Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy trzy kobiety terroryzują mieszkańców Kotowic? - Tu może dojść do tragedii - mówią ludzie

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
Mieszkańcy ulicy Zimnej. - One nas terroryzują psychicznie, już dłużej tego nie wytrzymamy
Mieszkańcy ulicy Zimnej. - One nas terroryzują psychicznie, już dłużej tego nie wytrzymamy fot. Mariusz Kapała
W Kotowicach może dojść do tragedii. Ktoś nerwowo nie wytrzyma i w końcu sam wymierzy sprawiedliwość. Tak uważa Kasia Pankiewicz, dziewczyna młoda, którą zastałam na robotach w polu. - Bo ONE czują się bezkarne i robią co chcą.

- Cztery lata temu omal nie zabiły mojej mamy. Była w ciąży, szła drogą, tak ją stłukły, że trafiła do szpitala. Sąsiad też był raniony. A w tym roku, w styczniu, szły z siekierą na mojego dziadka. Na szczęście miał w ręku piłę, więc się wystraszyły. Ale leśniczy Piętka z Urzut i tak przyjechał i uspakajał - opowiada.

ONE to: kobieta o imieniu Emilia i jej dwie dorosłe córki: Wioleta (ok. 30) i Natalia (21). W Kotowicach zamieszkały kilkanaście lat temu. Jest jeszcze mąż kobiety i syn - Ale oni nie mają nic do gadania, bo to ONE na tej ulicy rządzą. I nie tylko na ulicy - przekonuje Maria Dziębor, sąsiadka. I opowiada jak jednego razu cała trójka rzuciła się na jej męża. - W polu robił, a one z kamieniami na niego.
- A kamień jak nóż, też może zabić - kiwa głową Jadwiga Maciejewska.

Zobacz też: Kowalscy są postrachem całej Łagody. Terroryzują wieś i wciąż są bezkarni

- Święta prawda - potakuje Maria. - Przecie wtedy o mało mi chłopa nie zabiły.
Jadwiga Maciejewska zatarg z “trójką" ostatni raz miała kilka dni temu. Szła do roboty na drugą zmianę, przechodziła obok płotu, poleciały wyzwiska. - Od dziwek, szmat i k... mnie wyzywały. A jeszcze wcześniej groziły, że zabiją. Tragedia, makabra! I jak tu po 22.00 wracać do domu?!

- A na mnie wołają locha, maciora, k..., Dzięburzyna... - wylicza Maria Dziębur.
- A mnie od nieuczesanych dziwek i jeszcze wyśmiewają, że w spodniach chodzę - wtrąca Katarzyna Pawlik. I opowiada, że nie dalej jak wczoraj Natalia uderzyła ją w twarz. - Z samochodu wysiadałam i mówię gdzie rzucasz kamieniami, wtedy podeszła i uderzyła. No to ja ją też uderzyłam. Zleciał się tłum, ze czterdzieści osób widziało jak żeśmy się biły. Wezwałam policję, dwa razy przejeżdżali.
-Policjant słyszał jak Natalia odgrażała się, że mi kark ukręci, ale nawet nie zareagował - wtrąca Marta, młodsza siostra Katarzyny.

- Zaatakowała kamieniami, to jest publiczny napad! - zauważa Henryk Maciejewski. - A żeby pani widziała, jak co niedziela ONE do kościoła idą?! O tak - H. Maciejewski składa ręce jak do modlitwy. - Święte udają, a zaraz po mszy, to tak ludziom pokazują (pan Henryk wywala język).
-I co msza do komunii chodzą - podpowiada Maria. - No... ksiądz chyba wie, jakie ONE są, ale pewnie nie chce ingerować. Wiola i Natalka są agresywne, bo tak zostały wychowane przez matkę.
- Jak długo te konflikty trwają? - dopytuję.
Zobacz też: W Kotowicach może dojść do tragedii! - Trzy kobiety terroryzują nas psychicznie - mówią mieszkańcy

Jadwiga Maciejewska: - Z nami od trzech lat. Zaczęła dokuczać z tymi wyzwiskami, że przejść spokojnie drogą nie możemy. Bo albo k..., albo kamienie lecą.

Maria Dziębor: - To było zawsze i nie ma na nich żadnej siły. Takie już są. Nie wiadomo skąd tyle agresji mają. A przecie nie takie głupie, bo szkoły pokończyły. Terroryzują nas psychicznie. I dużych i małych.
Szymon, lat 10 słucha i kiwa głową. - Boimy się jeździć na rowerach, bo może rzucić kamieniem. Wczoraj jak z kuzynką jechałem drogą, to pan "Turek" wziął brata i nas straszyli. A do szkoły tylko z babcią chodzę.

Damian, lat 10: - Mnie raz ta pani wyzywała i pluła za mną. Ta starsza.
- Może wy pierwsi wszczynacie awantury, prowokujecie? - pytam sąsiadów.
- No skąd, pani! My ludzie spokojne, nikomu nie wadzim... Zresztą, po wsi pani pochodzi, popyta, ludzie sami prawdę całą powiedzą.

Ale we wsi ludzie gadać nie chcą. Odwracają tylko głowy, machają rękami, wykręcają zmęczeniem, brakiem czasu... - Ulica jest skłócona i tyle. A ja do tych kobiet nic nie mam - sklepowa wzrusza ramionami. - Za zakupy płacą, podziękują i pójdą.
Starszy mężczyzna pod sklepem: - Pani, nikt tu prawdy nie powie, bo ludziska nie chcą się mieszać. A prawda jest taka, że te trzy to awanturnice są.

Kobieta na podwórku: - Kiedyś zatarg z tą Emilą miałam, ale już dała mi spokój. Nie pamiętam o co poszło. Ona tak chodzi od chałupy do chałupy i każdego oczernia.
Druga kobieta na podwórku: - A klnie gorzej jak chłop. Raz na cmentarzu słyszałam, aż uszy zwiędły. A te jej córeczki nie są lepsze.

Trzecia kobieta na podwórku: - Wcale się ludziom nie dziwię, że do gazety poszli. Bo one lubią dokuczyć człowiekowi.
Metalowa furtka, murowany płot. Za płotem biegają psy. Z niedużego domu wychodzi kobieta w średnim, wieku. To Emilia, matka Natalii i Wiolety. Do furtki idzie krokiem gwiazdy filmowej. Nie spieszy się. - O co chodzi? - pyta.

- Sąsiedzi mówią, że ich terroryzujecie, wyzywacie, obrzucacie kamieniami...
- Cooo?! Ha, ha.... Natalia, chodźcie tu! (do furtki podchodzi szczupła dziewczyna, za nią druga, grubsza). Pani jest z gazety i mówi, że my rzucamy kamieniami w ludzi. Słyszałaś coś podobnego?!
Natalia (z bardzo podniesionym głosem, z kresowym akcentem): - Dziembury na pewno tak gadają i ci drudzy Muniaki, Maciejewscy, Pawliki, patologia, a my nic nie robimy, my spokojne z nikim żadnego konfliktu nie utrzymujemy, to oni nas ciągle napadają, kamienie z drogi biorą i siuuu w nas, pobiła mnie wczoraj ta Kaśka, cała podrapana jestem, obdukcję robiłam, barachło tu żyje, patologia na tej ulicy, syf, smród i ubóstwo, tam burdel jest, policja ciągle przyjeżdża!

Emilia do córki (spokojnie, ale z podniesionym głosem): - Widzisz jakie świnie tu mieszkają?!
Emilia do mnie (głos ten sam): - Gospodarstwo mamy, byki, krowy, konia, pięć psów, bo kochamy zwierzaki, a oni nic nie mają. Oni tu specjalnie przychodzą, żeby pies ich pogryzł, pijaki jedne. Stodołę już nam dwa razy spalili, o pani zobaczy, o tam na podwórku co ze stodoły zostało!

Natalia (wymachuje rękami, podniesiony głos) - To zazdrość, bo my wakacje spędzamy wszędzie, zawiść, że my abstynencja, a oni same pijaki, nic nie mają, wojny, bijatyki, cuda się dzieją, ta co mieszka na górze już mnie przeprosiła, to jej wybaczyłam, my tu widzimy kino-bambino, z chłopakami kładą się do łóżka, to k... normalne, tu na ulicy mają po dwie klasy podstawówki, a ja nie muszę iść do węgla za dwadzieścia złotych pracować, ja się uczę, żeby za dwadzieścia złotych nie robić...
Emilia do Natalii: - Idź po świadectwo, pokaż pani, że maturę masz, no idź...

Emilia do mnie: - Pani wejdzie do domu, pani sama zobaczy, że my nie żadna patologia, tylko porządne z nas ludzie ( w mieszkaniu psy i zaduch).
Natalia pokazuje świadectwo. Ogólniak dla dorosłych, trójki i czwórki. Chwali się, że właśnie idzie na studia administracyjne, że od stycznia będzie pracowała w Domu Pomocy Społecznej jako opiekunka.
-A jak było z tą kobietą w ciąży, pobiłyście ją...

Zobacz też: Postrach drogowy

Natalia (podniesionym głosem) - To kłamstwo perfidne, nieprawda, tu jest pełno bachorów, ona sama chciała walnąć się w brzuch...
Kotowice to nieduża wieś, ze 400 mieszkańców, sklep, kościół. Wszyscy dobrze się tu znają. Wszystkich znają też policjanci. A zwłaszcza tych, z ulicy Zimnej. Bo przypominają Karguli i Pawlaków z filmu Chęcińskiego.

- Mamy do czynienia ze zwykłym konfliktem sąsiedzkim w którym nikt nikomu nie jest dłużny. Od lat jedni donoszą na drugich, kłócą się o byle co, jeden drugiemu nie popuści, nie ustąpi. I tak naprawdę, nie wiadomo o co im chodzi. A przecież powinni się dogadać, powinni pomagać sobie, a nie uprzykrzać nawzajem życie - mówi Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze.

Ostatni donos miał miejsce 15 sierpnia. A właściwie były to dwa donosy: o 16.10 Natalia wezwała policję. Zeznała, że została napadnięta przez sąsiadkę. Policjanci pouczyli obie strony, odjechali. O 17.30 zadzwoniła sąsiadka. Zeznała, że została napadnięta przez Natalię. Komisariat w Zielonej Górze prowadzi teraz dwa oddzielne postępowania. - Policja nie rozstrzyga, kto ma rację, bo od tego są sądy. Nam chodzi o to, by nie doszło do przestępstwa - dodaje rzeczniczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska