Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Kłosowski: - Pokochali Maliniaka, bo ja ładny jestem (wideo)

Renata Ochwat 0 95 722 57 72 [email protected]
Roman Kłosowski. Znany warszawski aktor, odtwórca kultowej już roli Maliniaka w równie kultowym serialu "Czterdziestolatek”. Urodził się 14 lutego 1929 r. w Warszawie. Ma w swoim dorobku dziesiątki ról zarówno komediowych, jak i dramatycznych. Był dyrektorem teatru w Łodzi. Od sześciu lat związany z Teatrem Osterwy w Gorzowie, tutaj zagrał Horodniczego w "Rewizorze” Mikołaja Gogola, a stale gra inspektora bankowego w farsie "Bez seksu proszę”. Przed tygodniem w gorzowskim teatrze świętował 55-lecie pracy scenicznej i 80. urodziny.
Roman Kłosowski. Znany warszawski aktor, odtwórca kultowej już roli Maliniaka w równie kultowym serialu "Czterdziestolatek”. Urodził się 14 lutego 1929 r. w Warszawie. Ma w swoim dorobku dziesiątki ról zarówno komediowych, jak i dramatycznych. Był dyrektorem teatru w Łodzi. Od sześciu lat związany z Teatrem Osterwy w Gorzowie, tutaj zagrał Horodniczego w "Rewizorze” Mikołaja Gogola, a stale gra inspektora bankowego w farsie "Bez seksu proszę”. Przed tygodniem w gorzowskim teatrze świętował 55-lecie pracy scenicznej i 80. urodziny. fot. Paweł Szeligowski
Rozmowa z Romanem Kłosowskim, aktorem

- Zanim zaczniemy rozmawiać, opowiem coś o Janie Tomaszewiczu, dyrektorze gorzowskiego Teatru Osterwy. Kiedy pracowaliśmy jeszcze razem w warszawskim teatrze Syrena, zawsze wychodziliśmy razem: Tadek Pluciński, on i ja. Jakoś tak się stało, że raz wyszedłem pierwszy. A oni się wybrali na drinka. Po czym zadzwonili do mnie do domu, że przyjdą. Czekam i czekam, a oni dranie, nie przyszli, Sami wypili tego pół litra. I od tego czasu zawsze mu to wypominam. Teraz możemy zaczynać.

- Mięło 35. lat odkąd zagrał pan rolę Maliniaka w kultowym serialu "Czterdziestolatek". Mówią do pana jeszcze: Panie Maliniak?
- Oj, mówią, mówią. Na szczęście zwracają się do mnie też "panie Romanie", co mnie bardzo cieszy.

- Jak pan wówczas reaguje?
- A przedstawiam się, Roman Kłosowski jestem. Wtedy ludzie mówią: tak, tak, my wiemy, ale pan to jest Maliniak. To za ostatnich 35 lat. A wcześniej to mówili do mnie "Kup pan cegłę", "Złota rączka", bo to się jakoś tak do mnie przylepiało. Ale ten Maliniak został ze mną najdłużej.

- Przeszkadza to panu?
- Że pamiętają to ludzie? Nie, skąd. Przypominają, że wprawdzie byłem Maliniakiem, ale i Szwejkiem, Ryszardem III...

- I to całkiem niezłym.
- Ja to zrobiłem na przekór. Udowodniłem, że potrafię być takim czarnym charakterem. Zresztą Maliniak też nie jest zbyt dobry. To śmieszna historia. Maliniak skupia w sobie masę negatywnych cech, a ludzie mimo to go aprobują, ba!, lubią. Pokochali Maliniaka, bo ja ładny jestem (śmiech).
- Skończył pan niedawno 80 lat, obchodzi 55. rocznicę kariery scenicznej. Jak się panu to udaje - grać tyle lat i to w tak dobrym stylu? Skąd pan bierze kondycję?
- Z tą kondycją to różnie bywa. Bo ja lepiej wyglądam, niż się czuję. Mam duże kłopoty ze wzrokiem, na szczęście minęły problemy onkologiczne. Natomiast przybrałem na wadze i jeszcze mam włosy (śmiech). Ten zawód daje bardzo dużo energii i siły, a ponieważ swój zawód bardzo lubię, to się w nim spełniam. Choćby sam fakt, że pani ze mną rozmawia, jest dowodem, że stale jest jakaś łączność między mną a widzami. Wystąpiłem ostatnio w filmie Jacka Bławuta o starych aktorach mieszkających w Skolimowie. I ten film bardzo dobrze pokazuje, że zawód aktora, to taki, w którym bardzo trudno kończy się karierę. Bo jak się tylko pojawia nadzieja na granie, to się to robi. Człowiek zyskuje i rozkosz, i pięć dodatkowych lat życia.

- Jak się pana ogląda na scenie, trudno uwierzyć w pańskie poważne kłopoty ze wzrokiem...
- Po prostu się nie daję. Nie widać tego, że moje oczy są ślepe, ale nie na tyle, żebym nie mógł chodzić. Ról uczę się na mocno powiększonych tekstach. Teraz pomaga mi żona. No i muszę powiedzieć, że od momentu, kiedy źle widzę, naprawdę umiem tekst. Zresztą będą grał tak długo, jak tylko dam radę. A jak nie dam, to usiądę w ten znienawidzony fotel i będę się gapił w sufit.

- Od sześciu lat jest pan związany tylko z gorzowskim Teatrem Osterwy. Gra pan w "Bez seksu proszę". Jak doszło do tej współpracy?
- Mam wrażenie, że to przez tego Maliniaka (śmiech). Publiczność mnie po prostu zna i lubi. Ale tak naprawdę to wszystko przez Janka Tomaszewicza. Przyjaźnimy się, więc zaproponował mi współpracę. Wcześniej w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze, kiedy dyrektorem był Ryszard Żuromski, też człowiek z Syreny, reżyserowałem spektakl. Potem Tomaszewicz też mnie ściągnął do Zielonej Góry. Tak się plotą moje związki z Ziemią Lubuską. A tu przyjechałem, bo teatr jest fajny, dyrektor też niczego sobie. Publiczność mnie zaaprobowała.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska