Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lena Brudzińska: - Mam ciągle nadzieję że to nie koniec

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 [email protected]
Lena Brudzińska. Pałac w Chichach zobaczyła po raz pierwszy dziesięć lat temu. I jak stwierdziła była to miłość od pierwszego wrażenia. Obiekt kupiła od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Lena Brudzińska. Pałac w Chichach zobaczyła po raz pierwszy dziesięć lat temu. I jak stwierdziła była to miłość od pierwszego wrażenia. Obiekt kupiła od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. fot. Mariusz Kapała
Rozmowa z Leną Brudzińską śpiewaczką, właścicielką pałacu w Chichach.

- Przed rokiem mówiła pani o pałacu w Chichach jak o swojej wielkiej miłości. Teraz słyszę o przymiarkach do sprzedaży...
- Bóg postawił mi to wspaniałe miejsce na drodze. Miłość od pierwszego wejrzenia i to z wzajemnością. Byłam, jestem tutaj bardzo szczęśliwa i czuję, że życie ma sens. Zrobiłam, co mogłam zrobić i uważam, że uratowałam pałac... Więcej dać temu miejscu już nie mogą.

- I teraz poddaje się pani?
- A co mam zrobić? Oczywiście wszyscy stwierdzą, że nie wytrzymałam finansowo remontu, ale tutaj nie o pieniądze chodzi. Zawsze dziękowałam za to, iż przez całe życie robiłam to, co kochałam. Śpiewałam. Za ludzi, którzy chcieli mnie słuchać. I stąd poczucie, że mam jakiś dług do spłacenia. Nie wiem, może chodzi o pewien rachunek piękna. I dlatego pragnęłam, aby to miejsce ożyło. Organizowałam koncerty, spotkania artystyczne... Ludzie to docenili, pięknie było widzieć łzy wzruszenia w ich oczach. Jednak sama już nie mogę. I trochę też nie potrafię.

- Przepraszam, a na co pani liczyła?
- Trochę na pomoc samorządu, ludzi, którzy odpowiadają za to, co dzieje się w gminie, powiecie, regionie. Niedawno wybrałam się na sesję małomickiej rady i zaprosiłam do siebie radnych. Chciałam pokazać gospodarzom, co zrobiłam i opowiedzieć o moich planach. Później dowiedziałam się, że jeden z radnych zapytał: po co właściwie ta baba do nas przyszła. Odpowiedź była jedna: jak zwykle po pieniądze. Czyli właśnie dano mi do zrozumienia, że radnych, gminę nie obchodzę. Zresztą ja, jak ja. Ale nie obchodzi ich zabytek, który mógłby być perełką. I wówczas coś we mnie pękło.

- Pomysł na pałac w Chichach?
- Kilka już było, ale mi nie odpowiadają. Nie chcę, aby był to dom spokojnej starości, nie chcę gastronomii. Marzy mi się miejsce, ostoja... kultury. Niekoniecznie przez duże "K". ostatnio rozmawiałam z właścicielem pałacu w Szybie, który próbuje robić to samo. Nie jest to łatwe. Byłoby wspaniale, gdyby zechciało się tutaj zainstalować Towarzystwo Bory Dolnośląskie. Coraz częściej zastanawiam się, czy warto. Przecież mnie tutaj nie chcą.

- Mówiła pani, że sąsiedzi w Chichach najpierw mieli panią za krezuskę, a później za... kretynkę, które porwała się z motyką na słońce?
- Ooo, sąsiedzi są fantastyczni. Chociaż nadal nie traktują mnie jak swoją. Gdy mnie nie ma przychodzą w stawie łowić ryby. Gdy jestem już się nie pokazują... Jednak ludzie mnie nie zawiedli.

- Jak można sprzedać miłość i dziesięć lat życia...
- Nie kupiłam tego miejsca, by zbić fortunę. Ani aby zdobyć sławę, gdyż swoje pięć minut w życiu już miałam. Stąd bawią mnie ludzie, którzy za wszelką cenę chcą trafić na świecznik. Jednak moja przygoda z Chichami to, nawet dla tak dojrzałej kobiety jak ja, ważna lekcja.

- Jaka?
- Że niestety nie wszyscy ludzie są dobrzy. Źle wystartowałam, bo oszukano mnie już przy sprzedaży pałacu, zapewniając, że dach jest w doskonałym stanie. To miała być jedyna rzecz, która była nowa i miała być porządna. Z jego powodu po raz pierwszy w życiu napisałam donos. Do prokuratury. Jak można było zrobić taką fuszerkę. Praktycznie bez więźby dachowej, bez belek stropowych. Oryginalną dachówkę sprzedano, a w zamian położono buraczkowe szkaradzieństwo. Moim zdaniem ktoś powinien za to odpowiedzieć. Niestety tylko moim zdaniem.

- To koniec?
- Marzę o tym, aby to nie był koniec. Niestety inne moje marzenia i nadzieje dotyczące Chichów okazały się płonne. I aż się boję pomyśleć, że będę musiała opuścić to miejsce. To będzie jak zdrada. Ale sama także czuję się zdradzona...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska