Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze dni nowego basenu w Zielonej Górze: W długiej kolejce do wody

Alicja Bogiel 68 324 88 46 [email protected]
Pechowcy rekordziści - czekali na wejście półtorej godziny: Natalia Chabiniak z Olą i Aleksem oraz Jaqueline Łojewski z Jessicą, Kevinem i Lilly
Pechowcy rekordziści - czekali na wejście półtorej godziny: Natalia Chabiniak z Olą i Aleksem oraz Jaqueline Łojewski z Jessicą, Kevinem i Lilly fot. Paweł Janczaruk
Pierwsze koty za płoty! Awaria na basenie już była. Przepalił się bezpiecznik i trzeba było czekać na wejście nawet półtorej godziny. - Gdyby nie dzieci, poszlibyśmy do domu - mówili wczoraj amatorzy kąpieli.

Przez pierwsze dwa dni basen odwiedziło 4,1 tys. gości. W niedzielę po południu trzeba było wstrzymać wejścia, bo w wodzie było już pełno. Czyli 500 osób. W poniedziałek tłumy wcale nie były mniejsze. W południe kolejka ciągnęła się przez cały korytarz. A niektórzy stali tam już baaardzo długo. - Półtorej godziny czekamy - denerwowała się Natalia Chabiniak. - Przyszłam z dziećmi i już tracę cierpliwość. Gdyby nie one, dawno bym poszła. Ale jak wytłumaczyć dzieciom, że rezygnujemy...

Inni mówili o godzinie czekania, kilkudziesięciu minutach... - Trzeba było do Drzonkowa jechać albo do Żar - komentowali. Ale raczej stali dalej i czekali na wejście.

Niestety, nikt klientom nie wytłumaczył, w czym problem. Sprawdziliśmy więc sami. - Przepalił się jeden z bezpieczników, nie działały atrakcje i postanowiliśmy nie wpuszczać w tym czasie na basen - tłumaczy dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Robert Jagiełowicz. - Awarię szybko zlokalizowaliśmy i naprawiliśmy.

Ale to nie jedyny problem, który przeszkadza klientom basenu. - Pierwsze 15 minut w aquaparku to był koszmar - opowiada Agnieszka Zioło o niedzielnej wizycie. - Byliśmy tam z jedenastomiesięcznym synem. Chciałam go przebrać. Do pokoju dla matki z dzieckiem musiała mnie skierować sprzątaczka. A jak już trafiłam, to pomieszczenie okazało się zupełnie puste!

Panią Agnieszkę przygarnęli w końcu ratownicy. Przebrała dziecko na kozetce. - Przepraszamy, nasze niedopatrzenie - odpowiada na uwagi zielonogórzanki R. Jagiełowicz. - Już w niedzielę kazałem kupić wyposażenie do pokoju. Przewijak i kosz.

Mamy podpowiadają, że potrzebny będzie jeszcze fotel, by można było karmić piersią. Czy wszystko to trafi na Sulechowską, sprawdzimy.

Już wcześniej dyrektor MOSiR-u prosił o wyrozumiałość, bo kompleks dopiero rusza, wszystko odbywa się na "żywym organizmie" i mogą być drobne kłopoty. - I już wiem, że potrzebujemy kolejnych osób do obsługi gości - ocenia dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska