Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

200 tys. zł chcą synowie pracownika Lumelu zmiażdżonego przez wózek widłowy

Krzysztof Kołodziejczyk 0 68 324 88 70 [email protected]
Inspektora BHP uznał, że to ofiara ponosi wyłączną odpowiedzialność za wypadek. Adwokat podważa tę opinię.

Do wypadku doszło na początku stycznia. Wózek widłowy, który stoczył się po podłodze przygniótł do ściany jednego z pracowników. Za kierownicą siedział operator a pojazd miał włączony bieg do przodu. Inspektor BHP stwierdził później, że przyczyną tragedii było "samoczynne stoczenie się wózka" i " niespodziewana obecność poszkodowanego między wózkiem a ścianą".

Nie stwierdził żądnych uchybień Lumelu a przyczyną wypadku było według niego "niezachowanie przez poszkodowanego dostatecznej ostrożności".

Wersja inspektora mało prawdopodobna?

Z takimi ustaleniami nie zgadzają się synowie zmarłego. Ich adwokat, Hubert Szarata zwraca uwagę na dziwne okoliczności wypadku, a niektóre ustalenia inspektora są według niego nieprawdopodobne. Specjaliści z zakresu obsługi wózków widłowych, do których dotarł mecenas twierdzą np., że stoczenie się takiego wózka w przypadku włączonego biegu do przodu jest niemożliwe.

Według niego wysoce prawdopodobne jest również, że rozległe uszkodzenia ciała powstały w skutek najechania wózka ze znaczną prędkością - A to wyklucza samoczynne stoczenie się wózka - mówi Szarata. Synowie zmarłego domagają się od Lumelu 200 tys. zł odszkodowania.

Obalenie wersji inspektora BHP jest o tyle ważne, że to właśnie od tego zależy, czy odszkodowanie im przysługuje - Zgodnie z prawem, jeśli wina leżała wyłącznie po stronie poszkodowanego, wyklucza to odpowiedzialność Lumelu, który nie musiałby wypłacać odszkodowania - mówi adwokat.

Sprawę bada prokuratura

Tymczasem Lumel twardo obstaje przy wersji stwierdzonej w protokole z wypadku. - Dwa razy odtwarzaliśmy całą sytuację i potwierdziły się wszystkie wcześniejsze zeznania świadków. Wygląda na to, że pracownik wszedł między wózek a ścianę, bo chciał po coś sięgnąć.

Ponieważ było mało miejsca krzyknął do operatora wózka, żeby odjechał. Kiedy ten ściągnął nogę z hamulca i chciał pojechać do przodu wózek swoją bezwładnością zjechał. Ubolewam nad tym, co się stało, ale czasami tak bywa, że pomimo zasad bezpieczeństwa dochodzi do takich zdarzeń. - mówi Wiesław Ocytko, prezes firmy i dodaje, że sprawę odszkodowania przekazał do firmy ubezpieczeniowej.

Szarata: - Dziwne zachowanie. Skoro uważają, że nie ponoszą winy za wypadek to, po co oddali sprawę do ubezpieczyciela.
Postępowanie w sprawie wypadku w zielonogórskiej firmie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci prowadzi również zielonogórska prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska