Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bitwa pod Grunwaldem (zobacz unikalne mapy)

(decha)
Przez wieki przekonywano nas, że była to konfrontacja polsko-niemiecka. Jednak to starcie uznawane przez wielu za największą bitwę średniowiecznej Europy było walką... kontynentalną.

Na południu naszego regionu, Dolnym Śląsku, Łużycach o zbliżającej się konfrontacji Zakonu Najświętszej Marii Panny i sojuszników Władysława Jagiełły mówiono raczej jako o czymś egzotycznym i ciekawym. Jak o nadchodzących mistrzostwach w piłce nożnej. Wówczas było trendy wziąć udział w dużej bitwie. Na północy dzisiejszej Ziemi Lubuskiej idee "krzyżackiej" krucjaty były bliższe, chociażby za sprawą długiej obecności rycerskich zakonów.

- Na początku wieku XV były to tereny z silnym już żywiołem niemieckim - mówi historyk Adam Górski. - Języki się mieszają, mówi się jeszcze po polsku, ale 200 lat kolonizacji robi swoje. To taka mieszanka etniczna, która jednak za sprawą wyższego poziomu gospodarki niż u polskich sąsiadów ma coraz mocniejsze poczucie odrębności.

Nie mieli pojęcia, gdzie leży Grunwald. Z jednej strony na decyzji wyruszenie na północny wschód zaważyły względy finansowe - walcząc po zwycięskiej stronie można było sporo zarobić. Po drugie wzięcie udziału w takiej bitwie dobrze wyglądało w rycerskim życiorysie, to modne wydarzenie epoki. Wreszcie krzyżacka propaganda zrobiła swoje. Dopóki żyła szanowana w chrześcijańskiej Europie królowa (zgodnie z prawem była władcą) Jadwiga rycerze-zakonnicy nie odważyli się wystąpić z krytyką Krakowa.

Teraz przekonywali, że Władysław Jagiełło to dziki władca, poganin podnoszący rękę na najświętszy zakon. Wielu uległo perswazjom "naganiaczy", czyli zawodowych kondotierów rekrutujących najemników.
- Pamiętajmy, że to była epoka, gdzie nie było mediów, a jeszcze dziś Amerykanów trzeba przekonywać, że u nas po ulicach nie wędrują białe niedźwiedzie - dodaje Górski. - Obszar informacji sięgał może ze 40 kilometrów.

Ten brak elementarne wiedzy miał się zresztą zemścić. Wyruszając wszyscy byli przekonani, że staną do walki z prymitywną, uzbrojoną w drewniane tarcze tłuszczą. Szybka i prosta robótka. Ten brak informacji był na tyle drastyczny, że część bywalców, którzy wcześniej po stronie krzyżackiej spotkali się z polskimi rycerzami chociażby pod Wilnem, ani myślała ruszyć na tę wojnę. Niektórzy sąsiedzi zdecydowali się pociągnąć z wojskami czeskimi, inni, chociażby z Międzyrzecza, z armią polską, co oznaczało, że owszem spotkają się pod Grunwaldem, ale po przeciwnych stronach. Nawiasem mówiąc po stronie polsko-litewskiej walczyło sporo rycerzy niemieckich. Takie to były czasy.
Później przez wieki Niemcy udowadniali, że to byłe to byle jaka potyczka i pod Tannenbergiem nic się nie stało.

- Nic się nie stało? - Górski odpowiada pytaniem na pytanie. - Zakon Krzyżacki, posługując się sportowym językiem, spadł z ekstraklasy do drugiej ligi. Nazwa została, ale to był już całkiem inny "zespół", który coraz mniej liczył się na europejskiej arenie.

Pod Grunwaldem rycerzy z krzyżami na płaszczach było ledwie 500, niektórzy twierdzą, że nawet ledwie 300. Zginęło ich około 90 proc. 30 krzyżackich zamków świeciło pustkami. W teren ruszyli "łowcy głów" mówiący o dostatnim życiu, spokojnej starości, szansie na zdobycie sławy i majątku. I tutaj otworzyły się ich wrota szeroko przed młodzieńcami z naszego - wielu z nich zostało krzyżakami. Ale to już całkiem inna historia.

A tak na marginesie. Wieś Zagaje w powiecie świebodzińskim nazywała się... Grunwald.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska