Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrzeźbił największą kwadrygę w Europie. Teraz walczy o honorarium

Krzysztof Kołodziejczyk 0 68 324 88 70 [email protected]
Artur Wochniak jest zielonogórskim artystą – rzeźbiarzem. W 1998 roku obronił dyplom z rzeźby u profesora Józefa Kopczyńskiego na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Pracował jako nauczyciel rzeźby w liceum plastycznym. Obecnie od kilku lat ma własną pracownię, a na koncie wiele rzeźbiarskich prac i wystaw. Artur inspirację czerpię z życia, codziennych sytuacji i z ludzi, którzy go otaczają. Jego rzeźby są komentarzem rzeczywistości, dlatego niekiedy bije z nich ironia, żart, groteska, kpina. Rzeźbi bardziej pod wpływem własnych emocji, niż z chęci wywoływania ich u odbiorcy. Lubi bawić się formą, kształtem i znaczeniem, bo jak mówi dla artysty sztuką nie jest tylko coś wyrzeźbić, ale znaleźć sposób jak sensownie „ugryźć” temat. Jest artystą odważnym i śmiałym w pomysłach. Jedne z jego ostatnich rzeźb, to para nagich turystów leżących na plaży, wcale nie skrępowanych własną nagością… Na reakcje obruszonych odbiorców odpowiada - sztuka jest wolna, a nagość w moich rzeźbach daleka od pornografii i destrukcji. Jestem silny, bo wierzę w to, co robię i wiem, że robię swoje.
Artur Wochniak jest zielonogórskim artystą – rzeźbiarzem. W 1998 roku obronił dyplom z rzeźby u profesora Józefa Kopczyńskiego na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Pracował jako nauczyciel rzeźby w liceum plastycznym. Obecnie od kilku lat ma własną pracownię, a na koncie wiele rzeźbiarskich prac i wystaw. Artur inspirację czerpię z życia, codziennych sytuacji i z ludzi, którzy go otaczają. Jego rzeźby są komentarzem rzeczywistości, dlatego niekiedy bije z nich ironia, żart, groteska, kpina. Rzeźbi bardziej pod wpływem własnych emocji, niż z chęci wywoływania ich u odbiorcy. Lubi bawić się formą, kształtem i znaczeniem, bo jak mówi dla artysty sztuką nie jest tylko coś wyrzeźbić, ale znaleźć sposób jak sensownie „ugryźć” temat. Jest artystą odważnym i śmiałym w pomysłach. Jedne z jego ostatnich rzeźb, to para nagich turystów leżących na plaży, wcale nie skrępowanych własną nagością… Na reakcje obruszonych odbiorców odpowiada - sztuka jest wolna, a nagość w moich rzeźbach daleka od pornografii i destrukcji. Jestem silny, bo wierzę w to, co robię i wiem, że robię swoje.
Mało kto wie, że Artur Wochniak z Zielonej Góry wyrzeźbił największą kwadrygę w Europie. Bogini na rydwanie powozi teraz końmi na dachu pałacu w Brunszwiku. A twórca walczy w sądzie o honorarium - prawie 350 tys. zł.

Pomysłodawcą była niemiecka Fundacja Richarda Borka. Zniszczona podczas II wojny światowej kwadryga miała powrócić na dach pałacu Schloss-Arkaden. Eksperci z Niemiec oszacowali, że wartość projektu to 2 mln euro, będzie do tego potrzebnych czterech rzeźbiarzy i 12 pomocników. Wyliczyli, że całość miałaby powstać w ciągu dwóch lat.

Rzeźbił w styropianie

W poszukiwaniu odlewni, która będzie w stanie zrealizować tak olbrzymie zamówienie, ale za niższą cenę, pomysłodawcy trafili do Komornik pod Poznaniem. Emil Kosicki, właściciel firmy odlewniczej DBA, w lutym 2006 skontaktował się z Wochniakiem.

Znali się wcześniej, bo zielonogórski artysta odlewał u niego swe prace. Kosicki sondował, czy nie podjąłby się wyrzeźbienia sporych rozmiarów konia. Pokazał mu zdjęcia i model gipsowego wierzchowca wysokości 1,4 m. Chciał, żeby Wochniak powiększył go trzykrotnie.

Artysta wykorzystał metodę, którą opracował w Austrii przy wykonywaniu scenografii do operetki. Zdecydował, że będzie rzeźbił w... styropianie. Kosicki przydzielił mu swego pomocnika. Wochniak pracował po kilkanaście godzin dziennie, w śniegu, deszczu i słońcu. - Po skończonym projekcie regenerowałem się kilka miesięcy - podkreśla.

Tymczasem zleceniodawca pytania o umowę i konkretną cenę miał zbywać. - Mówił, żebym się nie martwił, że na pewno mnie nie oszuka, że podpisze ją, jeśli Niemcy zatwierdzą pierwszego konia - opowiada artysta. Później dowiedział się, że będzie musiał wyrzeźbić cztery konie i boginię Brunonię na rydwanie.

W maju pod Poznań przyjechała komisja z Niemiec na odbiór pierwszego modelu. Przyjęła go bez większych zastrzeżeń, ale wtedy Wochniak pierwszy raz zaczął coś podejrzewać. - Byłem kompletnie ignorowany. Niemcy zupełnie mnie pomijali. Kosicki uspokajał, mówił, że wiedzą o mnie i byli mną zainteresowani. Uwierzyłem - przyznaje. Dużo później okazało się, że nie wiedzieli nic.

Fundator był zaskoczony

Artur Wochniak jest zielonogórskim artystą - rzeźbiarzem. W 1998 roku obronił dyplom z rzeźby u profesora Józefa Kopczyńskiego na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Pracował jako nauczyciel rzeźby w liceum plastycznym. Obecnie od kilku lat ma własną pracownię, a na koncie wiele rzeźbiarskich prac i wystaw. Artur inspirację czerpię z życia, codziennych sytuacji i z ludzi, którzy go otaczają. Jego rzeźby są komentarzem rzeczywistości, dlatego niekiedy bije z nich ironia, żart, groteska, kpina. Rzeźbi bardziej pod wpływem własnych emocji, niż z chęci wywoływania ich u odbiorcy. Lubi bawić się formą, kształtem i znaczeniem, bo jak mówi dla artysty sztuką nie jest tylko coś wyrzeźbić, ale znaleźć sposób jak sensownie "ugryźć" temat. Jest artystą odważnym i śmiałym w pomysłach. Jedne z jego ostatnich rzeźb, to para nagich turystów leżących na plaży, wcale nie skrępowanych własną nagością… Na reakcje obruszonych odbiorców odpowiada - sztuka jest wolna, a nagość w moich rzeźbach daleka od pornografii i destrukcji. Jestem silny, bo wierzę w to, co robię i wiem, że robię swoje.

Jak powstawała kwadryga, czyli kulisy rzeźbiarskiego atelier

Artur podzielił konia na trzy części - łeb oddzielnie i korpus na pół w poziomie. Dzięki temu mógł rzeźbić każdy element stojąc na ziemi. Dopiero potem, po złączeniu w całość, nanosił poprawki stojąc na rusztowaniach i drabinach. Zdecydował, ze wyrzeźbi kwadrygę w styropianie. Do tak dużej konstrukcji glina się nie nadaje. Jest ciężka i każdy koń ważyłby wtedy koło trzech ton.

Trudno byłoby obracać taką rzeźbę. Kwadryga została odlana metodą tak zwaną na wosk tracony, czyli najpierw powstał model - styropianowy, który odlano w brązie. Największym wyzwaniem dla Artura okazała się bogini Brunonia. - Był to trudny temat ze względu na rozmiary i wielość elementów.- wyznaje zielonogórzanin.

Prace nad kwadrygą Wochniak zakończył w marcu 2007. I wrócił do Zielonej Góry. - Kosicki przestał się ze mną kontaktować - mówi. - To ja musiałem do niego dzwonić i dopraszać się o pieniądze. Uspokajał, że umowę podpiszemy, jak tylko rozliczą się z nim Niemcy, czyli kiedy kwadryga stanie na Schloss-Arkaden.

O tym, że już stanęła, dowiedział się przez przypadek, z internetu. Niemiecka prasa z wielką pompą relacjonowała "chrzciny" kwadrygi, która stała się symbolem Brunszwiku i jedną z głównych atrakcji turystycznych miasta. Wochniak przestudiował wszystkie artykuły, ale nigdzie nie natknął się na swoje nazwisko.

Wściekł się. Napisał do Borka, fundatora rzeźby, dlaczego nie wspomina się o jego pracy. - Odpowiedzieli, że nie wiedzą, o co mi chodzi. A dla mnie stało się jasne, że Kosicki zataił, że to ja wyrzeźbiłem kwadrygę - tłumaczy Wochniak. - Dopiero gdy napisałem skargę do burmistrza Brunszwiku, fundacja Borka poprosiła, żebym przyjechał. Byli zaskoczeni moją wersją. Po długich rozmowach zgodzili się umieścić moje nazwisko pod rzeźbą.

Śmieszna ta opinia?

Artur Wochniak

Jest zielonogórskim artystą - rzeźbiarzem. W 1998 roku obronił dyplom z rzeźby u profesora Józefa Kopczyńskiego na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Pracował jako nauczyciel rzeźby w liceum plastycznym. Obecnie od kilku lat ma własną pracownię, a na koncie wiele rzeźbiarskich prac i wystaw.

Artur inspirację czerpię z życia, codziennych sytuacji i z ludzi, którzy go otaczają. Jego rzeźby są komentarzem rzeczywistości, dlatego niekiedy bije z nich ironia, żart, groteska, kpina. Rzeźbi bardziej pod wpływem własnych emocji, niż z chęci wywoływania ich u odbiorcy. Lubi bawić się formą, kształtem i znaczeniem, bo jak mówi dla artysty sztuką nie jest tylko coś wyrzeźbić, ale znaleźć sposób jak sensownie "ugryźć" temat. Jest artystą odważnym i śmiałym w pomysłach. Jedne z jego ostatnich rzeźb, to para nagich turystów leżących na plaży, wcale nie skrępowanych własną nagością…

Na reakcje obruszonych odbiorców odpowiada - sztuka jest wolna, a nagość w moich rzeźbach daleka od pornografii i destrukcji. Jestem silny, bo wierzę w to, co robię i wiem, że robię swoje.

W końcu Wochniak stracił cierpliwość. Wynajął mecenasa i żąda od Kosickiego 344 tys. zł z odsetkami. W pozwie adwokat artysty Krzysztof Szymański, jako dowód na wyjątkowość jego pracy, wskazuje na opinię biegłego rzeczoznawcy Ryszarda Stryjeckiego.

"Niewielu jest rzeźbiarzy, nawet z nieporównanie większym doświadczeniem zawodowym, którzy potrafiliby sprostać zadaniu na poziomie choćby zadowalającym" - pisze Stryjecki. "Rzeźba poszczególnych figur, wykonana przez Artura Wochniaka, jak i całość kompozycji charakteryzuje się wiernym zachowaniem proporcji, rytmów i gry światłocieni na niezwykle skomplikowanej powierzchni.

Niespotykana dziś umiejętność formowania z lekkością i wdziękiem draperii, rozwianych wiatrem włosów, końskich grzyw, ogonów, napiętej muskulatury, służące oddaniu idei pędzącego rydwanu, może stanowić akademicki wzorzec" - chwali Stryjecki, który wycenił dzieło na 650 tys. zł.

Na opinię rzeczoznawcy Kosicki wzrusza ramionami. - Jest śmieszna. Pod ziemię powinien się schować, że tyle głupot nawypisywał. A Wochniak obraża swoją klasę, posługując się takim pismem - uważa odlewnik. Przyznaje, że nie wypłacił rzeźbiarzowi całej kwoty, ale kwestionuje same wyliczenia.

- Powinien dostać 200 tys. zł, a dostał w sumie 150 tys. Problem w tym, że nie mam pieniędzy. Koszty były większe niż się spodziewałem i tak naprawdę musiałem dopłacić do interesu - tłumaczy. - Żałuję, że zgodziłem się na realizację kwadrygi.

Wochniak też żałuje: - Byłem naiwny, ale kocham rzeźbić i takie zlecenie zdarza się raz w życiu. Była to też szansa na zarobienie dużych pieniędzy. Zresztą podczas pracy dostawałem co tydzień zaliczkowe wypłaty, więc wierzyłem, że wszystko jest w porządku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska