Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiatraki tylko dla elity i rodziny wójta - przekonują rolnicy z gminy Żukowice

Anna Białęcka [email protected] 697 77 00 43
- Przez dwa lata ludzie nic nie wiedzieli o wiatrakach, i do tej pory nie wszystko wiedzą – mówił rolnik z Kłody Waldemar Majewski. – Teraz dopiero wychodzą jakieś dziwne sprawy na jaw.
- Przez dwa lata ludzie nic nie wiedzieli o wiatrakach, i do tej pory nie wszystko wiedzą – mówił rolnik z Kłody Waldemar Majewski. – Teraz dopiero wychodzą jakieś dziwne sprawy na jaw. Fot. Anna Białęcka
- Te wiatraki w naszej gminie to jak trafienie szóstki w totka - ironizował na sesji radny Andrzej Kozłowski. - Taki dobry traf, że ponad 40 proc. wiatraków trafiło do radnych i rodziny wójta. I na dodatek wszystkie do wójtowej elity.

W Wielki Piątek w urzędzie w Żukowicach odbyła się sesja. Została zwołana na wniosek wójta Leszka Kucharczyka. Choć termin krytykowało wielu radnych, to jednak sala obrad była wypełniona po brzegi. Poza radnymi przyjechali bowiem także sołtysi i wielu rolników niezadowolonych z systemu lokalizacji elektrowni wiatrowych na terenie gminy. - Czy sprawy były aż tak ważne, by zrobić sesję w tym szczególnym dniu? - pytał radny Ryszard Kondraciuk. - Czy to nie mogło poczekać? Skąd taki pośpiech pana wójta, by psuć ludziom święta?

A tą ważną sprawą, nie cierpiącą zwłoki, było uchwalenie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które pozwalałoby na budowę wiatraków w gminie.
Już od samego początku było wiadomo, że sesja nie będzie miała spokojnego przebiegu. Kilkunastu rolników przyjechało bowiem na nią z pretensjami i listem protestacyjnym. To była reprezentacja tych, których pomięto podczas lokalizacji elektrowni wiatrowych. Tych, którzy o planach gminy dowiedzieli się zaledwie kilka miesięcy temu, gdy niemal wszystko było już zapięte na ostatni guzik. Firmy wiatrowe podpisały bowiem już umowy z rolnikami na budowę na ich terenach wiatraków.

- Aż trudno uwierzy w taki zbieg okoliczności, że 42 procent wiatraków trafić ma do radnych i ich rodzin, a także do rodziny wójta - mówił na sesji radny Andrzej Kozłowski. - Te wiatraki w naszej gminie to jak trafienie szóstki w totka. Taki traf, że ponad 40 proc. wiatraków trafiło do radnych i rodziny wójta to niebywałe szczęście. I na dodatek wszystkie trafią do wójtowej elity. Czy to nie dziwne?

To, że sprawa wygląda podejrzanie przekonanych jest wielu innych mieszkańców gminy. - Wójt, opracowując projekt studium, zlekceważył całkowicie opinię społeczną - powiedział "GL" rolnik Ryszard Izydorczyk. - Społeczeństwo nie miało możliwości wyrażenia opinii w trakcie tworzenia tego dokumentu. Kiedy wójt zmuszony przepisami prawa wreszcie musiał ujawnić treść tego dokumentu, mieszkańcy gminy powiedzieli swoje zdanie, jednak nie zostało ono uwzględnione. Naszym głównym zarzutem w tej wiatrowej sprawie jest brak jawności.

Kiedy na piątkowej sesji radni rozpoczęli dyskusję nad porządkiem obrad, padł wniosek, by punkt dotyczący uchwalenia studium, w sumie jedyny punkt obrad, został zdjęty. Z taką propozycją wystąpił przewodniczący rady Stanisław Lisiecki, ubiegł tym innych, którzy także chcieli złożyć podobne wnioski. - Dobrze się stało, że jest tu dzisiaj taka reprezentacja społeczeństwa, wycofajmy więc ten punkt - proponował Lisiecki, który także został uwzględniony w planie budowy wiatraków. - Przełóżmy tę dyskusję na czwartek.

Właściwie wielkiego wyboru nie miał, gdyż dwa dni wcześniej do niego oraz do wójta wpłynęło pismo, podpisane przez 442 mieszkańców Brzegu Głogowskiego, Czernej, Dobrzejowic, Kromolina, Zabłocia i Wierzchowic. Czytamy w nim między innymi: "Żądamy wstrzymania procedury planistycznej, związanej z uchwaleniem studium i planów miejscowych zagospodarowania przestrzennego dla Północnej Farmy Wiatrowej. Projekty są przygotowane tendencyjnie dla interesu wąskiej grupy osób, które wykorzystując pełnione funkcje publiczne nadużywają swoich uprawnień, prowadzą do uchwalenia takich dokumentów, które dadzą prawo do korzyści materialnych dla grupy osób skoligaconych, kosztem całego społeczeństwa gminy. Sprzeciwiamy się kumoterskiemu układowi, działającemu na szkodę gminy."

- My nie podpisywaliśmy umów z radnymi, ale z właścicielami ziemi X i Y - próbował bronić się przedstawiciel firmy wiatrowej Dormel Leszek Kucharski. - Stawiane tu zarzuty o jakieś układy są bezpodstawne.

- Jeżeli nie chcecie siłowni, nie chcecie rozwoju gminy, to miejsce odwagę i glosujcie przeciwko tej uchwale - wójt Kucharczyk próbował jeszcze przekonać radnych, by głosowanie się odbyło. - Albo w lewo, albo w prawo.

Jednak ostatecznie wniosek o zdjęcie tego punktu z porządku obrad sesji przegłosowano większością. A sesja miała się stać okazją do debaty społecznej. I tak się stało, padło podczas niej wiele gorzkich słów i pretensji pod kierunkiem wójta i radnych z jego koalicji.
- Przez dwa lata ludzie nic nie wiedzieli, i do tej pory nie wszystko wiedzą - mówił rolnik Waldemar Majewski. - Udało mi się sprawdzić, że nawet dwa wiatraki zostały ukryte, by ludzie nie dowiedzieli się do kogo będą należały. Kto je ukrył i dla kogo? - pytał na sesji. - Jedna z firm wiatrowych przekazała dotację na kościół w Żukowicach, czy to nie dziwne, że akurat ta firma i akurat teraz?

Wystąpił także Grzegorz Aryż, członek zarządu powiatu, ale i mieszkaniec Bukwicy. - Mówienie, że gmina będzie miała jakieś korzyści z wiatraków to tylko marzenia, bo nie wiadomo czy nie zmieni się ustawa. Mam nadzieję, że rada odstąpi od tej uchwały i zostawi tę sprawę radzie nowej kadencji. Tak, by zostały przeprowadzone konsultacje społeczne, takie jak trzeba.

Kolejna dyskusja na temat wiatraków ma odbyć się 8 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska