Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Markiewicz ma 103 lata. Zakład komunalny postanowił eksmitować staruszkę

Alicja Bogiel 0 68 324 88 46 [email protected]
Ewa Markiewicz mimo swoich 103 lat jest w niezłej formie. - Jak się pani czuje? - pytamy. I słyszymy w odpowiedzi: - Dobrze.
Ewa Markiewicz mimo swoich 103 lat jest w niezłej formie. - Jak się pani czuje? - pytamy. I słyszymy w odpowiedzi: - Dobrze. Fot. Wojciech Waloch
Wie, czy smakowało jej śniadanie, jak się dzisiaj czuje. Ba, nawet z rodziną po niemiecku porozmawia.... Ale z tego, że została bohaterką kilku afer, na szczęście mało zdaje sobie sprawę.

Afera nr 1.

O Ewie Markiewicz Zielona Góra dowiedziała się przy okazji wniosku o eksmisję. Zakład komunalny postanowił wyeksmitować staruszkę z mieszkania przy ul. Zamkowej. Miejska firma proces przegrała, a wnuczek Piotr Myśliński z hukiem oddał list gratulacyjny, który w 101. urodziny babcia dostała od prezydenta Janusza Kubickiego.

"W rodzinie Ewy Markiewicz, gdzie w przeszłości odznaczano krzyżem Virtuti Militari, kundlizm, tchórzostwo, cynizm i obłuda traktowane są z pogardą" - napisał P. Myśliński do zielonogórskiej rady miasta.

Zdenerwowanie wnuczka stąd, że przez lata miejski zakład najpierw wpierał starszej pani, że ma długi czynszowe, a potem pozwał ją do sądu. Proces miejska firma przegrała z kretesem. Okazało się, że zakład komunalny źle naliczał staruszce czynsz, zabrał należne ulgi za brak łazienki i ubikacji. A gdy potem je oddał, pozwu o eksmisję i tak nie cofnął.

W uzasadnieniu wyroku niekorzystnego dla ZGKiM czytamy: "W momencie złożenia wypowiedzenia umowy pozwana w ogóle nie była zadłużona". Sąd wytknął też miejskiej firmie niekonsekwencje w liczeniu metrażu korytarza, brak informacji, nie stawienie się na rozprawę...
Na razie nie wiadomo, czy miasto zechce ponownie eksmitować E. Markiewicz. Urzędnicy powód jednak widzą. - Pani Markiewicz jest w domu opieki, nie korzysta od lat z miejskiego mieszkania - zauważa szef prezydenckiego gabinetu Tomasz Nesterowicz. - Tymczasem na lokale komunalne i socjalne czeka ok. 600 rodzin. Mieszkanie dostałaby jedna z nich.

- Od tego wszystko się zaczęło, od mieszkania babci. Cały czas urząd chce je zabrać - mówi Alina Myślińska, córka E. Markiewicz. - Traktuje się starszych ludzi z pogardą, wyrzuca się na bruk...
Nie ma takiego prawa, które nakazuje oddać miejski lokal, gdy przebywa się w domu opieki. Nawet jeśli ktoś ma 103 lata. - Spór o to mieszkanie toczy tak naprawdę rodzina pani Markiewicz, nie ona sama - uważa prezydent Kubicki. - Jeśli starsza pani zechce wyjść z domu opieki, dam jej trzy razy lepszy lokal...
Może będzie miał okazję swoją obietnicę spełnić. - Teraz babcia za naszym pośrednictwem będzie zabiegać o nową umowę najmu - zapowiada P. Myśliński. - Zamierzamy zrobić na Zamkowej remont i babcię zabrać do domu.

Afera nr 2

Jak to się stało, że E. Markiewicz trafiła do domu opieki, skoro rodzina zapewnia, że chce się nią opiekować? T. Nesterowicz relacjonuje: - Pani Markiewicz została tam skierowana przez sąd. W mieszkaniu przy Zamkowej nie mogła już mieszkać, bo stanowiła dla siebie i innych zagrożenie. Rodzina nie sprawowała wystarczającej pieczy nad starszą panią i potrzebna była jej pomoc. Wniosek o DPS złożył ośrodek opieki społecznej, po interwencjach sąsiadów.

- Byłam wtedy po zawale - opowiada A. Myślińska. - Ale i tak cały czas zajmowałam się mamą. Wynajęłam też opiekunkę, za którą płaciłam miejskim służbom. Mam dowody.

Skąd więc MOPS, sąd, wyrok...? - Sąsiadka mamy chciała, by to jej powierzyć mamy emeryturę i opiekę nad mamą - opowiada A. Myslińska. - To wtedy zaczęły się rozmowy z opieką społeczną... Sami złożyliśmy wniosek o Dom Kombatanta do MOPS-u, więc w sądzie przy wyroku nie oponowaliśmy. Przez półtora roku mama mieszkała nadal przy Zamkowej i była w świetnej formie, zdrowa, sprawna. Czyli co, nie opiekowaliśmy się?!

Afera nr 3

Odwiedziliśmy E. Markiewicz w Domu Kombatanta.
- Jak tu się pani mieszka? - pytamy.
- Tak sobie. Czasem dobrze, czasem źle - odpowiada starsza pani.
Jej rodzina twierdzi, że standard opieki w zielonogórskim domu jest skandaliczny. P. Myśliński pokazuje nam prusaki, które znalazł w budynku. A. Myslińska opowiada, jak zdezorientowaną mamę kilka razy przenoszono z pokoju do pokoju, jak starszą panią znaleziono podczas wichury poza domem, jak rodzina zobaczyła ją z podbitym okiem i podrapaną...

- Kiedy mama wprowadzała się do Domu Kombatanta, chodziła bez laski, a miała 98 lat. Dziś nie chodzi samodzielnie - podkreśla P. Myśliński.

"Sędziwa Ewa Markiewicz dożywa tylko i wyłącznie dzięki opiece i poświęceniu krewnych, którzy w obliczu panującej na terenie DPS patologii zmuszeni byli nie tylko do zapewnienia wyżywienia, ale i prywatnej opiekunki. Bez tych działań Ewa Markiewicz już dawno skonałaby na marginesie społeczności DPS, w zaniedbaniu, brudzie i smrodzie, w budynku zainfekowanym przez robactwo i szczury." - napisał wnuczek do rady miasta.

Dyrektor domu opieki Elżbieta Patalas - Fanajło: - To wszystko nieprawda, proszę samemu zobaczyć - zaprasza nas na wycieczkę po budynku. - Panią Ewę odwiedza głównie jej córka. Pytałam ją, kiedy widziała tutaj szczury, kiedy widziała karaluchy? Nie odpowiedziała.

Dwukrotnie postępowanie personelu domu opieki badała prokuratura. - Bo podawano babci leki na Alzheimera i oxazepam, truto ja po prostu... Naruszono też jej korespondencję - mówi A. Myślińska.
- Pani Ewa w pewnym okresie była bardzo aktywna nocą, czasami agresywna - opowiada dyrektor Fanajło. - W pewnym momencie podaliśmy pensjonariuszce neospazminę, prosiliśmy też o konsultacje psychiatrę. To był powód tych podejrzeń rodziny. Nie potwierdziły się. Prokuratura przez kilka dni przesłuchiwała w tej sprawie nasz personel i postępowanie umorzono.

A naruszenie tajemnicy korespondencji? Chodziło o to, że pracownik socjalny Sylwia Czepiżak otworzyła pismo, które E. Markiewicz dostała z ZUS-u. - Pytałam pani Ewy, czy ma otworzyć list. Odpowiedziała, że tak - opowiada pracownica DPS.

Tu też prokuratura umorzyła postępowanie.

Afera nr 4

Dom opieki społecznej wyliczył ostatnio, że E. Markiewicz na kolejne długi. Wobec placówki. Dziś już ok. 18 tysięcy złotych. Zaczęły się od wyprostowania "metryki" starszej pani. E. Markiewicz mała 98 lat i zaraz potem 101. Od tego czasu dług rośnie.

- Piszę historię rodziny i dowiedziałem się, że babcia zamieniła się datą urodzin z siostrą - mówi P. Myśliński. - Potwierdziłem to w Wilnie, babci więc zmieniono metrykę.

Jako stulatce ZUS przyznał E. Markiewicz honorowe świadczenia - ponad 2.000 złotych. Od tego czasu DPS żąda całej płatności za pobyt w placówce. Jak i od innych seniorów. Ale E. Markiewicz odmawia.
- ZUS bezpośrednio przelewa pieniądze na konto Domu Kombatanta - mówi A. Myślińska. - Placówka żąda jeszcze dopłaty, ale trudno określić, za co. Przecież mama nie ma tam rehabilitacji, terapii zajęciowej, nie korzysta z fryzjera, nie jeździ na wycieczki...

Dlaczego rodzina E. Markiewicz po prostu nie zabierze starszej pani do siebie, skoro jest jej tam źle?
- Zabierzemy, ale na Zamkową, bo tam jest babci dom - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska