew w żyłach: zawody w tym, kto z mieszkańców pokoju (numer przemilczmy) przyprowadzi do akademika najbrzydszą dziewczynę. Było polowanie na dyskotekach, były punkty, był ranking i nagrody dla najlepszych.
- A wie pan, że my tu teraz mamy skoczków? - zagaiła mnie pani Stasia, wieloletnia portierka, gdy już po zakończeniu studiów zajrzałem do niej na pogawędkę.
- Skoczków?! - nie dowierzałem.

- Siedzę sobie raz spokojnie, a tu nagle huk! Patrzę: student spadł ze schodów na pierwszym piętrze prosto na parter, na stolik i fotele. Ja w panikę, żeby wzywać pogotowie, bo chłopak pokrwawiony, a tu schodzi jego kolega i mówi: "Spokojnie, to tylko skoczek" - opowiadała.
W ramach bardziej bezpiecznych zajęć sportowych studenci w akademiku czasem się boksowali. Ringiem były rylce (pokoje cichej nauki). Gajos dostarczał rękawice i kaski, no i się doskonaliło w sztuce uników. Ale bywało i tak, że się człowiek rozpędził i na sprzęt nie czekał. Umowa była taka, że używa się "tak do 30 proc. mocy", ale kto by tam to oszacował...

Akademik to był również studencki klub Cycek, zwany pieszczotliwie Cycusiem. Tam były dyskoteki, grało się w bilard czy oglądało filmy na wideo (tak, tak, na wideo to się wtedy robiło zbiorowe seanse!). Akademik to była żywa muza na korytarzach (za moich czasów na gitarze grywał Jacek D.). Akademik to byli w każdym niemal roczniku odjechani ludzie. Pantarej szukał chętnych do braterstwa krwi - i to wcale nie była przenośnia. Korek był mistrzem świata w spaniu: potrafił zasnąć pomiędzy jednym a drugim kęsem kanapki albo przypalić sobie rękę, bo gdy spał, dotykała kaloryfera.

Nie byłoby też akademika bez waletów. - Wszystkich, którzy tu nie mieszkają, proszę o opuszczenie pokoju! - powiedziała raz kierowniczka, bo było za głośno.
No i nikt nie pozostał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska