MOŻESZ POMÓC
MOŻESZ POMÓC
W zeszłym roku rodzice wydali na leczenie Kacperka ok. 30 tys. zł. Najwięcej pieniędzy pochłonęły wyjazdy na operacje i kontrole, aparaty ortopedyczne (muszą je wymieniać co półtora roku, bo chłopczyk ciągle rośnie) i codzienne rehabilitacje. W tym roku Kacperka czeka rekonstrukcja twarzoczaszki w Krakowie i operacja okulistyczna w Szczecinie.
Jeśli chcesz pomóc w leczeniu chłopca skontaktuj się z Krzysztofem Korsakiem, 95 722 57 72, [email protected]
Kacperek ma zniekształconą czaszkę, wadę wzroku i nie porusza się o własnych nogach. Ale za to energii mu nie brakuje. Przemieszcza się na rękach albo wózku. Jest odważny, otwarty, rozmowny i bardzo często się uśmiecha. - A mogę coś powiedzieć? - pyta grzecznie co jakiś w czasie mojej rozmowy z jego rodzicami Katarzyną i Rafałem Bogdanami. A później z wypiekami na twarzy wraca do oglądania katalogu z klockami Lego, który mu podarowałem.
Jak fasolka
Chłopak przyszedł na świat z przepukliną mózgową i wielkim bąblem na oku. - Według naszego lekarza z Drezdenka to miała być "książkowa ciąża", dlatego urodziłam go naturalnymi siłami. Już po narodzinach inni lekarze oceniali, że w czasie ciąży nie dało się nie zauważyć choroby. A być może, gdybym urodziła przez cesarskie cięcie, Kacperek by chodził - opowiada mama.
Pierwsza reakcja rodziców to był szok. Później przyszło także przerażenie. - W szpitalu leżałam trzy dni, ale dla mnie to było jak trzy miesiące - mówi pani Katarzyna.
Po urodzeniu Kacper trafił do szpitala w Poznaniu. Jedni lekarze dawali mu 1 proc. szans na przeżycie, inni już widzieli go w grobie. A nawet jakby jakimś cudem przeżył, to mówili, że będzie jak roślinka i kazali rodzicom szukać ośrodka dla takich dzieci, np. u zakonnic. Chłopczyk na szczęście nie posłuchał proroctw lekarzy. Ze szpitala w Poznaniu trafił do szpitala w Drezdenku, a później do domu.
- To nasze pierwsze dziecko, więc kompletnie nie wiedzieliśmy, jak się nim opiekować. Ale postanowiliśmy, że spróbujemy, a jak się nie uda, to dalej zobaczymy. Na początku było ciężko, bo Kacperek był nieruchomy jak fasolka - opowiada tata Rafał. - Nie byłem jak fasolka! - protestuje chłopczyk i wraca do oglądania obrazków z klockami. A rodzice dodają, że z każdym dniem radzili sobie coraz lepiej.
Od szpitala do szpitala
Katarzyna i Rafał cały czas myślą o Kacperku, o jego chorobie, o tym, czy będzie chodził i jak przyjmą go inne dzieci, kiedy pójdzie do szkoły. To ciągłe obciążenie psychiczne i walka o zdrowie syna. Do tego dochodzi jeżdżenie od lekarza do lekarza. To Gorzów, to Poznań, to Kraków, to Warszawa, to Rzeszów. W niektórych z tych miejsc muszą przebywać nawet po miesiąc. Ich życie przebiega w rytm haseł operacja, kontrola, przykurcza, ortopeda, logopeda, psycholog, rehabilitacje, itp. - Nawet jak oglądamy zdjęcia w albumie, to może z jedną partię mamy z wyjazdu nad morze, a reszta to szpitale i łóżka szpitalne - mówią rodzice.
Kacperek rozwija się psychicznie podobnie jak inne dzieci. - Natomiast lekarze nie potrafią powiedzieć, czy będzie chodził o własnych nogach - mówią rodzice i dodają, że np. specjalista z Rzeszowa zaproponował im kupno specjalnego aparatu do poruszania się. - Jak człowiek kołysze się na boki, to idzie do przodu - opisują. Cena waha się od 25 do 50 tys. zł.
Z prośbą o pomoc dla chorego Kacperka zwróciła się do nas Katarzyna Jenek z Drezdenka. Jest jedną z osób, która zaangażowała się w działanie na rzecz chłopczyka. - To normalny odruch serca - tłumaczy kobieta i dodaje, że już trwają starania w przygotowaniu kiermaszu i koncertu na rzecz Kacperka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?