Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca skutera zginął na miejscu, dwie osoby w stanie ciężkim trafiły do szpitala (szczegóły)

Szymon Kozica 0 68 324 88 63 [email protected]
Kilka minut po 18.00 strażacy oczyścili jezdnię i ruch na drodze do Podmokli Wielkich został wznowiony
Kilka minut po 18.00 strażacy oczyścili jezdnię i ruch na drodze do Podmokli Wielkich został wznowiony fot. Mariusz Kapała
Około 14.00 Janusz wybrał się skuterem na pole. Gdy skręcał w lewo, w piaszczystą drogę, wpadł prosto pod jadący z tyłu motocykl - to najbardziej prawdopodobna wersja tragicznego wypadku w okolicach Podmokli Wielkich.

- Na razie wiemy tylko, że było zderzenie motocykla i skutera. Jest jedna ofiara śmiertelna. To kierowca skutera. Prawdopodobnie mieszkaniec jednej z okolicznych miejscowości. Dwie osoby w stanie ciężkim trafiły do szpitala - mówi na miejscu zdarzenia Sylwia Michta z prokuratury w Świebodzinie.

Plama zakrzepłej krwi

Za Podmoklami Wielkimi jest ostry zakręt w lewo, za nim długa prosta. Można się rozpędzić... To właśnie tu doszło do tragedii. Na miejscu pracuje jeszcze policja, prokuratura, straż i straż graniczna.

Na asfalcie duża plama zakrzepłej krwi. W rowie jeden ścięty słupek i plastikowe kawałki motocykli. Wśród nich czerwone - takiego koloru był skuter, którym jechał Janusz. Leżą też dwie pary gumowych rękawiczek i opakowania po sprzęcie do podawania płynów infuzyjnych. Karetka już odjechała. Szpitalny helikopter odleciał.
- Wszystkie pytania proszę kierować do rzecznika - policjant, który dowodzi akcją, odpowiada grzecznie, acz stanowczo.

Po skuterku poznali

Przed domem w Podmoklach Wielkich grupka ludzi starszych i w średnim wieku dyskutuje o tragedii. Dobrze znali Janusza.

- Byłem tam po wypadku - opowiada postawny mężczyzna w zielonych spodniach roboczych. - Panie, motocykle porozwalane... Jedna osoba leżała na środku drogi. Chyba Janusz... Tak, to był on. Ten drugi kierowca w rowie. A ta dziewczyna, co z nim jechała, też leżała na asfalcie. Przyjechało pogotowie, ją wzięli do karetki, a ich reanimowali. Janusza nie uratowali, a tego drugiego helikopter zabrał.
Janusz mieszkał zaledwie kilka domów dalej. Był po czterdziestce. - Młody chłop - wzdycha mężczyzna w zielonych spodniach. - Żonę miał, dwójkę dzieci... I duże gospodarstwo. Jechał sobie na pole...

- Tego skuterka to od miesiąca mieli, może od dwóch - przypomina starszy mężczyzna. Siedzi na ławce i z niedowierzaniem kręci głową. - Jak powiedzieli, że był wypadek i ktoś ze wsi nie żyje, to nie wiedzieliśmy kto. Dopiero tu dzieciaki poznały po tym skuterku, bo czerwony... - dodaje.
Słońce mocno świeciło...

W Podmoklach Małych, wsi sąsiadującej z Podmoklami Wielkimi, ludzie też rozmawiają o tej tragedii.

- Pewnie, że go znaliśmy. Wszyscy znali... - mówi mężczyzna spotkany pod sklepem. - Tam miał pole. Jechał sobie je zobaczyć. Mówią, że to niby jego wina, ale nie wiadomo. On w tym skuterze przy kierownicy miał taki przycisk od kierunkowskazu. Może zapomniał włączyć? Albo włączył, a ten z tyłu nie zauważył. Bo słońce mocno świeciło...

- A po mojemu, to trzeba ścigać tego na ścigaczu - wtrąca mężczyzna, który przedstawia się jako krewny Janusza.

"Tego na ścigaczu" śmigłowiec przetransportował do szpitala w Zielonej Górze. - To 39-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego. Jest nieprzytomny, ma wielonarządowe obrażenia. Leży na OIOM-ie - informuje Piotr Puchała, zastępca komendanta policji w Zielonej Górze. - A kobieta, która z nim jechała, jest z Poznania. Z ogólnymi obrażeniami trafiła do szpitala w Świebodzinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska