Miejsce, gdzie doszło do tragedii nie wygląda groźnie. To ośrodek nad pięknym leśnym jeziorem nieopodal Witnicy. Katastrowa wydarzyła się na sportowym boisku porośniętym trawą i z dwoma bramkami do piłki nożnej. Sielankowy obrazek w niedzielne południe mąci widok dwóch smutnych mężczyzn z łopatą i grabiami. Do czarnego worka zbierają ziemię przesiąkniętą krwią zmarłego skoczka. Pozostaje krąg skopanego gruntu z maleńką różyczką pośrodku...
Skakał na szybkim spadochronie
Do tragedii doszło około 18.30 w sobotę podczas wesela. To miała być dodatkowa atrakcja, prezent dla pana młodego. Dwóch skoczków wykonywało ewolucje na spadochronach. Skakali z latającej dość wysoko motolotni.
- Pierwszy wylądował bez żadnych problemów. Szybko się stało jasne, że coś złego stało się z tym drugim. A potem mocno uderzył w ziemię - opowiadał dzisiaj świadek wydarzenia. Pracuje i mieszka w Ustroniu. Miejsce katastrofy ma na wyciągnięcie ręki. Opowiadał, że ewolucjom przyglądali się goście weselni, którzy półkolem otaczali boisko do piłki nożnej. - Straszliwa tragedia - komentował dziś miły mężczyzna w średnim wieku.
Od przyjaciela zmarłego dowiedzieliśmy się, że to był licencjonowany skoczek spadochronowy. Pracował w wojskowej jednostce specjalnej w Lublińcu. W pierwszym komunikacie policji o tragedii w Ustroniu podano, że skoczkowi nie otworzył się spadochron.
- Naturalnie, że się otworzył. To był szybki, sportowy spadochron. Ale on lądował pod światło, mogło go oślepić słońce, może źle ocenił odległość do ziemi - mówił w niedzielę przyjaciel ofiary.
Fakty ustali komisja
Po 20 minutach od tragedii przyjechała pierwsza karetka z ratownikiem medycznym, za kolejnych 20 pojawiła się następna, już z Gorzowa i prawdopodobnie z lekarzem. - Długo stali. Potem jeszcze przyjechała żandarmeria i jeszcze jakieś służby - opowiadał nam świadek wydarzenia.
Według jego słów pierwsze rozpoznanie było takie, że mężczyzna przeżyje. - Być może dlatego weselnicy wrócili na zabawę. Ale przerwali ją nad ranem. Chyba kiedy się dowiedzieli, że on nie żyje - mówił.
Po wypadku nieprzytomny skoczek trafił na oddział intensywnej opieki medycznej gorzowskiego szpitala. Mimo olbrzymiego zaangażowania gorzowskich lekarzy zmarł w niedzielę o 3.30.
- Co tam się faktycznie stało, ustali specjalna komisja. Wypadek ten traktowany jest jako katastrofa w ruchu lotniczym - mówiła nam dzisiaj Justyna Migdalaska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?