Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Cebulski: - Pieniądze dają szczęście

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
Kamil Cebulski. Ma 24 lata, jest żonaty, pochodzi z Jędrzejowa koło Kielc i tam ma siedzibę jego firma. Niedługo po tym, jak zarobił duże pieniądze, otworzył fundację Kamil Cebulski Business Education (www.kcbe.pl). Organizuje lekcje przedsiębiorczości dla nastolatków, jeździ po szkołach z wykładami.
Kamil Cebulski. Ma 24 lata, jest żonaty, pochodzi z Jędrzejowa koło Kielc i tam ma siedzibę jego firma. Niedługo po tym, jak zarobił duże pieniądze, otworzył fundację Kamil Cebulski Business Education (www.kcbe.pl). Organizuje lekcje przedsiębiorczości dla nastolatków, jeździ po szkołach z wykładami. fot. Tomasz Nieciecki
Jest szczupły, na sobie sztruksową marynarkę, takie same spodnie, na twarzy kozią bródkę, na nosie okulary, na ramiona spadają mu długie włosy. Jego majątek jest wart kilka milionów złotych.

Wygląda jak student, a to przecież prezes firmy escpoland.pl (internetowe sklepy, księgarnie) i - według tygodnika "Wprost" - siódma "Najbogatsza polska młoda gwiazda". Przyjechał w czwartek do Gorzowa, by opowiedzieć uczniom Ekonomika, jak przeszedł drogę do bogactwa. Od razu proponuje przejście na ,,ty’’.

Rozmowa z Kamilem Cebulskim - jak o sobie mówi - gówniarzem, który dorobił się w internecie

- Nie wyglądasz na milionera.- A jak wygląda milioner?

- Ten z telewizyjnych migawek jest obwieszony złotem, otoczony kobietami, w białej, rozpiętej koszuli albo markowym garniturze, gdzieś na jachcie czy w limuzynie.- Nie potrzebuję markowych garniturów. Wolę proste, sztruksowe komplety. Żona ostatnio trafiła mi na stadionowym straganie fajną marynarkę... Nie bawią mnie gadżety, pokazywanie tego, że ma się pieniądze. To pozerstwo. Wolę wszystkie pieniądze inwestować, niech dalej zarabiają.

- Przyjrzałem się też parkingowi przed szkołą, nie widziałem żadnego ferrari czy koszmarnie drogiego bentley’a. Czym przyjechałeś?- To zabawne. Niedawno producent bentley’a zbadał, kim są jego klienci. Okazało się, że zaledwie 1 proc. nabywców tych aut to milionerzy. Największa grupa to zadłużeni po uszy pozerzy, którzy wydali fortunę, by pokazać, że mają pieniądze. A większość milionerów jeździ czteroletnimi pick-up’ami. Ja przyjechałem navarrą (pick up nissana - red.).

- Ile jesteś warty?- Jestem bezcenny!

- Ile masz na koncie?- Na swoim? Pewnie kilka tysięcy, żadna fortuna. Ja tak naprawdę nic nie zarabiam, jeszcze niedawno byłem bezrobotny. Pieniądze mają moje firmy.

- O.K, więc ile są warte twoje firmy?- Nie wiem. Co wycena, to inna wartość. Trudno powiedzieć. Ostatnio za pięć stron internetowych dawali mi ponad 2 mln zł. A stron mam dużo, dużo więcej.

- Jak wygląda twój dzień?- Wstaję i się bawię. Jeżdżę po kraju, opowiadam o sobie, o tym, jak doszedłem do tego, co mam, nocuję po hotelach. Robimy szkolenia, spraszamy innych milionerów. Mam miłe życie.

- A ponoć pieniądze szczęścia nie dają...- Kto tak powiedział? Dają. I przy okazji pomagają zarabiać kolejne pieniądze.

- Od czego zaczynałeś?- Jako nastolatek pisałem recenzje gier. Potem założyłem własny magazyn w internecie. Tworzyłem strony internetowe, umieszczałem na nich reklamy. Pierwsze duże pieniądze zarobiłem na chałupniczej produkcji płyt z pomocami naukowymi.

- A później?- Później otworzyłem drukarnię płyt. Wszystko, co zarabiałem, inwestowałem. Jednocześnie kupowałem masę książek o marketingu, ekonomii, reklamie. Ale nagle załamał mi się biznes z produkcją vademecum. Do drzwi mojej mamy - bo na nią była firma - zapukał komornik, swojej działki domagał się ZUS, pojawiły się spore długi. Nie było kolorowo, ale znowu rzuciłem się w wir pracy. Otworzyłem księgarnię internetową dla biznesu - w końcu książki już miałem. Teraz mam sklepy internetowe, księgarnie, prowadzę też usługi reklamowe, szkolenia.

- W tak młodym wieku masz tyle kasy, że pewnie sodówka uderzyła ci do głowy? - Każdy musi przez to przejść, ja też przeszedłem. Ale udało mi się nie przesadzić. Moje największe szaleństwo to maszyneria do golenia za pięć stów (śmiech).

- W swojej biografii dumnie podkreślasz, że w szkole średniej miałeś ponad 40 proc. opuszczonych zajęć. To chyba zły przykład?- Jeśli ktoś zrywa się z zajęć, by pić wino w bramie, to zmarnował czas. Ale jeśli urywa się, by posłuchać kogoś mądrego, rozwijać się, to nie widzę w takich wagarach nic złego. Ale - oczywiście - nie namawiam do opuszczania zajęć! Choć sam musiałem wyjść z egzaminu maturalnego już po dwóch godzinach, bo jechałem na przetarg.

- Ukończyłeś jakieś studia?- Zaczynałem kilka kierunków, ale dyplomu nie mam. Formalnie mam tylko maturę. Ale przeczytałem wszystko o marketingu, biznesie, reklamie. I przetestowałem to w życiu. Żadne studia by mi tego nie dały.

- Gdy w redakcji powiedziałem, że idę na wywiad z tobą, jednym z najmłodszych milionerów, usłyszałem: niech podpowie jakiś pomysł na biznes. Podpowiesz?- (Uśmiech) nie ma jednej recepty. Ja dorobiłem się w internecie, a ktoś może trafić z innym biznesem. Żeby osiągnąć sukces, trzeba zacząć działać. Znam wielu ludzi, którzy mówią, że muszą zacząć biegać. Dla kondycji, dla zbicia wagi, dla dobrego samopoczucia. Ale potem codziennie wymyślają powody, żeby nie biegać. Tak samo jest z biznesem. Czasami mamy świetny pomysł, ale tylko o nim mówimy, nie próbujemy go wcielić w życie.

- Łatwo mówić, tylko skąd wziąć na to pieniądze?- Byłem kiedyś na spotkaniu z uczniami jakiegoś hufca pracy. Oni też narzekali, że nie mają pieniędzy na start. Tymczasem niejeden miał na nogach oryginalne buty renomowanych firm, które kosztowały parę stów. Czyli mają pieniądze na start, czy nie? Ja też zaczynałem od zera.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska