Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To napad! Dawaj kasę! Zamaskowani napastnicy okradli hurtownię papierosów w Zielonej Górze

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
fot. Paweł Janczaruk
- Nikomu tego nie życzę. To straszne przeżycie - ładna brunetka nie chce więcej rozmawiać. Kilka godzin wcześniej przeżyła napad na hurtownię papierosów.

Giełda rolno-towarowa przy al. Zjednoczenia. Ruch zaczyna się tutaj wcześnie rano. Do dziesiątek hurtowni przyjeżdżają samochodami klienci. Mało kto obserwuje co się dzieje na placu manewrowym. Podobnie było, kiedy ok. 11.00 przy hurtowni papierosów zatrzymał się samochód. Nie wiadomo jaki - nikt nie zwrócił na niego uwagi. Wysiadł z niego mężczyzna i wszedł do hurtowni.

- Miał na głowie kominiarkę. W ręku trzymał przedmiot przypominający broń. Nim sterroryzował znajdujące się w biurze kobiety. Zażądał pieniędzy i kobiety oddały mu utarg - opowiada Lidia Kowalska z zespołu prasowego zielonogórskiej policji. - Po zabraniu łupu wyszedł z hurtowni i odjechał samochodem stojącym przed drzwiami. I ślad się po nim urywa.

Chwilę później na placu pojawia się zaalarmowana policja i ochroniarze z firmy Esom. - Nie było szans na skuteczną interwencję - ocenia jeden z interweniujących ochroniarzy. - Napad trwał zbyt krótko. Gdyby akcja przebiegała w wolniejszym tempie, to mielibyśmy czas na dojechanie tutaj. A tak nikogo już nie zastaliśmy.

Podczas napadu na miejscu nie było dyrektora hurtowni. Mężczyzna nie chce, by podać jego inicjały. - Bandyta skutecznie sterroryzował pracownice i zabrał pieniądze. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. To odbywało się bardzo szybko. Najważniejsze jest życie - opowiada zdenerwowany mężczyzna wciąż odbierający telefony od właścicieli firmy i znajomych.

- To dużo pieniędzy skradziono? - pytamy.
- Sporą sumę - odpowiada.
- Kilkadziesiąt tysięcy?
- Sporo!
- Więcej niż 100 tys. zł - dopytujemy.
- Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam - wyraźnie nie chce rozmawiać na ten temat.

Stoimy przed hurtownią. Jest już po południu. Nie ma już prawie samochodów. Policjanci też odjechali. - Badają filmy z monitoringu sąsiadów. Ich kamera obejmuje część placu przed naszą hurtownią. Może wtedy będą wiedzieć coś więcej - zdradza dyrektor.

A policjanci przez pewien czas nie chcieli nikogo informować, bo mieli nadzieję, że zarządzona obława (blokowano drogi w całym województwie), przyniesie skutek. Na razie jednak bandytów nie złapano.
- A napadzie dowiedziałam się, kiedy zadzwoniła do mnie rodzina. W radiu usłyszeli, że coś się wydarzyło w hurtowni przy al. Zjednoczenia. Dopytywali się czy to u nas - opowiada pani Krystyna z sąsiedniej hurtowni. I pokazuje na budynek magazynowy z nielicznymi oknami. - A tu człowiek nawet nie widzi, co się dzieje na zewnątrz.

Przytakuje jej koleżanka z pracy, pani Monika. - Zorientowałam się, że coś jest nie tak, gdy na placu zobaczyłam policjantów. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że był napad. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska