Mieszkańcy gminy Brody nie chcą więc, aby powstała u nich kopalnia węgla brunatnego. Nie pomogły ani obietnice milionów, ani argumenty samorządowców i polityków, że inwestycja jest wielką szansą dla całego regionu.
Wczoraj tuż przed południem do lokalu wyborczego w Brodach stała kolejka chętnych. Członkowie komisji kręcili głowami z niedowierzaniem. O 12.00 głosowało już więcej ludzi niż dwa tygodnie temu na eurowyborach w ciągu całego wyborczego dnia! - Po prostu nam jest bliski ten temat, a debata, która toczyła się ostatnio, dała szansę na wyrobienie sobie zdania -argumentuje Piotr Ksiuk, mąż zaufania komisji w Brodach.
Rekord już przed mszą
O tej samej porze w Bieczu frekwencja przekroczyła już 21 proc., a było przed mszą i przyjazdem autobusu, który woził głosujących. Już o tej porze wszystko wskazywało, że większość wyborców powie "nie". - Nie po to uciekałam tutaj ze Śląska, aby teraz mówić "tak" i znów mieszkać obok kopalni - argumentowała Maria Hanousek.
Anna Kret też nie chce kopalń. Tutaj mieszka, z tą okolicą chce wiązać przyszłość. Wątpliwości nie ma małżeństwo Kulczyków z Marianki, a przede wszystkim nie wierzy w obietnice górników, bo to "typowe gruszki na wierzbie". - Niech bajki o tych milionach i miejscach pracy opowiadają dzieciom - dodaje Władysław Kalicki z Biecza.
W opozycji do większości jest Benedykt Szafrański. Zgadza się on z opiniami, że ta inwestycja to jedyna szansa dla okolicy. Ze strefy ekonomicznej wyszły nici, przejście graniczne nie nakręciło koniunktury, turystów także nie widać.
- Postawiłam krzyżyk przy "tak" - przyznała Halina Gawron. - Nawet nie dla siebie, ja już tego wszystkiego nie dożyję. Ale dla młodych, żeby im było lepiej.
W samo południe
Niemal w samo południe głosował też Paweł Mrowiński, inicjator oporu przeciwko kopalniom. - Rozmowy z ludźmi bardzo mnie podbudowują - mówi. - I wierzę, że nasza, mieszkańców, wola będzie egzekwowana. W końcu zgodnie z prawem referenda są rozpisywane tylko w sprawach ważnych dla wspólnoty i ich wyniki są wiążące.
Przeciwnicy inwestycji nie ukrywają, że owocne były dla nich ostatnie dni. Swoją siłę i determinację pokazali podczas debat, a i akcję agitacyjną mieli lepiej przygotowaną. Wystarczyło przejechać przez gminę - na wielu płotach wiszą hasła "Nie dla kopalni" i "Nie damy się wykopać".
- Przede wszystkim uszanuję decyzję mieszkańców, chociaż byłbym bardziej zadowolony, gdyby mieszkańcy postawili na rozwój - wójt Zbigniew Wilkowiecki do ostatniej chwili miał nadzieję, że wynik będzie na "tak". - W ogólnym rozrachunku odkrywka i elektrownia jest dla nas szansą. Mam nadzieję, że referendum nie podzieli naszej społeczności, staram się tonować nastroje.
Nie pomogły miliony
Dziś na konferencji prasowej wynik referendum skomentują górnicy i energetycy. Trudno, aby byli zadowoleni, gdyż w przekonanie mieszkańców do swoich argumentów poświęcili sporo czasu. Przede wszystkim wymieniali sumy, które rocznie mają trafiać do gmin Brody i Gubin - 25,5 mln zł. Do tego 1 tys., a nawet 2 tys. miejsc pracy. I wartość inwestycji - 20 mld zł. Plus oczywiście godziwe odszkodowania dla wysiedlonych, rolników, leśników, rybaków...
A po zakończeniu eksploatacji obiecują zostawić kwitnące ogrody, jeziora, a może nawet skocznię narciarską. Słowem: przełom w życiu gminy, która nie łapie się w żadnych rankingach - ani zamożności, ani gospodarności. Górnicy i energetycy mieli nadzieję na sukces, gdyż ich racje podzielali samorządowcy i politycy z marszałkiem lubuskim Marcinem Jabłońskim, który mówił, że to wielka szansa nie tylko dla gminy, ale i regionu.
Co dalej? Teraz z niepokojem wszyscy zainteresowani będą nadsłuchiwali wieści z gminy Gubin. Tam także szykuje się referendum.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?