Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szprotawa - miasto ludzi na zasiłku

Małgorzata Trzcionkowska 518 135 502 [email protected]
Beata Rosiak z 2-letnim synkiem Dawidem. Chłopiec ma złamaną nóżkę. Rodzice muszą go leczyć aż w Zielonej Górze, bo w Szprotawie nie ma odpowiedniego, szpitalnego oddziału.
Beata Rosiak z 2-letnim synkiem Dawidem. Chłopiec ma złamaną nóżkę. Rodzice muszą go leczyć aż w Zielonej Górze, bo w Szprotawie nie ma odpowiedniego, szpitalnego oddziału. Fot. Małgorzata Trzcionkowska
Według danych wojewody lubuskiego, z pomocy społecznej korzysta prawie 40 procent mieszkańców Szprotawy. - To bardzo niepokojące - mówiła wojewoda Helena Hatka podczas spotkania w żagańskim starostwie. - Można powiedzieć, że to gmina bez przyszłości.

Dla porównania wojewoda przedstawiła sytuację Żagania.
W mieście powiatowym z opieki społecznej korzysta 7,1 procent mieszkańców. Podobne zdanie na temat Szprotawy ma Beata Rosiak, która wraz z mężem i dwoma synami mieszka w obskurnej kamienicy przy pl. Walki Młodych. - Kiedyś pracowałam w zakładzie, ale upadł - wspomina kobieta. - Od tej pory ledwie wiążemy koniec z końcem. Przez cały czas powtarzam starszemu synowi, żeby się uczył języka angielskiego i niemieckiego. To będzie mógł stąd wyjechać. Bo w Szprotawie nie widzę przyszłości dla swoich dzieci.

Mąż pani Beaty zarabia 1.300 zł. Ona ma 390 zł zasiłków. Za te pieniądze nie udaje sie utrzymać rodziny. Jakiś czas temu Rosiakowie przestali płacić czynsz, bo nie mają z czego. - Dostałam pracę interwencyjną na pół etatu za 520 zł miesięcznie - wylicza kobieta. - To tyle co nic. Udało mi się wyjechać do pracy przy zbiorach w Niemczech, tam zarabiałam 860 zł tygodniowo. Oszczędzałam i prawie wszystko wysyłałam do męża, żeby miał za co opłaty robić. Ale to nie życie, gdy przez cały czas tęskni się za dziećmi i rodziną. Nie widzę dla siebie perspektyw. Przestaję mieć nadzieję, że będzie lepiej.

W strefie pusto

Pani Beata przyznaje, że ludzie mają jeszcze gorzej, niż jej rodzina. Przed świętami jej sąsiadka znalazła się w tragicznym położeniu. Nie miałaby nawet bochenka chleba, gdyby nie pomoc sąsiadów, którzy dali to, co mogli.

Kobieta ma już dwoje dzieci. Lada dzień spodziewa się trzeciego. Myślała, że jest w ósmym miesiącu ciąży, ale okazało się, że to już dziewiąty miesiąc. Nie miała na bilet do Żagania do szpitala. Poszła i wybłagała z opieki społecznej 20 zł na podróż do miasta powiatowego, w którym jest oddział ginekologiczno-położniczy. - Z dwójką dzieci jest bardzo ciężko, a co dopiero z trojgiem - stwierdza B. Rosiak.

- To miasto starych ludzi i urzędników - ocenia Andrzej Maraszkiewicz, sąsiad pani Beaty. - Urząd Miasta to największy zakład pracy. Inwestor nie znajdzie się sam. Trzeba się reklamować i go szukać. Tym czasem w strefie gospodarczej pusto.

Strajk bezrobotnych

W 2001 r. Szprotawa zasłynęła w całym kraju pierwszym strajkiem bezrobotnych. Kilkadziesiąt osób bez pracy przemaszerowało ulicami miasta.

Bezrobotni podjęli też strajk okupacyjny filii Powiatowego Urzędu Pracy. Domagali się pracy dla siebie i absolwentów, zasiłków do momentu uzyskania stałego zatrudnienia oraz zmniejszenia czynszu i opłat za energię elektryczną, gaz oraz wodę. Wówczas było o nich głośno.

Przyjechał wojewoda i parlamentarzyści. Wszyscy obiecywali poprawę sytuacji najuboższych, negocjowali z nimi i szanowali ich argumenty. W końcu ludzie wrócili do domów. - Od tego czasu niewiele się zmieniło - zaznacza A. Maraszkiewicz. - Powołano klub integracji społecznej, ale na razie nikt nie wie, z czym to jeść.

Nie jest źle?

Danymi wojewody są zaskoczeni urzędnicy w magistracie. Nie byli na spotkaniu w powiecie. Burmistrz był chory, a jego zastępcy wypadło coś ważnego. - Będziemy rozmawiać z kierownikiem Ośrodka Pomocy Społecznej i podejmiemy działania - zapowiada Monika Stępień, rzeczniczka UM.

Tadeusz Pozaroszczyk, kierownik OPS tłumaczy, że trudno jest określić dokładną liczbę osób korzystających stale z różnych form pomocy. - Stopa bezrobocia od dawna utrzymuje się na podobnym poziomie - stwierdza kierownik. - Upadło wiele dużych zakładów pracy. Np. garbarnia w Lesznie Górnym. Nowych przybywa niewiele. Według mnie, wśród stałych bywalców mamy 2,5 tys. rodzin, czyli 5 tys. osób. To stanowi 30 proc. mieszkańców. A nie aż 40.

Kierownik ratuje honor gminy, jednak sam przyznaje, że również 30 proc. to bardzo dużo. - Główne działania skierowaliśmy do najmłodszych i osób starszych - zaznacza. - Ok. tysiąca dzieci korzysta z dożywiania w szkołach. Na różną pomoc społeczną Szprotawa wydaje 15 mln zł w ciągu roku. Jednak to nie zmienia perspektyw mieszkańców gminy, z której masowo uciekają młodzi ludzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska