Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klawiki, czyli szpikulce, które leczą

Grażyna Zwolińska 68 324 88 44 [email protected]
Janusz Kołodziejczyk przekonuje, że przy pomocy klawików można leczyć wiele chorób.
Janusz Kołodziejczyk przekonuje, że przy pomocy klawików można leczyć wiele chorób. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Co to są klawiki? To specjalne przyrządy o ostrych, szpiczastych końcach służące do uciskania skóry chorego. Oczywiście, żeby to uciskanie miało jakiś sens, musi być wsparte specjalistyczną wiedzą lekarza.

- Spektakularnym miejscem jest małżowina uszna. Każda jej cześć, przez układ nerwowy, związana jest z jakąś częścią naszego ciała bądź z narządem wewnętrznym - tłumaczy Janusz Kołodziejczyk. - Uciskając klawikiem konkretne punkty na małżowinie, mogę postawić diagnozę. Jak uciskam i nic nie boli, to dobrze. Jak boli, to sygnał choroby. Ból albo przebarwienie skóry potrafi osobie, która zna reguły klawiterapii, naprawdę wiele podpowiedzieć.

Lek. med. Janusz Kołodziejczyk z Lubska jest zafascynowany możliwościami wykorzystania klawików w leczeniu chorych. Jako jeden z niewielu lekarzy w Polsce stosuje klawiterapię, w woj. lubuskim jest jedyny. Zanim stał się jej gorącym zwolennikiem, prawie 30 lat temu zainteresował się akupunkturą. Został uczniem i współpracownikiem twórcy powojennej szkoły akupunktury w Polsce prof. Zbigniewa Garnuszewskiego. Był m.in. członkiem założycielem Polskiego Towarzystwa Akupunktury i członkiem zarządu oraz redaktorem naczelnym jego czasopisma naukowego "Akupunktura Polska".

Klawiterapią, którą doktor Kołodziejczyk nazywa zwieńczeniem akupunktury, zainteresował się, gdy poznał jej twórcę, polskiego psychologa dra Ferdynanda Barbasiewicza. Uważa, że świat medyczny wciąż nie potrafi docenić tej metody leczenia. Najkrócej mówiąc, klawiterapia jest nieinwazyjną metodą działającą na układ nerwowy. Jak to wygląda w praktyce?

Nie tylko ucho wykorzystywane jest w klawiterapii. Wiele o stanie chorego może powiedzieć uciskana klawikami owłosiona skóra głowy, ale też jama ustna, nos, twarz jako całość, nawet pojedyncza kość.
- To coś na kształt hologramu. Jak weźmie się jego najmniejszą część i powiększy, uzyskuje się obraz całości - mówi lekarz.

Na co dzień Janusz Kołodziejczyk pracuje w swojej lubskiej praktyce jako specjalista medycyny rodzinnej, jest też z wykształcenia ginekologiem położnikiem. Leczy pacjentów w tradycyjny, uznany przez środowisko sposób. Zapisuje klasyczne leki. Kiedy 10 lat temu sprowadził się do Lubska, próbował przekonać pacjentów do innych metod leczenia.
- Mówiłem: pani jest chora na to, można to leczyć tak, ale można i tak - opowiada. - Niestety, pacjenci niezbyt byli przekonani do innych metod. Wiara w cudowną moc tabletek jest ogromna. Właściwie nie dziwię się, że przeciętnemu pacjentowi trudno jest uwierzyć, że np. zapalenie płuc można wyleczyć bez antybiotyków. A tymczasem drażniąc odpowiednie miejsca na małżowinie usznej, ręce czy klatce piersiowej mogę wywołać reakcję, która spowoduje odwrócenie stanu zapalnego w tym narządzie. Doktor Kołodziejczyk przekonuje, że lecząc w gabinecie akupunktury nigdy nie był zmuszony do zastosowania antybiotyku.

Dawał pacjentowi numer swego telefonu i mówił, że jest 24 godzin do dyspozycji.
Dziś lubski lekarz klawiterapię stosuje głównie w nagłych przypadkach, jak ten kobiety z kamicą ślinianki. Wcześniej leczona była bezskutecznie w klinikach w Poznaniu. Tuż przed Bożym Narodzeniem jej stan się gwałtownie pogorszył, obrzęk, silny ból. - Nie było czasu, musiałem coś zrobić - opowiada doktor. - Zastosowałem klawiterapię. Podczas zabiegu kanał ślinianki odblokował się, kobieta wypluła kamień, ropa odpłynęła i tak skończyło się leczenie.
Janusz Kołodziejczyk przekonuje, że przy pomocy klawików można leczyć wiele chorób, w tym nawet tak ciężkie jak przewlekle zapalenie trzustki, stwardnienie rozsiane, niedowłady po udarze czy AIDS. Przypomina przypadek pacjenta z AIDS, leczonego klawikami w Warszawie przez Ferdynanda Barbasiewicza. I wyleczonego!

- To jedyny taki przypadek na świecie! W pełni udokumentowany! - emocjonuje się doktor Kołodziejczyk. - Powinni zjechać się uczeni i telewizje z całego świata. Tego nie ma. Czy dlatego, że chorych leczy się drogim interferonem, na którym krocie zarabiają koncerny farmaceutyczne? Kuracja nim kosztuje około tysiąca euro miesięcznie.
Doktor mówi, że współczesna medycyna stanowczo zaniedbuje metody pozwalające leczyć bez leków, takie, które kontrolują i stymulują procesy samoleczenia organizmu.
- Z mojego punktu widzenia medycyna powinna leczyć, żeby wyleczyć, a nie leczyć, aby leczyć przez całe życie i na tym zarabiać. Nie powinna traktować pacjentów jak zwierzynę łowną - uważa.

Janusz Kołodziejczyk wspomina, że po skończeniu studiów, jak zdecydowana większość kolegów, leczył pacjentów, wypisując im recepty i godząc się na skutki uboczne zaordynowanych leków. W pewnym momencie poczuł się bardziej urzędnikiem państwowym niż lekarzem.

- Nie zadowalała mnie sytuacja, gdy pacjent przychodził do mnie cierpiący i taki sam wychodził licząc, że moja recepta mu pomoże - mówi. - Dzięki klawiterapii stałem się lekarzem faktycznie leczącym w swoim gabinecie. Stymulując procesy samozdrowienia powodowałem, że chory zdrowiał już w trakcie wizyty, jego dolegliwości wyraźnie się zmniejszały. To dla lekarza szczególna satysfakcja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska