Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straszny dwór czyli dom pełen wad

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
fot. Beata Bielecka
Jak marzenie o własnym gniazdku w koszmar, utrapienie i walkę z usterkami zmienić się może.

- Nie chcemy żyć pod strachem, że krokwie nie utrzymają konstrukcji czy też wejdzie wilgoć - mówią Falkowscy. Grzyb jest u Tazbirów, którzy pytają, czy ich dom nie gnije od podstaw. Obie rodziny już sądzą się z wykonawcą, firmą Kopahaus z Barlinka. Ciepielowie i pan L. pozwy szykują.

- Ludzie skarżą się... - zaczynam.
- Ale co to znaczy ludzie? To stwierdzenie ogólne, nie mogę się do niego ustosunkować - przerywa mecenas Grzegorz Szprych, choć wie, że chcę rozmawiać o skargach czterech rodzin. Dzień wcześniej firma Kopahaus dostała nazwiska, by móc się przygotować do spotkania. Wydelegowała prawnika, gdyż ,,zarząd zraził się do dziennikarzy z powodu nierzetelnych publikacji''. Mecenas uprzedza, że o Tazbirach i Falkowskich nie będzie rozmawiał.

- Bo toczą się sprawy w sądzie i to on orzeknie, kto ma rację. Kopahaus wniosła o oddalenie powództwa w całości - mówi. Dla niego tych dwóch spraw w naszej rozmowie nie ma. Nie istnieje więc pojęcie ,,ludzie'', rzecz bowiem dotyczy dwóch pojedynczych przypadków: Ciepielów i pana L. Dla mnie - wprost przeciwnie.

Domek na starość

Domek przy Żwirowej w Gorzowie. Biały, ładny jak z obrazka. Miał być na spokojną starość. Dorobek życia. - I żyjemy pod strachem, że wejdzie wilgoć i grzyb - mówi Leon Falkowski.

To jego żona Teresa wypatrzyła reklamę Kopahaus, w Gorzowie na Rolniku. Domek z drewna, co ważne - stawiany w trzy miesiące. - 200 tys. zł, niedrogo, a że mieliśmy działkę... - mówi kobieta. Oboje opowiadają, jak w firmie przyjęli ich po królewsku. - Gdy podpisaliśmy umowę i wpłaciliśmy 10 proc., to się zmieniło. Oni mieli prawa, my żadnych - stwierdzają Falkowscy.

Mankamenty wyszły już przy odbiorze. - Dachówki źle podocinane, krzywe krokwie przybite gwoździami. Przy dużych opadach śniegu nie wytrzymają. Połamali drzwi wejściowe, po czym zespawali i takie zamontowali, więc wiatr hula. Tynk przy drzwiach puchnie, będzie odpadał - wymienia Falkowski. I najważniejsze: brak izolacji poziomej, czyli na fundament nie położono folii, a od razu konstrukcję. - Drewno może zacząć gnić, stąd obawa, że pojawi się wilgoć - tłumaczy pan Leon. O naprawienie usterek proszą od półtora roku. Bez skutku. - Do sądu, do sądu słyszeliśmy, gdy upominaliśmy się o naprawę - mówi Falkowska.
No i poszli.

Dom do zburzenia?

W sądzie o swoje prawa walczą Tazbirowie. - Mąż pracował w Kopahaus, przyjaźnił się z prezesem. Chcieliśmy mieć dom, pokazano nam więc postawiony już w Gorzowie. Wzorcowy - opowiada Wioleta Tazbir. Za działkę i dom cztery lata temu zapłacili 530 tys. zł.

- Majątek! - stwierdza kobieta. Najpierw wylazł grzyb. - Wilgoć jest tak straszna, że śmierdzą wszystkie ciuchy. Trzeba je prać tuż przed założeniem - mówi. Kopahaus szukało przyczyn, bez powodzenia. Tazbirom obiecano nawet, że jak trzeba będzie, zburzą dom i postawią nowy. Od półtora roku firma u nich już się nie pokazuje.

Tazbirowie nie potrafią wymienić wszystkich wad budynku. Chcą, żeby zrobił to sądowy biegły. Mówią o niedziałającym ogrzewaniu podłogowym w kuchni, wilgoci przy drzwiach i oknach, pękaniu desek w salonie. - Nie wiemy, czy mimo poprawek dom nie gnije od podstaw, czy został właściwie zaimpregnowany i czy nie grozi zawaleniem - dodaje pani Wioleta. Zdjęcia z grzybami i innymi usterkami Tazbirowie wywiesili w internecie. Firma pozwała ich za to do sądu. Na forum toczy się gorąca dyskusja.

Dom przeterminowany

Ciepielowie wybrali Kopahaus, bo firma obiecywała dom w trzy miesiące. Ich miał być gotowy w zeszłym roku, 30 października. Stanął w marcu tego roku. - Budowa to był horror. Dopominanie się o jej rozpoczęcie, roboty, gdy były przestoje. Dzwoniłem, wysyłałem maile, jeździłem do Barlinka. Mam dwie grube teki korespondencji z firmą - mówi Wiesław Ciepiela.

Na projekt domu czekał pół roku. - Umowę podpisaliśmy w grudniu 2007 r., wpłaciliśmy 10 proc. wartości, projekt dostałem w maju i to z błędami. Dopiero po poprawkach mogłem starać się o pozwolenie na budowę - opowiada. Według mecenasa firmy Ciepielowie podpisali umowę w grudniu, bo trwała promocja i ,,sami określili termin budowy na wrzesień 2008 r.'' - To firma zaproponowała termin, ale obiecała, że może szybciej rozpocznie budowę. Zobowiązała się, że projekt domu dostaniemy w styczniu. Bez tego nie da się uzyskać pozwolenia na budowę - mówi Ciepiela.

Mecenas Szprych stwierdza, że opóźnienie w budowie powstało z winy inwestora. I podsuwa pismo, gdzie firma wypomina Ciepielom brak przyłącza gazowego, a bez ogrzewania nie można prowadzić prac wykończeniowych.

- Gdyby dom postawiono w terminie, ogrzewanie nie byłoby potrzebne - zauważam. Później w mailu prawnik pisze jeszcze, że: ,,Budowa mogła się rozpocząć 1 sierpnia. Zgodnie z zapisami umowy inwestor zobowiązany jest zapewnić na budowie prąd i wodę. Państwo Ciepiela zapewnili prąd i wodę pod koniec września - a więc z dwumiesięcznym opóźnieniem''.

Ciepiela jest zaszokowany takimi odpowiedziami. - Dom miał stanąć w październiku, ogrzewanie nie było potrzebne. A problemy z wodą i prądem wyniknęły właśnie dlatego, że dostałem bardzo późno projekt. Zresztą, choć wodę dostarczyłem jeszcze w sierpniu, a szkielet domu postawiono przy pomocy agregatu prądotwórczego, firma i tak nie budowała. Bo jej robotnicy wyjechali do Niemiec. Firma opowiada więc bzdury - mówi. Czeka na usunięcie usterek. Zapowiada pozew.

Dom o wielu wadach

Pan L. (- Proszę bez nazwiska, zna mnie dużo ludzi - mówi) wymienia tylko wady najpoważniejsze: nie działa ogrzewanie podłogowe w łazience, w brodziku nie spływa woda i nie jest to powierzchowna przyczyna, szpara w drzwiach wejściowych na pół centymetra.

- Przez rok nie dostałem dziennika budowy, nie mogłem więc uzyskać pozwolenia na użytkowanie domu. Przez rok musiałem korzystać z drogiego budowlanego prądu. Straciłem kilka tysięcy złotych - mówi. Przez trzy lata od oddania domu Kopahaus spisywała wady cztery razy. Próbowali naprawić drzwi. Do końca nie wyszło, a ościeżnice i ściany jeszcze straszą. - W tym przypadku spółka bierze winę na siebie. Pracownik wysłany do usunięcia usterki przekazał, że wykonał prace - tłumaczy prawnik Szprych.

Ogrzewanie? - Wymieniliśmy termostat. Być może trzeba wymienić czujnik, który jest pod płytkami. Pracownicy umawiali się z panem dwa razy, ale kiedy przyjeżdżali, nikogo nie było - mówi mecenas.

- Bzdury! Raz zadzwonili, że jadą, byłem w pracy. To zwyczajowe ściemnianie i kłamstwa firmy - oburza się pan L. Zdaniem mecenasa jeśli to czujnik, usterka nie będzie winą Kopahaus, ale firmy, która go wyprodukowała.

Dziennik budowy? ,,Całkowitą winę za opóźnienie budowy ponosi inwestor. Przyczyną opóźnienia była zmiana przez niego wprowadzona do projektu. Inwestor postawił szambo w innym miejscu. Każda tego typu zmiana wymaga zaakceptowania przez projektanta.

Niestety przez dłuższy czas był on nieuchwytny'' - to odpowiedź mecenasa z maila. Pan L. aż kipi ze złości: - W książce podpisali się fachowcy bez uprawnień, zakwestionowało to starostwo. I dopiero po roku wpisała się osoba z uprawnieniami. Firma specjalizuje się w robieniu idiotów z klientów. Idę do sądu.

Mecenas Szprych w mailu do redakcji napisał, że Kopahaus wybudowała 396 domów. Ciepiela: - Jeśli w takim tempie jak mój i na takich warunkach, współczuję wszystkim klientom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska