Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pałac Książęcy we Wleniu

Zbigniew Janicki
fot. Zbigniew Janicki / GL
Pałac książęcy miał swoje wzloty i upadki. Rozgrywały się w nim wielkie wydarzenia na światową skalę, nie ominęły go dramatyczne i sensacyjne epizody. To wszystko można zobaczyć, przenocować, przekonać się. Tajemniczości dodaje pohukiwanie stałej rezydentki - sowy.

Pałac Książęcy znajduje się na dobrach, które od średniowiecza stanowiły własność wpływowego rodu Czedliczów (Zedlitz) we Wleniu. Nazwa włości "Kleppelsdorfer Hof" wywodzi się od "koni wojennych", hodowanych na potrzeby pobliskiego zamku Lenno.

W pałacu rozgrywały się spektakularne wydarzenia. Jednym z właścicieli był Hannos z żoną Marysią (z domu von Seidlitz), znany jako rycerz rabuś z zamku. Budowla kilkakrotnie płonęła. Podpalona została m.in. w 1641 r. Dokonali tego Szwedzi, którzy mścili się na ówczesnym właścicielu pełniącemu funkcję komisarza wojennego.

Ogrodowa magia

W 1741 r. wleńskie włości przejął rotmistrz pruskiej królewskiej jazdy konnej Wawrzyniec Jakub Held (Bohater) d'Arlé. Od podstaw odbudował posiadłość w stylu francuskiego baroku. Powstał także ogród, który został otoczony wysokim kamiennym murem. Park do dzisiaj zachwyca swoim wyglądem. Można przechadzać się alejkami, wśród zasadzonej niegdyś na środku, kępy czerwonych buków, które od samego początku są najwyższymi drzewami.

Park przechodził przeobrażenia m.in. pod koniec XIX w., kiedy właściciel Wilhelm Rohrbeck był członkiem Towarzystwa Dendrologicznego i wcielał w życie swoja pasję. Powstał wówczas pokaźny ogród botaniczny. Pasjonat zasadził wiele rzadkich okazów krzewów i drzew. Do dzisiaj zachowały się np. wiśnia japońska, tulipanowce, magnolie, octowce, wierzba argentyńska, lipy oraz modrzewie. Nie brakuje krzewów np. są rododendrony, jałowce, żywotniki, butlee, tawuły, derenie, żylistki, kielichowiec wonny, kielichowec chiński, berberysy czerwone, wierzby japońskie, młode cisy.

Na wiosnę ziemia pokryta jest białą kołderką z kwitnącego siódmaczka leśnego. Zaciszne miejsce przy pałacu ma ciekawych bywalców. Zarządca mówi, że pohukiwanie sowy wieczorową porą sprawia, że park staje się bardziej ciekawy i tajemniczy. Miejsce to ożywiają także inne zwierzęta np. czarne i rude wiewiórki, nietoperze, ropuchy, jaszczurki, padalce, zaskrońce, łasiczki, kuny, a czasami borsuk.

Muzyczny akcent

Ale wróćmy do arcyciekawej historii pałacu. W 1894 r. właścicielem obiektu został Wilhelm Rohrbeck. Był multimilionerem, ponieważ za astronomiczną sumę sprzedał swoje rodzinne gospodarstwo Tempelhof pod Berlinem. Mając wielkie możliwości finansowe dokonał gruntownego remontu pałacu. Nie zawsze na korzyść. Prawdopodobnie wtedy bardzo uproszczono elewacje, dach pokryto miejscowym łupkiem, za to część frontową otoczono pięknym kutym ogrodzeniem. Jako wielki miłośnik muzyki Wilhelm Rohrbeck konsultował się z największymi berlińskimi autorytetami muzycznymi i tzw. domem muzycznym "Simon".

Jego nabytkiem stała się francuska fisharmonia artystyczna z fabryki Viktora Mustela. Jednak po długim i niefachowym transporcie uległa uszkodzeniu. Naprawą cennego instrumentu zajął się Johannes Titz, który wprowadził liczne ulepszenia, nadając tzw. "niemieckie brzmienie". Pomysły były wykorzystane w macierzystej fabryce. Poza seryjną produkcją powstawały tam słynne na cały świat instrumenty, czyli zarezerwowane tylko dla koneserów fisharmonie Johannesa Titza.

Sensacyjny zamach

Nie mniej ciekawa historia miała miejsce na początku XX w., kiedy jedyną dziedziczką wielomilionowej fortuny była Jenny Agnes Hedwig Dorothea Rohrbeck. Piękna właścicielka olbrzymiego majątku była znana i bardzo lubiana. Przede wszystkim za to, że chętnie pomagała ubogim. Ale jako bogata szesnastolatka była także narażona na olbrzymią zawiść w rodzinie. Zginęła w zamachu, w pamiętne południe 14 lutego 1921 r.

To wstrząsnęło całym Wleniem. Okoliczności śmierci, dochodzenia i procesu wzbudzały zainteresowanie w całych Niemczech, a nawet na świecie. Tym wszystkim byli zainspirowani pisarze. Emocje wzbudzała nieprofesjonalnie prowadzona sprawa sądowa. W swojej książce "Meine Herren Geschworenen" całą sytuację ośmieszył Hans Habe. Wymiar sensacyjny zamierza obecnie pominąć niemiecki pisarz Jochen Schneider, który po przyjeździe, podczas zbierania materiałów do publikacji zachwycił się urokiem Wlenia.

Powojenna rzeczywistość

Po II wojnie światowej pałac podzielił losy większości tego typu zabytków. Został całkowicie okradziony z wyposażenia przez NKWD. W budynku zamieszkały cztery rodziny, a kolejne pięć w budynkach gospodarczych. Od 1953 r., w ramach PGR-u Winiogóra, znajdowała się siedziba dyrekcji, zakład remontowo budowlany, warsztaty i magazyny.

W latach siedemdziesiątych, zrujnowany pałac podlegał pod cementownię, jako ośrodek kolonijno - wypoczynkowy. Po kilku latach ruina pałacu została przeznaczona do rozbiórki. Zbawieniem był przyjazd dyrektora Zakładu Transportowego Poczty Polskiej. Chciał wziąć udział w przetargu na rozbiórkę, gdy jednak zobaczył pałac, postanowił go wyremontować na ośrodek wypoczynkowy, a później hotel. W 2004 r. pałac kupił przedsiębiorca spod Gdańska. Remontuje, a jednocześnie obiekt udostępnia jako pensjonat.

Pałac stał się nawet "bohaterem" filmu. Na przełomie października i listopada 2007 gościła ekipa filmu "Droga do raju". Powstawała poetycka opowieść o dziewczynie z małego miasteczka i jej drodze do lepszego, ciekawszego życia. Reżyserem i scenarzystą jest Gerwazy Reguła, w roli głównej wystąpiła znana z serialu "Ranczo" Ilona Ostrowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska