Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpacz i łzy za dębem. W Przylepie drwale wycięli wiekowe drzewo

Krzysztof Fedorowicz 0 68 324 88 19 [email protected]
- Dąb został wycięty, gdy roiło się na nim od radośnie ćwierkających bywalców. Drzewo tętniło nie tylko swoim życiem, ale i skrzydlatych lokatorów - żałują mieszkańcy Przylepu i dodają, że to był ich dąb i wielka część ich małej ojczyzny.
- Dąb został wycięty, gdy roiło się na nim od radośnie ćwierkających bywalców. Drzewo tętniło nie tylko swoim życiem, ale i skrzydlatych lokatorów - żałują mieszkańcy Przylepu i dodają, że to był ich dąb i wielka część ich małej ojczyzny. fot. Mariusz Kapała
- Następnego dnia rano przeżyłam szok - Jolanta Bińkowska z Przylepu jeszcze wczoraj nie może dojść do siebie. - Ptaki, co mieszkały na drzewie zanosiły się płaczem u mnie na podwórku!

- Gdy przyjechali na naszą ulicę drwale, by usunąć wiekowe drzewo, z którym zżyłyśmy się od dziecka, nie mogłyśmy uwierzyć w to, co się dzieje - rozpacza pani Jolanta.

- Wezwaliśmy policję, ale ci wylegitymowali mieszkańców, bo okazało się, że gmina wydała pozwolenie na wycinkę - nie kryje irytacji Danuta Szadurska. - A przecież urzędnik złamał prawo, bo na drzewie gniazdowały ptaki.

- W okresie lęgowym nie wolno wycinać drzew, na których ptaki założyły gniazda, uczyłem się tego na studiach - wkurza się Łukasz Szadurski. - Jak mogło do czegoś takiego dojść w państwie prawa?

- Jestem pewna, że ptaki miały tam gniazda, bo z okna widziałam jak latają na drzewo z drobnymi gałązkami - przyznaje Bińkowska. - Potem, gdy rozmawiałem z urzędnikiem, przyznał mi, że wycinka była błędem. Sądzę nawet, że gryzło go sumienie. W dniu wycinki wziął urlop, by nie widzieć jak usuwają to cudo przyrody...

Miał prawie 500 lat

- Pamiętam ten dąb od dziecka. W latach 50. i 60. wisiała na nim tabliczka, że jest pod ochroną - mówi Aleksandra Majchrzak. - Byłam zszokowana, kiedy zobaczyłam, że to drzewo tną. Bardzo mi żal, że tak się stało.

- Drzewo miało tabliczkę, że jest pomnikiem i widziałem mapę, na której wiek drzewa określono między 450 a 500 lat! - potwierdza Marian Łuszczek, mieszkający w Przylepie przy ul. 22 Lipca. - To był zabytek historii i jeśli każdy zabytek będziemy spuszczali, to staniemy się narodem bez historii! Należało zakonserwować tę perełkę Przylepu!

O usunięcie drzewa wystąpił mieszkaniec nowo wybudowanego domu, stojącego naprzeciw 25-metrowego dębu. Jacek Barczyński z urzędu gminy Zielona Góra zdecydował o wycince i przekonuje, że kierował się względami bezpieczeństwa.
- Drzewo miało potężny ubytek w pniu i jego masa wywierała duży nacisk na tę dolną część - stwierdza urzędnik.

- Decyzja nie była błędem, natomiast następnym razem wycinki będziemy planować w takim terminie, by nie bulwersować miłośników ptaków. Dąb został sprawdzony i nie stwierdziliśmy ptasich gniazd. Wszystko poszło zgodnie z prawem.

Bez opinii dendrologa

Ale mieszkańcy ul. Turystycznej są innego zdania. - Jeśli zabytkowe drzewo było niebezpieczne, urząd nie powinien wydawać pozwolenia na budowę - protestuje Damian Mądry. - Żal za dębem ogromny.

- Mogło stać. W miastach i poza nimi dziurawe zabytkowe drzewa stoją, leją w nie beton, leczą, zabezpieczają - rozkłada ręce Jan Barański. - Dlaczego gmina nie zasięgnęła opinii dendrologa?

- Nie było takiej potrzeby, drzewo było ewidentnie chore, poza tym takie ekspertyzy sporo kosztują - tłumaczy Barczyński.
Gmina za usunięcie dębu zapłaciła 1230 zł 50 gr.

Ile przeciętny Kowalski zapłaciłby gminie, gdyby bez jej zgody usunął drzewo? Na podstanie art. 85 ustawy o ochronie przyrody, w przypadku drzewa o obwodzie powyżej 300 cm, maksymalna kara za 1 cm obwodu wynosi 2336,67 zł. Czyli za jakieś 450 cm - tyle miał mniej więcej usunięty dąb - przyszłoby zapłacić... 1 mln 51 tys. 501,50 zł.

- Tą sprawą powinna zająć się prokuratura. Z urzędu. A nie na doniesienie mieszkańca - stwierdza Ł. Szadurski.

KOMENTARZ

Urzędnik jak car

Według naszego szalenie naiwnego prawa - wójt, burmistrz i prezydent są organami ochrony przyrody. Urzędnik wydający decyzję o ścięciu drzewa ma pełną władzę. To znaczy nie musi z nikim jej konsultować. Co jeśli na dębie były gniazda - a trudno nie uwierzyć mieszkańcom, że były - czy urzędnik ponosi odpowiedzialność, że nie zadbał o ptaki? Jak gmina wycina to... zawsze wycinka jest legalna - stwierdza z przekąsem pewien znany przyrodnik i zauważa, że urzędnik za wadliwą decyzję nie ponosi również odpowiedzialności finansowej.

Nie musi zapłacić tego miliona z hakiem. Co najwyżej dostanie naganę od wójta, ale możemy być pewni, że nie dostanie. Wójt bowiem może mieć gdzieś ochronę przyrody, gdy może zasłonić się troską o bezpieczeństwo mieszkańców. A... ekspertyza dendrologa? Oczywiście nie była potrzebna, skoro... urzędnik to stwierdza. Ale zapytam przekornie: może ktoś wie, jak tę pełnię władzy odebrać urzędnikowi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska