Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Miodek: - Polski nie jest trudny!

Aleksandra Łuczyńska 0 68 363 44 60 [email protected]
Prof. JAN MIODEK, 63 lata. Pochodzi z Gór Tarnowskich, mieszka we Wrocławiu. Dyrektor instytutu filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Żona Teresa, syn Marcin. Jest autorem wielu publikacji dotyczących poprawności językowej. Przez wiele lat prowadził program telewizyjny „Ojczyzna polszczyzna”, w którym udzielał porad.
Prof. JAN MIODEK, 63 lata. Pochodzi z Gór Tarnowskich, mieszka we Wrocławiu. Dyrektor instytutu filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Żona Teresa, syn Marcin. Jest autorem wielu publikacji dotyczących poprawności językowej. Przez wiele lat prowadził program telewizyjny „Ojczyzna polszczyzna”, w którym udzielał porad. fot. Aleksandra Łuczyńska
Rozmowa z prof. Janem Miodkiem.

- Wygłosił Pan wykład o języku wojskowym dla żołnierzy z 10 BKPanc w Świętoszowie. Czym żołnierska gwara różni się od innych?
- To język zwarty, szybki. Charakteryzuje się zwięzłością, nawet jeśli żołnierze nie znajdują się na polu walki. Nawet fonetycznie jest on bardzo skrócony, skondensowany. To jednocześnie prawdziwa mozaika terminów pochodzenia tureckiego, ormiańskiego, niemieckiego.

- Interesuje się Pan językiem innych grup zawodowych, np. polityków?
- Od kilku lat jest zniesmaczony tym, co dzieje się na polskiej scenie politycznej, dlatego też nie przykładam specjalnej uwagi badawczej do dokonań językowych na tym polu. Dużo ciekawszy jest dla mnie język sportowy, który od lat mnie fascynuje.

- Polacy zasypują Pana pytaniami dotyczącymi poprawności językowej. To oznacza, że nie radzimy sobie z naszym językiem, czy jest on aż tak trudny?
- Ależ nie! Język polski ma ortografię o jakieś sto razy łatwiejszą niż inne języki świata! Nawet gramatyka nie jest tak trudna. Tym się jednak różnimy od innych narodów, że przykładamy szczególną uwagę do poprawności językowej. Kiedyś widziałem, jak w tramwaju dwóch panów prawie się pobiło sprzeczając o to, czy mówić "otworzyłem" czy "otwarłem". Zobaczyli mnie i zapytali, więc ja im na to "nie ma się o co kłócić, bo obie formy są poprawne". Ale Polacy lubią roztrząsać takie dylematy.

- Skąd bierze się w nas taka drobiazgowość?
- Prawdopodobnie ma to podłoże historyczne. W czasach zaborów wszystko co polskie było niezwykle ważne. Pielęgnowaliśmy język, tradycje, bośmy się bali, że zostaniemy zrusyfikowani czy zgermanizowani.

- Dziś, kiedy zalewa nas fala anglicyzmów, nie walczymy z tym zbyt ostro. To dobrze czy źle?
- Nie ma się czego bać, kiedy przychodzą one do naszego języka naturalnie. Gdy jednak ktoś przyjeżdża z Anglii po półrocznym pobycie i udaje, że nie pamięta, jak się nazywa stół to nie coś jest nie tak.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska