Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy im!

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Od lewej: Marzena Nowacka z synkiem, pani Mariola, babcia Wiktorii Poprawskiej, Alicja Pułaczewska z synkiem
Od lewej: Marzena Nowacka z synkiem, pani Mariola, babcia Wiktorii Poprawskiej, Alicja Pułaczewska z synkiem
Każdego dnia do redakcji przychodzą listy od zrozpaczonych rodziców chorych dzieci. Proszą o pomoc w zbieraniu pieniędzy na dalsze leczenie. Może właśnie Ty jesteś w stanie zmienić życie malutkiej Wiktorii, Dawida, Mariusza...

Wiktoria Poprawska z Zielonej Góry ma 17 miesięcy. Jest śliczna, radosna i pogodna. Drobniutka i malutka. Tylko brzuszek miała ogromny, taki pękaty, jak głodujące dzieci z Etiopii. Rodzice bardzo się niepokoili, ale od lekarzy słyszeli, że taka to uroda dziewczynki.

Dopiero gdy już nie płakała, a charczała z bólu, zrobiono dokładne badania. Wyszło, że Wiktoria ma nowotwór obu nerek... Bardzo dzielnie znosiła chemioterapię, ale choroba okazała się bardziej podstępna i poważniejsza. Konieczna była operacja. Odbyła się dwa tygodnie temu w szpitalu we Wrocławiu. Lekarze wycięli wraz z węzłami chłonnymi całą lewą nerkę i część prawej.

- Nasze maleństwo czuje się względnie dobrze. Nawet trochę się uśmiecha, wcześniej tylko łezki jej leciały. Nie ma już cewnika, wkrótce zdejmą szwy... Ja to wszystko tak ciężko przeżywam, że słów mi brakuje - opowiada pani Mariola, babcia dziewczynki. Teraz wszyscy najbliżsi maleństwa z zaciśniętym gardłem czekają na wyniki kolejnych badań. Jeśli okaże się, że nowotwór daje przerzuty, Wiktoria będzie miała kolejną operację. W innym przypadku czeka ją 28 tygodni chemii...

- Najbardziej potrzebujemy pieniędzy, bo leczenie kosztuje krocie. Musimy na przykład zapłacić 450 złotych za pobyt synowej Kasi w szpitalu, która cały czas siedzi przy wnuczce - mówi babcia. - Nasza sytuacja finansowa jest bardzo ciężka. Kasię zwolnili z pracy. Syn zarabia dopiero od dwóch miesięcy. To młode małżeństwo, a ja nie jestem za bardzo w stanie im pomóc. Jestem sprzątaczką i mam niewielką wypłatę. Pożyczamy, od kogo możemy. W pomoc finansową dla Wiktorii zaangażowaliśmy już całą rodzinę i znajomych, ale nadal brakuje nam na ratowanie maleństwa. Będziemy wdzięczni i serdecznie podziękujemy za każdą, dosłownie każdą złotówkę.

Pieniądze można wpłacać na konto: Fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową", ul. Bujwida 42, 50-368 Wrocław, Bank Millenium SA 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867 z dopiskiem "Dla Wiktorii Poprawskiej".

Dawid jest fantastyczny

"Późne popołudnie. Stoję przy oknie w pokoju mojego synka i patrzę na zewnątrz. W mojej głowie jak w kalejdoskopie przewijają się zdarzenia z ostatnich trzech lat naszego wspólnego życia. Są to chwile szczęśliwe, ale także takie pełne bezsilności, która paraliżuje całe ciało. Od tych smutnych odwracam głowę, żeby zapomnieć, a uśmiecham się do chwil radosnych, gdy mój Dawid zaczął się sam podnosić w łóżeczku i siadać. Dla takich chwil warto żyć i muszę je w sobie pielęgnować, aby nie umarły. Dlaczego o tym chcę opowiedzieć? Może dlatego, żeby ktoś zrozumiał, co czuje matka chorego dziecka i może dlatego, żeby mi samej było się łatwiej z tym uporać?" - napisała do nas z prośbą o pomoc Alicja Pułaczewska z Zielonej Góry.

- Kim jest Dawid? - pytam.
- To mój synek. Najukochańszy chłopiec na świecie - odpowiada. - Ma niespełna cztery lata. Fanatyczny człowiek, który często się uśmiecha i prawie nigdy nie płacze. Choruje na padaczkę lekooporną. Choroba ujawniła się, gdy miał trzy miesiące. Lekarze stosowali różne formy leczenia, ale bez rezultatów. Miał nawet 700 ataków miesięcznie. Dosłownie co minutę...

Dawid przeszedł operację usunięcia kawałka mózgu. Potem kolejne zabiegi, badania. Ale lekarze wciąż nie powiedzieli otwarcie, czy i jak chcą go leczyć. Bezsilna mama zaczęła jeździć na turnusy rehabilitacyjne. Jeden kosztuje 4,5 tys. zł, lecz są efekty. - Mój synek powoli, ale zaczął się rozwijać. Sam siedzi, o czym wcześniej nawet nie marzyłam! - mówi z radością pani Alicja. Wszystko podporządkowała walce o zdrowie i leczenie Dawida.

- Kim ja jestem? - zastanawia się. - Matką, które chce dla swojego dziecka najlepiej i która wierzy, że wszystko będzie dobrze. Patrzę na mojego synka i mam pewność, że za jakiś czas powie do mnie: Mamo...
Jeśli chcesz pomóc Dawidowi, wpłać pieniądze na to konto: Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko", Stawnica 33, 77-400 Złotów, SBL Zakrzewo, 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010, z dopiskiem "Na leczenie Dawida Wiatrowicza, symbol 87/W".

Mariuszek zaczął mówić

Marzena Nowacka z Drzeniowa koło Cybinki była bohaterką naszego reportażu "Jeden dzień mamy" ("GL" z 26 maja). Zbierała pieniądze na terapię swojego ciężko chorego 9-letniego synka Mariusza. Jak zwykle pomogliście i dołożyliście swoje cegiełki do leczenia chłopca. - Dzięki temu, mogliśmy pojechać na turnus rehabilitacyjny, po którym Mariusz zaczął mówić. Wcześniej wypowiadał pojedyncze sylaby. Stał się też sprawniejszy, bardziej otwarty - wylicza mama. Ale konieczne są kolejne, bardzo kosztowne wyjazdy - stąd ponowna prośba o wsparcie.

- Mogę tylko liczyć na dobrych ludzi, bo w Polsce bardzo trudno być samotną mamą, a co dopiero taką, która wychowuje chore dziecko - opowiada pani Marzena. - Ojciec Mariusza mnie zostawił, że ja tylko o synku i o synku myślałam. Że on poszedł w odstawkę. Że mi się pomieszało, gdzie słońce, a gdzie ziemia. Że z bycia matką sobie sposób na życie zrobiłam! Jak się czasami wkurzę, to żartuję, że mu zawiozę Mariusza. Niech sam zobaczy, jaki mam fajny sposób na życie. Ciągle w podróży.

Pani Marzena kilka razy w tygodniu ze swojego bloku, co pamięta PGR, wywozi PKS-em Mariusza do lekarzy i terapeutów. Przeróżnych, bo chłopczyk ma nadpobudliwość, opóźnienie (ruchowe, emocjonalne i społeczne), padaczkę, autyzm...

- Najgorzej jest jesienią i zimą, gdy tułamy się po ulicach, czekając na autobusy - stwierdza mama. - Mariusz ma w Zielonej Górze babcię i tatę. Napisałam do niego z prośbą, czy nie moglibyśmy czasami poczekać u niego na PKS. Nawet słowem nie odpisał. Mijał nas kiedyś w drodze na dworzec. Miał supersamochód, żel na włosach, słoneczne okularki... Ale w jednym miał rację. Moje dziecko to całe moje życie. Raz mnie lekarze "pocieszyli", że szybko umrze. Aż się zagotowałam. Nigdy w życiu!

Jeśli możesz pomóc pani Marzenie, wpłaty kieruj na konto: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, PEKAO SA o/Warszawa 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362, z dopiskiem "Darowizna na leczenie i rehabilitację Mariusza Lisowskiego".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska