Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeziora w regionie umierają, a my je jeszcze bardziej dobijamy

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Alfred Rösler kontroluje wody Jeziora Sławskiego. Dzięki rozsądnej gospodarce, akwen powoli dochodzi do siebie.
Alfred Rösler kontroluje wody Jeziora Sławskiego. Dzięki rozsądnej gospodarce, akwen powoli dochodzi do siebie. fot. Wojciech Waloch
W Lubuskiem mamy 519 akwenów, o których można powiedzieć, że są jeziorami - wyliczyli ostatnio wędkarze. To ogromny kapitał. Niestety, przecieka nam przez palce.

Mieszkam w niewielkiej miejscowości w okolicy Krosna Odrzańskiego, położonej nad Jeziorem Bronkowskim. Ten malowniczy akwen umiera i zabijamy go sami - alarmuje Czytelnik. - Skoro tyle robi się dla ratowania Sławy, dlaczego nie pochylimy się także nad nim? My też żyjemy z turystyki.

I Czytelnik przywołuje los innych malowniczych jeziorek, jak choćby Grabika czy tego w Droszkowie, które nie tylko latem cieszyły nas swoim wyglądem. Teraz cieszą znacznie mniej. W smętne tony uderzamy, pisząc o innych perełkach, jak chociażby Głębokim czy Rudnieńskim. Od kilkunastu lat ogłaszamy żałobę po Jeziorze Sławskim...

To sprawa wieku

- Stanowczo przedwcześnie - uważa Alfred Rösler, geograf i przyrodnik, który bada procesy parowania i czystość wody, wrzucając do Sławskiego krążek Secchiego. Przyrząd służy do pomiaru przejrzystości wody. Charakterystyczną szachownicę widać jeszcze na głębokości 220 cm.

- To doskonały wynik - ocenia Rösler. - W 2004 roku było 40 centymetrów, w 2008 - 90, a w ubiegłym - 120. I to przy tak wysokich temperaturach... Nie mam wątpliwości, że to przede wszystkim dzięki oczyszczalni ścieków, a zwłaszcza polom filtracyjnym.

Wiele na lepsze zmieniło się też nad Niesłyszem. Oczyszczalnie ścieków mają Przełazy, wkrótce Niesulice. Jezioro już się odwdzięcza, można znów łowić sielawy. Natychmiast pytamy, jak to się dzieje, że na północy regionu w większości akwenów jest wspaniała, miejscami nawet krystaliczna woda. Wystarczy rejs kajakiem po tzw. Lubuskich Mazurach, by przekonać się, jak czyste może być jezioro. Może być...

- Nie, to nie tylko sprawa ekologii - podkreśla Rösler. - Przede wszystkim decyduje o tym wiek. Jeziora w południowej części regionu pochodzą mniej więcej sprzed 20 tysięcy lat, a w północnej sprzed 13 tysięcy. Wówczas z tych terenów cofał się lądolód. Jeziora na północy są po prostu młodsze.

Mają swoją odporność

Oczywiście to nie reguła. Na przykład na Pojezierzu Sławskim jest Jezioro Bożnowskie, czyściejsze od Sławskiego. Ale to już zależy od jakości wody w zlewni. Jerzy Tonder, hydrolog i limnolog (specjalista od akwenów słodkowodnych) z Uniwersytetu Zielonogórskiego, też chwali to, co dzieje się wokół Sławy. Przede wszystkim porządkowanie gospodarki wodno-ściekowej.

- Każdy akwen, jak każdy ekosystem, ma swoją odporność - tłumaczy. - Wiele może znieść, ale jeśli granica zostanie przekroczona, mamy problemy. I tak działo się w Sławie i wielu innych miejscach regionu. Presja człowieka musi być mniejsza. I nie myślę jedynie o zrzucanych ściekach, o nawozach i innych środkach chemicznych spływających do wód.
Tu także potrzebna jest chwila zastanowienia nad niekontrolowanym rozwojem turystyki. Stąd nowe rozporządzenie, nakazujące wyznaczenie przez samorząd kąpieliska, które będzie monitorował sanepid. Z jednej strony - ludzie będą wiedzieli, czy można się tu pławić; z drugiej - naukowcy sprawdzą, czy przypadkiem jezioro nie ma już nas dość. Nie można dopuścić do turystycznego przedobrzenia, jak stało się w Tatrach.

A co do jezior takich, jak to w okolicy Bronkowa... Według Tondera, niewiele da się zrobić i to nie tylko za sprawą braku pieniędzy czy rozsądku. - Tu wracamy do sprawy wieku - wyjaśnia. - Jak w przypadku jeziora Jańsko, mamy do czynienia z naturalnym procesem. To jezioro umiera. Chociaż człowiek przez swoją bezmyślność przyspiesza to zjawisko. Dobija. Dotyczy to wielu akwenów w południowej części regionu.

Całkiem jak człowiek

Bo jeziora żyją i umierają. Mają swoją młodość i starość. I specyficzny rytm życia. I tak Tonder uspokaja Lubuszan, którzy niepokoją się stanem Głębokiego. W połowie lat 80. prowadził tam badania. Okazuje się, że z nie do końca znanych powodów wody akwenu samorzutnie przybierają lub opadają (m.in. dlatego przedwojenne domostwa nad jeziorem z reguły pozbawione są piwnic).

Czyli nic nie możemy zrobić? Nic podobnego. Jeziora nie tylko należy ratować, ale też dbać o nie, jak o kapitał, który posiadamy. Przede wszystkim w rozsądny sposób nimi gospodarując. Ale jak kontrolować i usprawniać gospodarkę ściekową i turystyczną, skoro nie można nawet ustalić sytuacji prawnej? Kto inny zarządza wodą, kto inny brzegiem, kto inny niecką, w której woda się znajduje. Katastrofa w Sławie uświadomiła nam wszystkim, jak paranoiczny jest ten stan. Ale okazuje się, że to, co udało się w Sławie, nie ma bezpośredniego przełożenia na pozostałe akweny.

- Trwa proces porządkowania sytuacji prawnej - dodaje Tonder. - Już wiemy, że jeziora powinny być przekazane decyzją starosty marszałkowi, który - przynajmniej w przypadku jezior przepływowych - będzie sprawował nadzór właścicielski. Niestety, to proces kosztowny i czasochłonny. Nasze wody trzeba systematycznie inwentaryzować, porządkować.
Bo okazuje się, że przez lata nie wiedzieliśmy nawet, ile jezior mamy. Mówiono o około 700. Tak naprawdę policzone mieli je tylko wędkarze - 519 w województwie. Za jeziora uznali akweny, które mają ponad hektar powierzchni lustra wody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska