Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mandat od drogówki - żeby go uniknąć wymyślamy nawet choroby w rodzinie

Piotr Jędzura 0 68 324 88 80 [email protected]
fot. Archiwum
Bóle brzucha, pośpiech do szpitala, chora babcia, mama, dzieci lub nawet groźba zamknięcia restauracji. Takie wymówki słyszy drogówka sięgając po bloczki mandatowe.

Policjanci z ruchu drogowego najczęściej wypisują mandaty kierowcom. Z tego powodu kojarzeni są głównie z grzywną. Prewencja też wlepia mandaty, ale to oczywiście na drogówkę najwięcej się narzeka. Kierowcy czują się wręcz krzywdzeni. Jak to już bywa, medal ma dwie strony. Kierowcy, którzy złamią przepisy, żeby uniknąć mandatu wymyślają różne historie.

Choroby w rodzinie. To zdecydowany numer jeden wśród wymówek. Najwięcej kierowców zatrzymanych za przekroczenie prędkości spieszy się, bo... w szpitalu leży chora mama, babcia lub dzieci. Ogólnie na widok mandatu wszyscy w rodzinie chorują.

Druga sprawa wśród chorobowych wymówek to konieczność szybkiego zakupu leków. - Kierowca patrzy na radar i mówi, że chore dziecko czeka na leki. Oczywiście kierowca dopiero jedzie do apteki, oj pędzi do apteki - opowiada nam jeden z lubuskich policjantów.

Bywa i symulacja choroby. Kierowca wyjaśnia, że wiezie żonę lub dziewczynę, która fatalnie się czuje. Pasażerka na widok policjanta oczywiście zwija się z bólu na siedzeniu, najczęściej trzymając się za brzuch lub z ręąa trzymaną na sercu, bo powietrza brakuje. - Miałem tak kilka razy, więc widząc tak cierpiącą osobę szybko proponuję wezwanie karetki pogotowia, i... następuje ozdrowienie - opowiada jeden z zielonogórskich policjantów z drogówki.

Bezrobocie to numer dwa wymówek mandatowych. Zatrzymany kierowca zapewnia, że od dawna nie ma pracy. Niemal płacze. - I co ja do garnka dzieciom włożę - szlocha. Tu sklasyfikujemy też bankrutów. Kierowca sunie wozem wartym kilkaset tysięcy złotych, na ręku ma złoty zegarek, drogi garnitur, ale... firma pada. Tłumaczy, że w firmie nie ma ruchu, że w kasie pusto, że ma same długi. - Mandat, Boże nie stać mnie na niego - często słyszą policjanci.

Jest też czas świąteczny wymówek, dwa razy w roku. Wynika to z konieczności zrobienia prezentów dla dzieci. - No, panie policjancie, a za co kupię dzieciom prezenty, czy pod choinką ma być pusto, jak dostane grzywnę to dzieci będą bez podarków - pyta kierowca z politowaniem.

Wymówka na cwaniaka, zdecydowanie najgorsza. - Pan o wszystkim zapomni, ja zapomnę, pan nie będzie miał problemów i ja nie będę miał problemów - mówią i tak. Są i gorsi. - Po co mandat, przecież chce pan dalej pracować w mundurze - cwaniakują.

Inni zapewniają, że tego mandatu nie zapłacą. - To pan go zapłaci - mówią do policjanta. Jeszcze inni natychmiast proszą o wniosek do sądu grodzkiego. Kiedy policjant zaczyna go przygotowywać proszą jednak o... mandat.

Wymówka na zdziwienie. Tak też przecież bywa. - A skąd pan wie, że to ja jechałem za szybko, że to moje auto - najpierw jest zdziwienie. Mija szybko po oglądnięciu filmu nagranego przez wideorejestrator.

Jest też i tak. - Nie, no nie złamałem przepisów, pan chyba coś źle widział - twierdzi kierowca. - Pasy miałem zapięte, tylko trzymałem się za nie właśnie, kiedy pan patrzył - wyjaśnia kierowca. A co z komórką? - A jak mi udowodnicie, że jechałem i rozmawiałem przez telefon - mówi policjantom. Jak? Obaj złożą zeznania w sądzie.

Zdarzają się też prawdziwie szczere "kwiatki". - Jechałem szybko, bo zaraz zamykają restauracje z "fastami" - mówił jeden z kierowców. Inny przyznał, że pędzi, bo bardzo lubi szybką jazdę. Kolejny powiedział, że nie czuł prędkości w aucie. - To już bylo 180 km - niedowierzał.

A co na to policjanci? - Wystarczy być normalnym - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska