Mamy złą wiadomość dla podróżujących koleją. W nowym rozkładzie jazdy od 14 grudnia nie będzie pociągu Bóbr z Żagania do Wrocławia. PKP i urząd marszałkowski uspokajają, że pojawi się więcej szynobusów. Ale to oznacza też nerwowe przesiadki w Legnicy.
Gdy tylko dostaliśmy te niepokojące informacje postanowiliśmy je sprawdzić w Lubuskim Zakładzie Przewozów Regionalnych PKP. Tam potwierdzono nasze informacje. - Ale zgodnie z założeniami organizatora przewozów w naszym województwie, na odcinku Żary - Legnica - Żary jeszcze w tym roku będzie uruchomionych pięć par pociągów kursujących codziennie - mówi Leszek Ćwiliński z PKP. - Pociągi w Legnicy będą skomunikowane z tymi do Wrocławia.
Czym jest spowodowana taka decyzja? - Finanse. Zmiana z wagonów na autobusy szynowe finansowo pozwala uruchomić dodatkowo jedną parę pociągów więcej, jednocześnie rozszerzając terminy kursowania pociągów w pozostałych relacjach - tłumaczy L. Ćwiliński.
Szynobusy się psują
O finansowaniu przewozów regionalnych decydują odpowiednie urzędy marszałkowskie. O "skasowaniu" Bobra - jedynego bezpośredniego pociągu z Żagania do Wrocławia zadecydowano w urzędzie w Zielonej Górze.
Co ciekawe, zapewniają tam, że niczego nie likwidują, tylko tworzą. - Województwo lubuskie nie planuje likwidacji żadnego połączenia z Wrocławiem. Wręcz przeciwnie, od nowego rozkładu zaplanowano więcej połączeń Żagania i Żar z Wrocławiem - odpowiada nam Bogdan Mucha, zastępca dyrektora departamentu gospodarki i infrastruktury w urzędzie marszałkowskim.
I znów mowa o finansach. - Koszt kursowania pociągu Bóbr na naszym odcinku wynosi ponad pół miliona złotych rocznie, z czego przychody z biletów pokrywają zaledwie 40 procent. Wynika to głównie z faktu stosowania nieekonomicznego składu - wyjaśnia B. Mucha. - Koszt przejechanego kilometra na tej samej trasie lekkim szynobusem jest ponad połowę mniejszy.
Urzędnicy tłumaczą się ekonomią. Jakie są ich wyliczenia co do liczby pasażerów, a także w jakich godzinach mają jeździć nowe pociągi i gdzie będą przesiadki - o tym już w przyszłym tygodniu w jednym z codziennych wydań "Gazety Lubuskiej".
Do likwidacji pociągu jeszcze kilka tygodni, ale "na mieście" już zrobiło się głośno. W poniedziałek odwiedziliśmy żagański dworzec kolejowy.
- Pociągami z Żar i Żagania jeździ bardzo dużo ludzi, zwłaszcza w weekendy. Sporo żołnierzy wyjeżdża na przepustki. Do domu wracają jedni studenci, inni jadą na uczelnię. Już teraz jest za mało miejsc i problemy z rozkładem. Często trzeba się zwalniać z zajęć albo spóźniać i opuszczać wykłady - opowiada Adam Raciborski, student z Żagania, który dojeżdża regularnie do Legnicy.
- Nie dość, że pociąg jedzie długo, to jeszcze dochodzi problem z przesiadkami w Legnicy - komentuje 19-letnia Joanna z Żar. - I co, będziemy w Legnicy czekali co najmniej godzinę? Czekanie to jedno, a wygląd stacji to drugi problem. Tam jest tragicznie.
- A szynobusy często się psują. Czasem krótka trasa zamienia się w przydługi przejazd, bo są wymuszone postoje - dodaje 22-letni Łukasz.
Dolnośląskie chce negocjować
Na wtorkowej sesji rady powiatu żagańskiego, radni uchwalili stanowisko w tej sprawie. - Wyrażamy stanowczy sprzeciw likwidacji tego połączenia - mówił przewodniczący rady Bronisław Martynowicz. - To marginalizacja południowej części województwa. Argumenty finansowe nie mogą przeważać w takiej sprawie.
Za "część" pociągu płaci województwo lubuskie. Ale jedzie on także przez Dolny Śląsk i co ciekawe w tamtejszym urzędzie marszałkowskim nie są zwolennikami likwidacji Bobra. - Jesteśmy zainteresowani dalszym istnieniem tego połączenia - usłyszeliśmy we wrocławskim urzędzie. - Ciągle negocjujemy w tej sprawie z województwem lubuskim.
Komentarz
Atrakcje w Miłkowicach
- Nie opłaca się - trafia mnie, jak słyszę takie słowa. Bobrem jeździłem regularnie od 1995 roku, kiedy zostałem studentem. I co? I zawsze był pełen ludzi. Czasami już w Żaganiu ciężko było do niego wsiąść, bo ludzi z Żar w nim nie brakowało. A teraz nagle się nie opłaca.
I w zamian władze proponują szynobus, który tylko w tym roku zepsuł się kilkadziesiąt razy. No i atrakcyjne przesiadki w Legnicy. To rzeczywiście istne safari. Pamiętam to sprzed lat. Jak ktoś się zapomniał i dojechał na przesiadkę do Legnicy, to musiał liczyć na szczęście. W pociągu z Węglińca miejsc już nie było, ale czasami jak kolejarze mieli dobry humor, dostawiali kilka zimnych wagonów.
Z reguły wyskakiwaliśmy więc w Miłkowicach i tam łapaliśmy pociąg do Wrocławia, żeby być przed legnickimi żakami. Wsiadanie przez okna albo przynajmniej wrzucanie tamtędy plecaków, ubijanie się na korytarzach. To były atrakcje. No i słynna toaleta, a raczej dziura na stacji w Miłkowicach. Kto jeździł, to wie o co chodzi.
Lata lecą, a PKP i urząd marszałkowski chcą nowym pokoleniom zafundować te same atrakcje. Bo się nie opłaca... A ludzie to nie są ważni?
Tomasz Hucał
0 68 377 02 20
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?