Jerzy Romejko już od dłuższego czasu przygotowywał wyprawę szlakiem Beniowskiego na Madagaskar. W tym roku plany doczekały się realizacji. W podróży towarzyszył mu zielonogórzanin, Marek Szczepański. - I bardzo dobrze, że byliśmy razem, gdyż wyprawa była bardzo ciężka i trzeba było sobie pomagać - mówi nowosolski podróżnik.
Głównym celem była wieś Ambodiravia na półwyspie Masola, w pobliżu której został pochowany hrabia Maurycy August Beniowski, bohater poematu Juliusza Słowackiego. Do dziś przyznają się do niego trzy narodowości: Węgrzy, Słowacy i Polacy. Na krótko przez miejscową ludność obwołany został królem, zabity później przez interweniujące wojska francuskie.
Koło wsi znajduje się pomnik wzniesiony w 1995 roku przez pewnego Węgra, który umieścił na nim tabliczkę pamiątkową. Po nim swoją tabliczkę umieścili na nim Słowacy, a 26 kwietnia 2010, pod tablicą węgierską, J. Romejko i M. Szczepański, umieścili polską tablicę, wykonaną przez nowosolskiego artystę, Bogumiła Sydora.
Drugim celem podróżników była miejscowa szkoła, w której uczy się 240 dzieci w wieku od 6 do 16 lat. Otrzymały one cztery wielkie kartony przyborów szkolnych i zeszytów od Polaków. Sekretarz miasta, Krzysztof Marciniec przekazał talary solne, proporczyki, foldery i przewodniki po Nowej Soli. - W ten sposób nowosolski talar dotarł do najdalszego od Nowej Soli punktu na świecie - podkreśla Romejko.
- Siedmioro dzieci z Ambodiravii dało nam swoje adresy z nadzieją nawiązania korespondencji z rówieśnikami z dalekiej im Polski. My ze swojej strony obiecaliśmy szkole coroczną nagrodę pieniężną dla szkoły, pod warunkiem, że będą pielęgnować pomnik Beniowskiego, pisać o nim wypracowania i wykonywać prace plastyczne.
Wielką radość podróżnicy sprawili podarowanymi sześcioma piłkami w barwach biało-czerwonych i z napisem Polska. Połowa z tych dzieci nigdy nie widziała białego człowieka, a do najpopularniejszej na świecie gry służyła im zwykła szmacianka, którą jako "trofeum" nowosolanin przywiózł do domu.
Podróżnik bardzo chwalił gościnność Malgaszów. - Nie ma u nich żadnych oznak wrogości. Biały człowiek kojarzy im się z dobrobytem. Ludzie tam są bardzo przyjaźni, chętnie pomagają w kłopotach. Gdy utknęliśmy w czasie jazdy, nie wiadomo skąd wyszło kilkunastu miejscowych mężczyzn i pomogło wydostać się naszemu pojazdowi z błota.
- Dobrze, że dotarliśmy z naszymi darami do malgaskiej szkoły bezpośrednio. W Paryżu jest fundacja, która opiekuje się szkołą, ale dowiedzieliśmy się, że dary nie zawsze docierają w całości tam, gdzie potrzeba... Za jakiś czas tam powrócimy - zapewnia Jerzy Romejko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?