Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antybajka o naszych politykach

Zbigniew Borek 0 95 722 57 72 [email protected]
Radna Wojciechowska używa brzydkich słów i się przezywa, radny Szadny się leni, radny Marcinkiewicz gra nie fair. Pan przewodniczący Rady Miasta raz mówi jedno, a raz drugie, pan sekretarz coś kręci, a pan prezydent tłumaczy się przed sądem.

No tak, to, co jeszcze rok i dwa lata temu zapowiadało się źle, w zeszłym roku wcale, ale to wcale się nie poprawiło.

Chciałoby się, żeby to była bajka, ale niestety to się zdarzyło w prawdziwym życiu i to u nas, w Gorzowie. Nie wierzycie? To usiądźcie sobie wygodnie w fotelach i posłuchajcie.

O tym, że za brzydkie słowa czasem jest nagroda

Wiecie, co to jest sesja? To takie coś, gdzie spotykają się ludzie, którzy rządzą naszym miastem. Nazywamy ich radnymi. Jest taka radna, Grażyna Wojciechowska, która dwa lata temu bardzo chciała być wiceprzewodniczącą wszystkich radnych, czyli rządzić tymi, którzy rządzą nami. Niektórzy radni tego jednak nie chcieli, dlatego pani radna na sesji ich wyzwała i dopięła swego. Używała tak brzydkich słów, że nie mogę ich powtórzyć. Potem przeprosiła i wytłumaczyła, że ktoś ją sprowokował (jakby zmusił).

W roku 2008 pani radna wcale się nie poprawiła. Nieładnie mówiła do pani naczelniczki i do pani wiceprezydent, wyzywała dziennikarza. Dlatego, drogie dzieci, jak zrobicie coś złego, przepraszajcie, tylko nigdy, przenigdy nie róbcie potem tego samego. Pani Wojciechowska wprawdzie nadal jest wiceprzewodniczącą, ale na dzieci za takie zachowania są jakieś kary.

O tym, że niektóre lenie swój honor mają

Jest też taki radny Łukasz Szadny. Jak chciał, żeby gorzowianie go wybrali na radnego, obiecywał, że będzie ciężko pracował, a jak już go wybrali, nie przychodził sobie na co drugą sesję. Lenił się na potęgę, a kiedy mu to inni dorośli wytykali, zaklinał się, że z lenistwem koniec. To były jednak obiecanki - cacanki.

Nie potrafili go przywołać do porządku ani przewodniczący rady Robert Surowiec, ani jego następczyni Krystyna Sibińska, choć wszyscy są z Platformy Obywatelskiej. Nie wiecie, co to jest? To partia i klub, które powinny dbać, żeby wszyscy, co do nich należą, zachowywali się przyzwoicie. Jesienią roku 2008 w końcu go wyrzucili z klubu. A wiecie, co on wtedy zrobił? Sam wyrzucił się z partii! Taki honorowy.

Wolałbym, dzieci, żebyście honor okazywały bardziej elegancko. I nie opuszczajcie co drugiej lekcji. Ale, co ja mówię, rodzice i nauczyciele szybko by wam to wybili z główek!

O tym, że czasem dorosły nie wie, kim jest

Muszę wam jeszcze opowiedzieć o radnym Arkadiuszu Marcinkiewiczu. On zawsze powtarzał, że interes miasta przede wszystkim, ale jak przyszło co do czego, postąpił inaczej. Otóż on sprzątnął (no... wykupił), a potem odsprzedał drożej kino Kopernik, które chciało też kupić miasto.

Żebyśmy się, drogie dzieci, dobrze zrozumieli. Każdy z nas, dorosłych, może coś kupić taniej i sprzedać drożej, ale powinien unikać konfliktu interesów. Taki konflikt jest wtedy, kiedy ta sama osoba występuje w dwóch rolach naraz i jedna może zaszkodzić drugiej.

O swoim konflikcie interesów pan Marcinkiewicz powinien przynajmniej powiadomić swój klub (pamiętacie, co to klub?), Prawo i Sprawiedliwość. Nie zrobił tego, a klub nawet nie zwrócił mu uwagi, że tak się nie robi. I słuchajcie, co się z tym działo w 2008 roku!

Pani rzecznik naszego urzędu Jolanta Cieśla ujawniła dziennikarzom, że radny kupił kino za 890 tys., a sprzedał za 3,9 mln zł. Wtedy radny się zeźlił, że ona nie powinna tego nikomu mówić, i podał panią rzecznik do prokuratury (ona ściga prawdziwych przestępców!). Ostatecznie Bogu ducha winną panią rzecznik oczyścił sąd, a prezydent przepędził na cztery wiatry tych panów, którzy na miejscu po kinie chcą budować mieszkania. Teraz Kopernik zamienia się w ruinę i nie wiem, czy te mieszkania w ogóle kiedykolwiek tam będą.

O tym, że białe jest białe a czarne - czarne

Nie będę wam już, drogie dzieci, opowiadał o tym, że w roku 2008 nasz sąd ma pełno roboty, bo sprawdza, czy prezydent Tadeusz Jędrzejczak, naczelnik Władysław Żelazowski i były wiceprezydent Andrzej Korski są winni afery budowlanej (afera to takie duże oszustwo).

O tym pewnie słyszeliście już od swoich rodziców. Nie będę też za długo opowiadał o panu Surowcu, który mówił, że pan Jędrzejczak powinien zrezygnować ze stanowiska, jeśli według prokuratora zrobił coś złego. Potem pan Surowiec długo sam nie chciał zrezygnować, choć według prokuratora też zrobił coś złego. Pamiętajcie tylko, że jak mówicie, że coś jest czarne, to ono nie stanie się białe, gdy wam to będzie na rękę.

Chcę wam jeszcze opowiedzieć o sekretarzu miasta. To najważniejsza po prezydentach osoba w urzędzie. Nazywa się Ryszard Kneć i złapała go policja, jak jechał samochodem po wypiciu alkoholu. Wyobraźcie sobie: on tłumaczył, że to wina oparów spirytusu i preparatu leczniczego! Mam więc radę: jak już coś przeskrobiecie, to się do tego po prostu przyznajcie.

O tym, co zrobił Uszatek

Nie wiem, jak czujecie się po wysłuchaniu tych opowieści o naszych politykach. Pewnie tak jak maluchy, które oglądały sympatycznego Misia Uszatka. Pewnego razu Miś pomachał im z telewizora na dobranoc, a później rzucił: "a teraz, drogie dzieci, pocałujcie mnie w d...".

Nie użył nawet kropek, bo myślał, że jego głosu mali widzowie już nie usłyszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska