Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarzy mamy jak na lekarstwo, do tego brakuje specjalistów

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
fot. sxc.hu
Dostać się do specjalisty to cud. A wkrótce może być jeszcze gorzej! Bo nie tylko brakuje nam lekarzy, ale i dramatycznie ich ubywa. Receptą ma być utworzenie wydziału medycznego przy Uniwersytecie Zielonogórskim.

- Było mi gorąco, nie spałam, chudłam. Czułam się słaba jak dziecko - wspomina Adrianna Grzebieniowska z Sulechowa. Któregoś dnia serce tak jej kołatało, że pomyślała: to już koniec. Na pogotowiu dowiedziała się jednak, że może mieć "tylko" nadczynność tarczycy i musi trafić do endokrynologa. Obdzwoniła prawie całe województwo. Wszędzie słyszała, że oczywiście, może być przyjęta na bezpłatną wizytę w ramach NFZ. Ale najszybciej za osiem miesięcy...

- Poszłam prywatnie, bo tak doradził mi znajomy lekarz. Ostrzegł, że z tą chorobą nie ma żartów i lepiej wydać 100 złotych na prywatną konsultację - wspomina pani Adrianna.
Niestety, wielomiesięczne oczekiwania na bezpłatną wizytę u specjalisty to smutna rzeczywistość polskiej służby zdrowia. Europejską ocenia Health Consumer Indem, który w ostatnim rankingu umieścił nas na 26. miejscu wśród 33 badanych krajów. Gorzej od nas swój system zdrowotny ocenili jedynie mieszkańcy Albanii, Rumunii, Bułgarii i Łotwy. Wkrótce jednak nawet i im możemy zacząć zazdrościć, bo według autorów raportu, największe problemy dopiero przed nami. Będą wynikały głównie z braku lekarzy przyjmujących na NFZ. Oznacza to, że także w Lubuskiem sytuacja może być jeszcze dramatyczniejsza, a kolejki bardziej długaśne!

Czytaj więcej Lubuski NFZ docenił ginekologów

Te problemy wynikają jednak nie tylko z limitów przyjęć pacjentów, które ustala NFZ, i takich wycen porad, że fachowcom bardziej opłaca się prowadzić prywatne gabinety.
- Powodem jest także to, że w naszym województwie po prostu zaczyna brakować lekarzy. Ich liczba w przeliczeniu na 10 tysięcy mieszkańców to 17 i jest niższa niż średnia krajowa, która wynosi 20 czynnych zawodowo lekarzy. Dla przykładu w Wielkopolsce jest to około 30, a w Mazowieckiem 40 - uświadamia Anna Mackiewicz, przewodnicząca izby lekarskiej w Zielonej Górze.

Skok na głęboką wodę

Specjalistów ubywa, bo wyjeżdżają do pracy za granicę, ale także zwyczajnie się starzeją. W ocenie Marka Twardowskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia, średnia wieku jest dramatyczna: większość medyków ma więcej niż 55 lat. W wielu regionach brakuje ich następców, co wynika m.in. ze specyfiki kształcenia lekarzy. Studia trwają sześć lat. Ale ich absolwent osiąga tytuł zawodowy dopiero po odbyciu obowiązkowego stażu, który otwiera mu z kolei możliwość uzyskania prawa do zajmowania się konkretną dziedziną medycyny. Dopiero po tym czasie można zająć się specjalistycznym leczeniem.

Cały ten proces trwa w sumie ok. 10 lat! Jest też kosztowny i trudny organizacyjnie. Bo jak lekarz robi specjalizację, to wyjeżdża czasem nawet i na pół roku. Wtedy nie zarabia w rodzimym szpitalu, nie przyjmuje pacjentów. To sprawia, że duża część medyków zostaje w województwach, w których studiowała, bo ma tam łatwiejszy rozwój zawodowy. Pamiętajmy też, że 10 lat to szmat czasu, w którym wielu układa sobie także życie prywatne i potem nie chce "wykorzeniać" całej rodziny ze znanego miejsca, by przenieść się np. w Lubuskie. Wabikiem nie jest nawet pensja, bo u nas wynagrodzenia wcale nie są najgorsze, a o posady jakoś nikt się nie bije.

Czytaj więcej Kolejny lekarz odchodzi z głogowskiego szpitala

To wszystko sprawia, że choć w 2009 r. medycynę ukończyło ok. 95 Lubuszan, w rodzinne strony do pracy wróciło zaledwie 44. A to i tak najlepszy wynik od trzech lat.
- Znając te statystyki stwierdziliśmy, że najlepszym sposobem na poprawę dostępu lubuskich pacjentów do specjalistów jest utworzenie u nas kierunku lekarskiego przy Uniwersytecie Zielonogórskim - informuje Elżbieta Polak, nasza wicemarszałek odpowiadająca za ochronę zdrowia.

Już się zaczęły prace nad wcieleniem tej koncepcji w życie. Została np. powołana rada fachowców. Należą do niej m.in. Waldemar Taborski, szef szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze, który odgrywałby rolę klinicznego oraz Zbigniew Izdebski, dziekan UZ wydziału pedagogiki, socjologii i nauk o zdrowiu.

Ewa Sapeńko, rzecznik uniwersytetu, mówi, że na razie nie jest jednak w stanie podać żadnych konkretów. Pomysł jest na etapie sprawdzania, jakie są szanse na jego realizację.
- Trzeba spełnić naprawdę wiele warunków - zastrzega dziekan Izdebski.
Bo medycyna to skok na głęboką wodę - jak to określił Józef Górniewicz, prorektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. To właśnie jego wydział nauk medycznych (funkcjonuje od 2007 r.) był pierwszym w Polsce przykładem niemedycznej uczelni, która po wojnie zaczęła kształcić lekarzy w ramach uniwersytetu. Przygotowania trwały tam rok i początkowo działało jedynie pielęgniarstwo. Ponieważ na UZ też jest taki kierunek, będziemy wzorowali się właśnie na nowatorskim projekcie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Nasze prace organizacyjne zaplanowano na dwa lata.

Trzeba być optymistą

Czy marzenia o medycynie staną się rzeczywistością?
Wicemarszałek Polak ocenia nasze szanse bardzo wysoko. Dyrektor zielonogórskiego szpitala też jest optymistą: - Już zatrudniamy 18 lekarzy z tytułem doktora nauk medycznych, co oznacza, że mogą być także pracownikami naukowymi uniwersytetu. Mamy też w zasadzie wszystkie specjalności lekarskie oraz akredytację do kształcenia, co prawda w systemie podyplomowym, ale mamy. Plus nowoczesną i na wysokim poziomie kardiologię, chirurgię dziecięcą czy neurochirurgię.

Jednak osoby związane z medycyną z byłego woj. gorzowskiego są już bardziej sceptyczne. Anonimowo komentują, że po pierwsze: na UZ nie udało się kiedyś otworzyć prawa, a kierunek lekarski wymaga nie tylko równie świetnej kadry dydaktycznej, ale i naprawdę dużych pieniędzy. Po drugie: w tej "branży" tak naprawdę liczą się tylko uznane akademie.

- Ale pamiętajmy, że w Zielonej Górze od lata działa przecież Medyczne Studium Zawodowe. Jest marką samą w sobie, nie tylko w naszym województwie. Dyplom tej szkoły cieszy się szacunkiem każdego pracodawcy, a absolwenci są niezwykle cenieni na rynku. To duży kapitał, z którego można skorzystać - podpowiada Marek Femlak, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala wojskowego w Żarach. W jego ocenie pomysł utworzenia kierunku lekarskiego jest godzien wsparcia całego lubuskiego środowiska. Bo prawda jest taka, że medykom z ośrodków klinicznych łatwiej dostać się na specjalizację. Poza tym studia w odległych miastach to duże koszty. Dla zdolnej, ale biedniejszej młodzieży bywają barierą nie do przebicia. Zmniejszy się, jeśli na uczelnię będzie do pokonania nie 450 km, a np. 45.
Także m.in. dlatego idea cieszy się pełnym poparciem urzędu marszałkowskiego, który planuje ufundować stypendia dla wszystkich studentów.

- Wiary i determinacji - tego teraz nam trzeba - uważa Taborski. - Wszyscy musimy sobie uzmysłowić, że bez wydziału nauk medycznych tu, w województwie, trudno będzie mówić o dalszym rozwoju ochrony zdrowia w Lubuskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska