Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bronek Kozak. Szprotawska historia ubeckiej zbrodni sprzed lat

Maciej BorynaMuzeum Ziemi Szprotawskiej
Bronisław Kozak w czasie pobytu we wrocławskim więzieniu
Bronisław Kozak w czasie pobytu we wrocławskim więzieniu
W dniu 12 czerwca 2010 roku na ekran trafił osobliwy film dokumentalny Krzysztofa Wachowiaka zatytułowany "Bronek Kozak. Historia ubeckiej zbrodni". Osobliwy nie tyle ze względu na temat, lecz osobę reżysera, zaangażowanych autorów i uwarunkowań produkcyjnych, z jakimi przyszło zmierzyć się, by stworzyć dokument o poważnym meritum.
Ekipa filmowa (od lewej): I.Mikołajczyk, P.Szuba, J.Flis, R.Pakuła, W.Korniak. E.Haraźny, K.Wachowiak, M.Boryna, K.Danielkowska.
Ekipa filmowa (od lewej): I.Mikołajczyk, P.Szuba, J.Flis, R.Pakuła, W.Korniak. E.Haraźny, K.Wachowiak, M.Boryna, K.Danielkowska.

Ekipa filmowa (od lewej): I.Mikołajczyk, P.Szuba, J.Flis, R.Pakuła, W.Korniak. E.Haraźny, K.Wachowiak, M.Boryna, K.Danielkowska.

Główny bohater to autentyczny gimnazjalista z dolnośląskiego miasteczka (Szprotawy), obracający się w trudnych powojennych realiach ludowej Polski. Przybył tu z terenów Lubartowa, szukając lepszej przyszłości. Wielu młodych z tamtego okresu nie darzyło sympatią nowego - sowieckiego okupanta oraz komunistycznych władz i organizacji. Ośmieleni zachodnią propagandą wierzyli w rychłą wojnę i upadek Związku Radzieckiego, i nie chcieli bezczynnie czekać. Bronisław Kozak na swoją zgubę nie ukrywał antypatii do obecnego systemu, rysował niepodległościowe ulotki, pobrudził farbą sztandar socjalistycznej młodzieżówce, wybijał żarówki. Na pewno nie przypuszczał, że młodzieńcze wybryki przypłaci śmiercią, a jego współtowarzysze wyrokami więzienia.

Zdaniem świadka tamtych wydarzeń - Franciszka Sitko (obecnie burmistrz Szprotawy) miejscowy Urząd Bezpieczeństwa chciał się wykazać. Kozłem ofiarnym stał się butny gimnazjalista Bronek oraz jego znajomi. A sytuacja była bardzo poważna, bo oto w mieście zostaje zamordowany radziecki oficer. Wskutek ubeckiej prowokacji zostaje aresztowanych łącznie kilkadziesiąt osób - "wrogów ustroju", w tym wielu gimnazjalistów, dyrektor szkoły i katecheta. Niektórzy bici i torturowani składają narzucone przez UB zeznania, obciążające innych. Kazano nam siadać na nodze od krzesła - wspomina w filmie Jan Bałazy, jedna z ofiar, - a z omdlenia natychmiast "przebudzano" przesłuchiwanego kubłem zimnej wody.

We wrocławskim więzieniu młody Kozak zostaje doprowadzony do ruiny człowieka. Skrajne wyczerpanie, niewyleczone rany, siniaki, odbite nerki, gruźlica, choroba psychiczna... Nawet nie ma pewności, czy zdążono wykonać wyrok, czy więzień zmarł z wycieńczenia i chorób.
Najbardziej szokującym jest jednak fakt, że prokuratura radziecka uwolniła gimnazistę z zarzutu zabójstwa oficera, ale polscy decydenci pod płaszczykiem przewodu sądowego i tak go zamordowali. Kozak musiał w Szprotawie komuś mocno podpaść. Mówi się, że decyzja o jego losie zapadła na partyjnej egzekutywie. Lokalny dziennikarz Edward Haraźny zajmując się niedawno sprawą rehabilitacji zamordowanego ucznia otrzymywał anonimy o treści "jeśli się będziesz zajmował sprawa Kozaka, to skończysz jak on". Niektórzy oprawcy Kozaka nadal żyją w Szprotawie i cieszą się "zasłużoną" emeryturą.

Budżet filmu zamknął się kwotą 0 zł, nie licząc indywidualnego zaangażowania ekipy, w tym zakup oryginalnego umundurowania. Jako aktorzy, charakteryzatorzy, oświetleniowcy i scenarzyści wystąpili społecznie pracownicy i działacze Muzeum Ziemi Szprotawskiej, w hołdzie i ku pamięci ofiar UB. Prace trwały blisko 8 miesięcy. Za pokój przesłuchań posłużyła jedna z muzealnych sal, scenę aresztowania nakręcono w jednej z kamienic przy ul. Kopernika, sceny więzienne nagrano w areszcie szprotawskiej Policji oraz w kazamatach muzeum. Największą pracę wykonał sam pomysłodawca przedsięwzięcia Krzysztof Wachowiak. Tylko montaż niespełna godzinnego filmu zajął mu blisko 100 godzin.

Premiera filmu i następujące po niej co godzina wielokrotne pokazy popremierowe miały miejsce w dniach 12 i 13 czerwca w jakże dopasowanej scenerii i klimacie, bo w sali historii najnowszej wspomnianego już muzeum, obok sowieckiego munduru, portretu Lenina, sztandarów i szyldów z epoki PRL. Scena wykonania wyroku przy frazie: "W imieniu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej…" wyciskała łzy wśród niektórych widzów. To znaczy, że film jest dobry. I choć amatorski (wymaga paru technicznych udoskonaleń), to z wielu względów wart wysokich półek i projekcji w publicznych mediach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska