Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Kubacki: - Brakuje nam mężów stanu

Redakcja
fot. Fabryka Obrazu
O swej wspaniałej karierze, przygodzie z polityką, standardach życia politycznego i kiepskiej kondycji polskiej młodzieży mówi Rafał Kubacki, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w judo.

RAFAŁ KUBACKI

RAFAŁ KUBACKI

Ma 42 lata. Jeden z najbardziej utytułowanych polskich judoków. 17-krotny mistrz Polski, dwukrotny mistrz świata. Trzy razy startował w igrzyskach. W 1993 został zwycięzcą plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca. Był radnym sejmiku dolnośląskiego. Bezskutecznie startował w wyborach do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz Senatu. Był też kandydatem na prezydenta Wrocławia. Na zdjęciu w scenie z filmu "Quo Vadis" w reżyserii Jerzego Kawalerowicza, gdzie zagrał Ursusa.

- Spędził pan wiele lat na macie jako zawodowy sportowiec. Co pan zapamiętał szczególnie z czasów, gdy walczył i zdobywał medale?
- Marzeniem każdego sportowca jest wystąpić na igrzyskach i to mi się udało, z czego jestem bardzo zadowolony. Udziałowi w tej imprezie towarzyszą niesamowite przeżycia, które będę pamiętał do końca życia. To jest coś wspaniałego. Pamiętam też walki, które dawały mi medale mistrzostw świata i Europy. Pamiętam momenty wzruszenia, radości. Jest tego sporo. Sport dał mi bardzo dużo. Osobiście najważniejszy był pierwszy złoty medal dla Polski na mistrzostwach świata, który wywalczyłem w 1993 roku.

- A czego pan żałuje?
- Żałuję, że nie udało mi się wywalczyć trofeum podczas igrzysk. Mam medale wszystkich kolorów ze wszystkich imprez poza igrzyskami, a te jak wiadomo są dla zawodowego sportowca najważniejsze. Startowałem trzykrotnie w igrzyskach, ale niestety, ani razu nie udało mi się przywieźć z tej imprezy medalu.

- Karierę sportową skończył pan dość wcześnie, bo w wieku 33 lat. Dlaczego?
- Jeden ze znanych piosenkarzy śpiewał, że trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Podpisuję się pod tymi słowami. W sporcie bardzo ważne jest to, by nie rozmieniać się na drobne. Nie każdy potrafi powiedzieć w odpowiednim momencie pas. Wydaje mi się, że ja skończyłem karierę w odpowiednim momencie. Mogłem co prawda startować kilka lat dłużej, ale wtedy nie zostałbym zapamiętany jako zawodnik odchodzący w momencie, gdy był na szczycie.

- Jak wyglądało zderzenie z inną rzeczywistością?
- Sport jest piękną kartą w moim życiu, ale to życie nie kończy się na nim. Dziś realizuję się na innych polach i muszę powiedzieć, że różne cechy, które pomagały mi w sporcie pomagają mi dziś w codziennej pracy. Sport uczy wytrwałości, nieustępliwości, szacunku dla przeciwnika. To wszystko przydaje się w życiu.
- Jest pan też politykiem. Szacunek dla przeciwnika, o którym pan mówi to przymiot, którego chyba brakuje polskim mężom stanu. Jak by pan ich ocenił?
- Myślę, że to, co się dzieje w polskiej polityce nie odbiega jakoś zasadniczo od standardów w innych demokracjach. Wszędzie są spory, waśnie, zwady. To w demokracji naturalne. One towarzyszyły jej od samego początku i nie wygląda na to, by miały zniknąć. Jesteśmy w Polsce zbulwersowani i zszokowani poziomem dysputy publicznej, ale nie tylko my mamy z tym problem. Szkoda tylko, że media skupiają się głównie na poszukiwaniu afer, sensacji, a nie promują tych polityków, którzy mają coś sensownego do powiedzenia. Pamiętajmy o słowach Winstona Churchila, że różnica pomiędzy mężem stanu a politykiem polega na tym, że mąż stanu myśli o kolejnym pokoleniu, a polityk o następnych wyborach. Niestety, w Polsce mamy polityków, a brakuje nam mężów stanu.

- Czym pan się dzisiaj zajmuje?
- Do stycznia prowadziłem zajęcia na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Obecnie ze względu na inne obowiązki przebywam na urlopie bezpłatnym. Dziś jestem dyrektorem Centrum Wychowania i Kształcenia OHP w Oleśnicy. Trudno było mi pogodzić te dwie funkcje stąd wziąłem urlop bezpłatny.

- Jako dyrektor Centrum Wychowania i Kształcenia OHP ma pan stały kontakt z młodzieżą. Jak by pan ocenił kondycję fizyczną młodych Polaków?
- Jesteśmy coraz słabsi. W związku z tym rodzi się pytanie, czy te programy, które są realizowane podczas zajęć wychowania fizycznego są skuteczne. Ja jestem zwolennikiem ogólnego "sportowania się" Polaków. Nie chodzi o to, by ktoś dobrze technicznie odbijał piłkę, ale by w ogóle ją odbijał. Im częściej, tym lepiej. Tylko pięć procent społeczeństwa nadaje się do profesjonalnego uprawiania sportu. Oferta powinna być kierowana do tych 95. Niestety, póki co, takiej oferty nie ma.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska