Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W jeziorze w Bobowicku zdechło tysiące ryb. Ludzie boją się epidemii (zdjęcia)

Dariusz Brożek
- To katastrofa. Zdechło tysiące ryb - mówi Remigiusz Kaczmarek z Bobowicka
- To katastrofa. Zdechło tysiące ryb - mówi Remigiusz Kaczmarek z Bobowicka fot. Dariusz Brożek
Brzegi jeziora w Bobowicku są aż białe od pływających do góry brzuchami tołpyg, sumów i karpi. Udusiły się z braku tlenu. Ptaki i zwierzęta wynoszą je na brzeg. Wędkarze zapowiadają, że w sobotę wywiozą padlinę do utylizacji.

[galeria_glowna]
Remigiusz Kaczmarek z Bobowicka pokazuje mi olbrzymią tołpygę tuż przy plaży. Ryba ma ponad metr długości, waży co najmniej ze 20 kg. Wędkarze marzą o takim trofeum. Przy pomoście pływa kolejna tołpyga, po drugie stronie szczupak i ławica okoni i płotek. Na środku widać brzuchy kilkunastu karpi, tołpyg i sumów. Są ogromne. I zaczynają śmierdzieć.

W poniedziałek opisaliśmy rybią masakrę w jeziorze Zamkowe Przednie w gminie Międzyrzecz. Zamkowe to jednak akwen leśny, natomiast jez. Bobowickie przylega do wsi z 700 mieszkańcami. Dzieciaki ze wsi wyciągają martwe ryby i dla zabawy rzucają nimi w siebie. Padlina to smakowity kąsek dla zwierząt. Brzeg usłany jest obgryzionymi szczątkami. Ludzie boją się epidemii. - Jest już ciepło i ryby zaczęły się rozkładać. Zawiadomiłam o tym władze. Liczymy na szybką reakcję, bo może dojść do nieszczęścia. Gnijące ryby zatrują wodę, zwierzaki mogą roznieść po wsi jakieś choróbska - mówi sołtys Janina Nowak. Obawy mieszkańców potwierdza Małgorzata Matysek, powiatowy lekarz weterynarii. - Należy oczyścić akwen z ryb i oddać je do utylizacji. Nie wolno ich zakopywać - przestrzega.
Wczoraj władze gminy wysłały w tej sprawie pisma do Agencji Nieruchomości Rolnych, sanepidu, powiatowego lekarza weterynarii i starostwa.

Zdaniem wędkarzy ryby zabił brak tlenu. Jak tłumaczy zastępca komendanta powiatowego społecznej straży rybackiej Edward Kurzyński, jeziora były zamarznięte przez trzy miesiące. Słońce nie mogło się przebić przez lód i zalegający na nim śnieg, dlatego rośliny wodne przestały wytwarzać tlen i ryby zaczęły się dusić. Tzw. przyducha wystąpiła na wielu innych akwenach naszego regionu, zwłaszcza płytkich i bez dopływów. Ponad 200 kg śniętych ryb wyłowiono w poniedziałek z Kociego Stawu w Nowej Soli. - To był horror. Trzeba było staw oczyścić szybko, by nie doszło do jakiejś epidemii i tragedii. Przecież tu przychodzą ludzie i bawią się dzieci - mówi Jerzy Ceglarek z nowosolskiego magistratu.

Od ekipy usuwającej martwe ryby usłyszeliśmy, że brzegi i trzciny są posprzątane, ale na dnie stawku wciąż jest ich wiele. Najprawdopodobniej padły wszystkie ryby. Podobne śnięcia ryb w stawach i jeziorach odnotowano w tym tygodniu we Wschowie i Jeziornej. Dyrektor gorzowskiego biura Polskiego Związku Wędkarskiego Andrzej Zakrzewski przyznaje, że w Bobowicku jest katastrofa. - Przez wiele lat jezioro zatruwały ścieki z tej wsi - twierdzi.
W sobotę wędkarze planują oczyścić jezioro z martwych ryb. Jak poinformował nas ichtiolog Mateusz Kotowicz z PZW, padlina zostanie poddana utylizacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska