Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Żagania dopiero po kilku dniach dowiedział się, że ma zawał

Tomasz Hucał 68 377 02 20 [email protected]
fot. Archiwum
Lekarze powtarzali przez kilka żaganianinowi, że nie ma zawału. Aż wreszcie Bernard Świątek trafił do Żar, gdzie natychmiast postanowiono o przewiezieniu go do Zielonej Góry na zabieg. Tam już zawał stwierdzono.

W sobotę 29 maja Bernard Świątek wrócił z działki i źle się poczuł. Odczuwał kłucie w okolicach serca. - Córka zawiozła mnie do żagańskiego szpitala. Lekarz mnie zbadał i powiedział, że serce mam rozklekotane i muszę się leczyć - wspomina żaganianin.
Minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin i w nocy z niedzieli na poniedziałek B. Świątek znów gorzej się poczuł. - Moim zdaniem to był zawał. Pogotowie przyjechało po kilkunastu minutach, lekarka dała mi zastrzyk i tabletkę pod język, ale powiedziała, że to nie zawał - mówi nasz Czytelnik.

W poniedziałek rano żaganianin poszedł do lekarza pierwszego kontaktu. Dostał skierowanie na EKG i do specjalisty. Z tymi papierami natychmiast udał się do poradni kardiologicznej w żagańskim szpitalu. - Wszedłem do lekarza z kobietą, która chciała się tylko przerejestrować. Doktor powiedział, żebym czekał na zewnątrz. Czekałem od 10, aż do 12. Gdy wtedy do niego wszedłem, odparł, że on już skończył, a ja muszę się najpierw zarejestrować - opowiada nasz Czytelnik. - A to był przecież pilny przypadek. Jego to jednak nie wzruszyło. Powiedział, że jak mi się nie podoba jego zachowanie, to mogę na niego pisać skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia.

We wtorek B. Świątek pojechał do 105. szpitala wojskowego w Żarach (przypomnijmy, że w Żaganiu jest obecnie jego filia). Tam od razu został zbadany i przewieziony karetką do Zielonej Góry, gdzie przeszedł zabieg. - Musiałem zostać w szpitalu do soboty. Lekarze powiedzieli, że miałem zawał - mówi.
Świątek zapowiada, że nie zostawi tak tej sprawy. - Zastanawiam się nawet nad doniesieniem do prokuratury. To przecież było narażanie mojego życia i zdrowia - podkreśla.

Zainteresowaliśmy tematem zastępcę dyrektora żarskiej lecznicy. - Jeżeli ten pan napisze do nas skargę, na pewno się nią zajmiemy. Najlepiej gdyby dołączył do niej dokumenty z badań i wizyt lekarskich - informuje Marek Femlak.
Wicedyrektor Femlak zapewnia, że jeżeli będzie taka wola samego zainteresowanego, to w obecności dziennikarza "GL" może odbyć się konsylium z udziałem lekarzy, którzy badali B. Świątka. - I wtedy sami się państwo przekonacie, czy lekarze gdzieś popełnili błąd, czy wszystko było w porządku - tłumaczy dyrektor.

Błąd to jedna sprawa, ale zachowanie lekarza w poradni to inny temat. B. Świątek nie kojarzy jego nazwiska, ale opowiada, że nie można tak się odnosić do pacjenta. - Nie da się ukryć, że w ostatnich latach szpital w Żaganiu nie miał najwyższych notowań. Nie mówię o umiejętnościach lekarzy, ale często właśnie o ich zachowaniu - przyznaje M. Femlak. - Po to przejęliśmy lecznicę, by poprawić jej funkcjonowanie.

Wicedyrektor wojskowego szpitala tłumaczy, że lekarz może nie mieć czasu, ale musi rozmawiać z pacjentem w sposób taktowny. - Pacjent musi wyjść ze szpitala, czując, że jest bezpieczny i wie wszystko na temat swojej choroby. Wiele zależy od podejścia lekarza - zaznacza M. Femlak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska