Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autor ksiażki o wojennym Głogowie odnaleziony

tok
- Nawiązał ze mną także kontakt wnuk jednego z robotników przymusowych, którego widać na zdjęciu w książce, ma większą kolekcję takich zdjęć – mówi Przemysław Lewicki.
- Nawiązał ze mną także kontakt wnuk jednego z robotników przymusowych, którego widać na zdjęciu w książce, ma większą kolekcję takich zdjęć – mówi Przemysław Lewicki.
Już blisko dwa tysiące egzemplarzy "Festung Glogau 1944-45" rozeszło się po świecie. Autora odnaleźli bohaterowie jego książki.

Przemysław Lewicki pisząc tę książkę nie spodziewał się, ze będzie to taki hit. - Choć zdają sobie sprawę z braków i błędów - mówi. - Zostało mi 80 egzemplarzy z trzeciego wydania, czyli rozeszło się już prawie 2 tys. książek. I trzeba znów dodrukować. Nim powstała "Festung Glogau 1944 - 45" nie sądziłem, że z człowieka prowadzącego biznes z częściami samochodowymi zmienię się w pisarza, wydawcę i sprzedawcę książek.

Tym wszystkim musiał się zająć sam, gdy skończyły się egzemplarze wydane z pomocą Towarzystwa Ziemi Głogowskiej. - Ale ta książka wiele mi dała - zapewnia autor. - Skontaktowali się ze mną ludzie, których wspomnienia znalazły się w mojej książce. I powiem szczerze, że planuję kolejne wydanie, które będzie rozszerzone i to znacznie. Zakres czasowy też będzie większy.

Prosili go o to czytelnicy. - Co ciekawe ludzie, którzy znają te historie, chcą też o nich poczytać. Bo sami mi je opowiadali i prosili o to - wyjaśnia autor. - Spotkałem dwoje ludzi, których wspomnienia wydrukowaliśmy. Nawiązał ze mną także kontakt wnuk jednego z robotników przymusowych, którego widać na zdjęciu w książce.

Pisarz jest już umówiony z tym człowiekiem, bo dysponuje kolekcją fotografii z tamtego okresu. - Ale niestety dotąd nie udało się natrafić na żadne zdjęcia z prowadzonych działań wojennych - przyznaje autor. - Nawiązałem też kontakt ze szwagrem córki komendanta twierdzy. Byłem przekonany, że ci ludzie nie żyją. A tu okazuje się, że ona była w Głogowie w lecie i kupiła moją książkę. Przez nią dotarli do mnie.

Głogowianin liczy na trwały kontakt i nowe informacje dotyczące komendanta. Zwłaszcza, że Niemcy liczą na informacje od niego.
P. Lewickiego najbardziej ucieszyło, że nawet naukowcy z tytułami profesorów kupowali jego książkę.

- Jedną napisałem dla córki, a miesiąc temu na świat przyszedł mój syn i dla niego też coś muszę napisać. Dlatego konieczne jest wznowienie rozszerzone - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska