Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech N. najpewniej udusił swoją żonę, matkę dziewięciorga dzieci. Grozi mu dożywocie (szczegóły)

Piotr Jędzura 0 68 324 88 80 [email protected]
Podejrzany trafił do policyjnej izby zatrzymań. Prokurator zamierza przedstawić mu zarzut zabójstwa. Najpewniej wystąpi też z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie.
Podejrzany trafił do policyjnej izby zatrzymań. Prokurator zamierza przedstawić mu zarzut zabójstwa. Najpewniej wystąpi też z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. fot. KMP Zielona Góra
Wczoraj za kotarami w oknach kamienicy przy ul. Owocowej 1 37-letni Wojciech N. krok po kroku pokazywał policjantom, jak odbierał życie swojej żonie Sylwii. Choć zwłoki zostały już stamtąd zabrane, w powietrzu nadal było czuć fetor.

Wszystko wskazuje, że 30-letnia kobieta została uduszona. Prokuratura nie podaje szczegółów. - Z uwagi na skomplikowany charakter sprawy, a zwłaszcza trudności w ustaleniu mechanizmu zgonu ofiary, podjęto decyzję o przeprowadzeniu sekcji zwłok - informuje prokurator Alina Dobrowolska z zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej. Sekcja zostanie przeprowadzona dziś w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Da ona odpowiedź na pytanie o to, jak zginęła kobieta. Okaże się również, czy była ona w ciąży, jak twierdzą sąsiedzi.

Wpadł w zasadzę

Ciało odkryła siostra ofiary 1 września. Poszła do Sylwii zaniepokojona jej kilkudniową nieobecnością. Zaalarmowała również policję i razem weszli do mieszkania. Ciało było już w stanie rozkładu. Według ustaleń policji ofiara nie żyła od czterech do sześciu dni.

- Jak tylko mieliśmy uzasadnione podejrzenie zabójstwa, ruszyły poszukiwania mordercy - wyjaśnia kom. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej komendy. Policjanci ustalili, że Wojciech N. najpewniej udusił kobietę podczas kłótni. Przygotowali na niego zasadzkę. - Wpadł na ulicy miasta w dniu odkrycia zwłok - mówi kom. Stanisławska. Zaraz po zatrzymaniu powiedział, że "sam chciał się zgłosić na policję". W chwili zatrzymania był trzeźwy.

Pił i bił

Wczoraj ustalaliśmy szczegóły dramatu. Wiemy, że zanim doszło do tragedii, policja wszczęła przeciwko N. dochodzenie w sprawie bicia i znęcania się nad żoną. Wojciech i Sylwia mieli dziewięcioro dzieci. Najmłodsze jest jeszcze w szpitalu. Prawdopodobnie dziesiąte było "w drodze". - Sylwia była w ciąży - opowiada jedna z sąsiadek. Zdaniem innego sąsiada Wojciech mawiał, że chce mieć tyle dzieci, co w drużynie piłkarskiej. Sąsiedzi wspominają, że Wojciech notorycznie "pił i bił".

Sylwia w opinii sąsiadów od alkoholu też nie stroniła. - W domu była bieda, ale na dwie komórki to pieniądze mieli - dziwi się sąsiadka. Inna opowiada o ich zakupach po tym, jak dostali pieniądze na ostatnie dziecko. - Zaraz buty za ponad 200 zł sobie kupił, a dziecko to w szpitalu zostawili - mówiła oburzona.

Ustaliliśmy, że rodzina była pod stałą opieką pomocy społecznej. - Zajmowali się nimi: pracownik socjalny i asystent rodziny. Ich praca była od początku skazana na niepowodzenie. Ta rodzina nie chciała współpracować - mówił nam wczoraj Mieczysław Jerulank, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zielonej Górze.

Wcześniej pracownicy socjalni w sądzie przyznali, że konieczne jest odebranie rodzinie dzieci. Sąd tak też zadecydował: ośmioro dzieci Sylwii i Wojciecha zostało umieszczonych w domu dziecka. Dziewiąte, najmłodsze zostało w szpitalu.

Rodzina dostawała z pomocy społecznej zasiłki. - Byli cały czas wspierani, choć unikali spotkań z pracownikiem socjalnym - mówił nam dyr. Jerulank. Zdarzało się, że nie było ich w domu w dniach umówionych wizyt pracownika socjalnego. Szef ośrodka wspomina, że ostatnio Sylwia i Wojciech mieli umówione spotkanie z psychologiem. Też nie przyszli.

Wizja lokalna

Podejrzany trafił do policyjnej izby zatrzymań. Prokurator zamierza przedstawić mu zarzut zabójstwa. Wczoraj była wizja lokalna. Wokół starej kamienicy przy ul. Owocowej 1, nieopodal targowiska, zebrał się tłum gapiów. Choć ciało zamordowanej już dawno było zabrane, to jednak pozostał fetor rozkładających się zwłok. Ludzie bali się z nami rozmawiać o Wojciechu N. - Mogłabym powiedzieć dużo, ale boję się, że jak on wyjdzie, to i mnie zabije - mówiła kobieta z dzieckiem na ręku.

Prokuratura najprawdopodobniej wystąpi z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie N. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że mężczyzna przyznał się do zabójstwa. Grozi mu za to dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska