Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te rudery straszą zielonogórzan!

Alicja Bogiel
Krzysztof Kowalski kiedyś do Estrady chodził posłuchać muzyki. Czasami też pracował tu jako ochroniarz. Teraz przechodzi obok Hali Ludowej prawie na każdym spacerze z synem Łukaszem. I nie może już patrzeć na to, co z Estrady zostało
Krzysztof Kowalski kiedyś do Estrady chodził posłuchać muzyki. Czasami też pracował tu jako ochroniarz. Teraz przechodzi obok Hali Ludowej prawie na każdym spacerze z synem Łukaszem. I nie może już patrzeć na to, co z Estrady zostało
Taki widok w centrum miasta to wstyd - uważają zielonogórzanie, patrząc na teren po byłej Estradzie. Opuszczonych ruin jest w mieście sporo. Niektóre grożą zawaleniem, sypią się z nich dachówki, a właściciele i tak nic sobie z tego nie robią. Trzeba to zmienić!

Kiedyś na Wrocławskiej straszyła Polska Wełna. Teraz nie chce się patrzeć na drugą stronę ulicy. W byłej Hali Ludowej nie ma części okien i drzwi, wokół zerwane płyty chodnikowe, dziko rosnące krzaki... Na tyłach częściowo już rozebrane hale Polskiej Wełny. - To taka świetna lokalizacja. Samo centrum miasta. A taki syf! - mówi z niesmakiem pani Janina, która mieszka na pobliskiej ul. Lwowskiej.

Ogień strawił hale

Niedawno na tyłach Hali Ludowej wybuchł pożar. Pisaliśmy o nim kilkukrotnie, bo przy okazji odnalazła się pamiątkowa tablica poświęcona więźniarkom Gross Rosen, które podczas wojny pracowały w tych budynkach. Sierpniowy pożar zniszczył 150 m konstrukcji byłych hal produkcyjnych. Teraz niewykorzystywanych. Zdaniem strażaków i policji, zaprószono w nich ogień. Prawdopodobnie zrobili to bezdomni, zbieracze złomu lub młodzież. "Siedzą tam, ćpają i piją" - pisał do nas internauta Wydra.
Wypalone konstrukcje wyburzono i wywieziono z ul. Wrocławskiej, ale opuszczone budynki nadal straszą. Już od miesięcy opisujemy zrujnowaną Estradę - apelujemy, by w końcu coś z tym miejscem zrobić. Od byłego właściciela posesji trudno było uzyskać jakąkolwiek obietnicę - nie chce kontaktów z prasą, ostatnio wyrzucał nas z hal za Estradą. Teraz Hala Ludowa zamieniła jednak właściciela. Liczymy na to, że sytuacja się zmieni.

Cała lista potworków

Estrada jest największym "potworkiem" w centrum miasta. Ale takich opustoszałych i zrujnowanych budynków jest więcej. Ostatnio policzył je radny Kazimierz Łatwiński. I doliczył się ich aż 44. - Rudery niepokoją nas od dłuższego czasu. Chciałem dowiedzieć się, co władze miasta robią w ich sprawie - mówi radny. Urzędnicy magistratu do dawna przekonują, że niewiele albo i nic nie mogą zrobić. Bo w Polsce obowiązuje "świętość własności prywatnej" i "takie jest prawo". - Do właścicieli posesji wysyłane są pisma, które mają zmobilizować ich do uporządkowania terenu - mówi Monika Wiśniewska z biura prezydenta. - Jeśli dwa pisma nie dają rezultatów, sprawy kierowane są przez straż miejską do sądu.

Ile takich spraw skierowano do sądu? - Trudno powiedzieć - odpowiada Wiśniewska. -Strażnicy nie prowadzą takich statystyk. Dopiero na początku roku otrzymamy sprawozdanie.

Jak trudno cokolwiek wyegzekwować od prywatnego właściciela posesji, pokazuje przykład właśnie Hali Ludowej. Dwa lata temu na tym terenie nastąpiła awaria kanalizacji. Przez dwa tygodnie fekalia płynęły ul. Wrocławską, a właściciel działki nie pozwalał nawet wejść ekipie wodociągów. Dopiero postępowanie administracyjne, interwencja Sanepidu i policji doprowadziły do usunięcia awarii.
Zdaniem K. Łatwińskiego wystarczyłoby czasami, by urzędnicy mobilizowali właścicieli budynków. - Trzeba im napisać, że brak dbałości o budynek nie jest akceptowany. Wywierać presję. W części przypadków da to efekty. Jednocześnie można pokazać im, że mogą korzystać z dotacji na rewitalizację.

Kary? Mogą być!

Dotacje są, ale na zabytki. I to nie są pieniądze, po które łatwo sięgnąć. Konserwator próbuje więc również w inny sposób mobilizować właścicieli zabytkowych posesji. Wojewódzka konserwator Barbara Bielinis -Kopeć jest jednym z niewielu rozmówców, która mówi wprost o karach finansowych. - To właściwie nie kara, ale grzywna celem przymuszenia właściciela posesji do zabezpieczenie zabytku - tłumaczy konserwator. - W Polsce niektórzy konserwatorzy dają nawet 15 tys. zł grzywny. My stosujemy niższe.

Konserwator też jednak narzeka na to, że nie jest łatwo zmobilizować właściciela posesji. - Czasami trwa to dwa lata zanim nasza decyzja się uprawomocni i można wyegzekwować nakaz - opowiada B. Bielinis - Kopeć.

Podobno jeszcze trudniej jest, gdy nie chodzi o zabytki, ale o brzydactwo czy ruinę. Tu najwięcej do powiedzenia ma nadzór budowlany. - To inspektor nadzoru ma możliwości, by zmusić właścicieli posesji do określonego zachowania - mówi Jerzy Synowiec, mecenas z Gorzowa, który wydał walkę ruinom i przy pomocy "GL" wygrał ją w kilku przypadkach. - Zgłosiłem do inspektora kilka obiektów szpecących miasto. Niektóre już wyburzono.

Zielonogórski inspektor nadzoru budowanego Edward Ujma przyznaje, że to jego obowiązek eliminować rudery. Prawo budowlane mówi wprost, że... - Możemy wydać nakaz rozbiórki lub nakaz remontu budynku - wylicza inspektor. - Ale przy braku współpracy ze strony właściciela posesji trudno nakaz wyegzekwować. Wiele osób nie odbiera korespondencji, odwołują się, lekceważą nakazy. Wtedy możemy skierować sprawę do sądu lub prokuratury. Niestety, takie przypadki kończą się umorzeniem postępowania z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu.

Jak mówią urzędnicy, bezkarni są najczęściej ludzie majętni, którzy kupują zrujnowane budynki i trzymają jako lokatę kapitału. Jeden z takich domów mieści się na rogu ul. Piotra Skargi i Sikorskiego. Chociaż sypią się z niego dachówki, a właścicielem posesji jest jeden z najbogatszych zielonogórzan, nie chce remontować budynku.

Ale i w takim przypadku inspektor nadzoru nie powinien odpuszczać. - Wtedy skuteczna jest upierdliwość - twierdzą urzędnicy.- Nękanie właściciela posesji listami, karami, częstymi kontrolami.
Łatwiński proponuje, by w urzędzie stworzyć bazę informacji o ruderach i systematycznie mobilizować ich właścicieli.

Na razie rozwiązaniem problemu jest zwykle zmiana właściciela posesji. Budynek obok posterunku policji na deptaku dopótyt straszył swoim wyglądem, dopóki nie kupiły go osoby zainteresowane prowadzeniem interesów. Dziś jest tam restauracja i biura.

Hala Ludowa też zmieniła ostatnio właściciela. W planach jest tam hotel sieci Campanile. - I jest tam już ważne pozwolenie na budowę - mówi Wiśniewska z biura prezydenta.
Zielonogórski hotel ma być jednym z czterech, które firmy Louvre Hotels i Warimpex wspólnie wybudują w naszym kraju. Oby nasz powstał jak najszybciej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska