Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tuż pod bokiem zielonogórskiej grupy Sky Piastowskie wyrosła Zamek TV

Zdzisław Haczek 0 68 324 88 45 [email protected]
Szkoda, że filmów, które powstają w zamkowych murach, nie można upowszechniać. Dane i wizerunki aktorów z Centrum chroni jednak - jak w przypadku każdego pacjenta - ustawa.
Szkoda, że filmów, które powstają w zamkowych murach, nie można upowszechniać. Dane i wizerunki aktorów z Centrum chroni jednak - jak w przypadku każdego pacjenta - ustawa. fot. Paweł Janczaruk
Przed chwilą w sali kominkowej zamku umilkły brawa i krzyki. Siedzimy ze "Stefanem", "Panem Bogiem", "Diabłem", "Aniołkiem", "Poszkodowanym"... Jak to jest grać w filmie? - Fajnie! - pada odpowiedź.

Na ekranie beztrosko podskakuje "Dziewczynka z zapałkami". Zamyka się z paczką papierosów w toalecie. Wkrótce słychać potężny kaszel. Co na to Andersen? Gdyby obejrzał film "Trochę inne bajki", musiałby... wybaczyć.

Setka dzieciaków śmieje się i bije brawo, widząc Czerwonego Kapturka z wirującym "kogutem" na głowie. Kiedy jednak w "Strasznym filmie 13" zza zamkowych drzwi dochodzą tajemnicze dźwięki, najmłodsza grupa cichnie. Cóż, klimat horroru z użyciem utworów Metallicy i... Anawy Marka Grechuty się udziela.
Z kolei na "Love Story" dziewczętom wilgotnieją oczy. Całkiem współczesna historia Jej i Jego tu, w zamkowych salach, to film wręcz kultowy. Wieczorami w pokojach dziewcząt słychać piosenki ze ścieżki dźwiękowej.

Trafił "za szkołę"

Dziś w sali kominkowej oglądamy pięć filmów. W całej półtorarocznej historii wytwórni Zamek TV powstało ich już 17. We wszystkich grają dzieci i młodzież, którzy trafiają do Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze. Ze skierowaniem od lekarza rodzinnego. Bo w szkole nie idzie nauka, nie udaje się zapanować nad emocjami, bo coś ciągle nie wychodzi... Krzysztof, grający "Stefana" w filmie "Piekło i niebo", na pytanie, dlaczego tu trafił, odpowiada krótko: - Za szkołę.

A może tak fabuła?

Marcin Łokciewicz, czyli pan Marcin, pracuje z dziećmi w Zaborze 11 rok. Pedagog terapeuta bywa w kinie na tyle często, że któregoś dnia wpadł na pomysł, by zamiast rejestrować kamerą przygotowywane przez podopiecznych artystyczne prezentacje, kręcić z nimi filmy. Wszak o zgubnym wpływie alkoholu, narkotyków też można opowiedzieć czy to w bajce na opak, czy w fabule "Boiska", gdzie naśmiewający się z piłkarzy konsumenci piwa w finale lądują nieprzytomni w trawie. I przegrywają.

Rok temu zamkowa "Ballada o Przemku" wygrała nawet Festiwal Filmowy "Stop Agresji", w którym startowały cztery gimnazja z powiatu zielonogórskiego. Imprezę zorganizowały Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych Gminy Zabór i tutejsze Publiczne Gimnazjum. Jury szefował Grzegorz Lipiec - reżyser i scenarzysta ze słynnej niezależnej zielonogórskiej grupy Sky Piastowskie.

Żadnej siary nie ma

Ale w wytwórni Zamek TV filmy nie mają być tylko ilustracją haseł. - Na początku starsi bali się występować w filmach, bo siara, bo inni będą się śmiać - opowiada pan Marcin. - A dziś mamy więcej chętnych do grania niż ról. Doszło do tego, że na występ trzeba sobie zasłużyć - mieć najlepsze oceny z zachowania. Dzieci odkryły, że można być lubianym, akceptowanym, odnieść sukces bez szerzenia agresji, bez sięgania po alkohol, narkotyki.

Idealna scenografia

Centrum w Zaborze sprzyja położenie. Samodzielny obiekt, otoczony parkową zielenią to nie to, co gdzie indziej w kraju: przyklejony do szpitala dla dorosłych oddział. Jest miejsce na kompleks do fizjoterapii, kilka boisk i jeszcze na odkryty basen.

Swoją rolę gra - dosłownie - zamek. Zabytkowe mury to idealna filmowa scenografia! Pięknie zresztą "wygrana" w najnowszej produkcji "Piekło i niebo". W sali kominkowej co rusz salwy śmiechu na sto gardeł. To na ekranie piwniczne sklepienia: światło latarki wydobywa z mroku tłumek "jęczących" postaci. Scena jak z ożywionego średniowiecznego płótna.

Ale szatan już wysyła parę bohaterów: "Stefana" i "Krystynę" do nieba. W przyzamkowym ogrodzie siedzą sobie "Pan Bóg" z "Aniołkiem"... Na widowni wrzawa nie gaśnie. I faktycznie - w głosowaniu publiczności "Piekło i niebo" zwycięży.

Duszyczki czyścimy...

Czy młodym aktorom (wiek: od 8 do 18 lat, miejsce zamieszkania: padają nazwy z całej Polski) trudno stanąć przed kamerą?

- Jako zabawę to traktujemy - mówi Grzegorz, grający "Pana Boga".
- Trema była i będzie zawsze, ale idzie się przełamać - odpowiada "Stefan", który w filmie piłując minę, wyleciał z żoną w powietrze.
- Fajnie jest zobaczyć siebie na ekranie, pośmiać się, nawet z samego siebie - to już podkreślają wszyscy.
- I muzyka jest fajna, bo na przykład moja ulubiona Doda - pada z ust Huberta, filmowego ojca "Krystyny".

A odpowiedzialny za realizacje pan Marcin zaspokaja wszelkie gusta. "Faszeruje" ścieżkę dźwiękową rockiem nowoczesnym (Green Day) i starym (Bugdie), tu wrzuci Happysad, tam Grechutę. A krzyżakowi każe prosić o rękę Śpiącej Królewny przy przeboju "Schrei" niemieckiego Tokio Hotel.

Sam też pan Marcin przed kamerą czasem staje. W finale "Piekła i nieba" zamiata zamkowy dziedziniec (Centrum jest remontowane) a przybyszom do Czyśćca wyjaśnia, że tu "dusycki też trochę czyścimy...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska