Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota Katende jest jedyną Polką, która mieszka na Zanzibarze

Danuta Kuleszyńska 068 324 88 43 [email protected]
Dorota: - Miłość to bliskość, tolerancja i wzajemnie zrozumienie. Justin: - Ja czuję miłość w sercu.
Dorota: - Miłość to bliskość, tolerancja i wzajemnie zrozumienie. Justin: - Ja czuję miłość w sercu. fot. Krzysztof Kubasiewicz
Gdy Justin idzie przez wieś, to wszyscy mu zazdroszczą, że ożenił się z białą kobietą. Bo dla Afrykańczyka biały znaczy bogaty.

Dorota jest bogata, bo kupiła w Jambiani ziemię i postawiła dom z rafy koralowej.

Jambiani to biedna wieś położona na Zanzibarze u stóp Oceanu Indyjskiego. Tubylcy mieszkają w biało - niebieskich lepiankach rozrzuconych wzdłuż morskiego brzegu. W wielu chatynkach wieczorami palą się świece, a prąd ciągle jest luksusem. Luksusem nie są telefony komórkowe, wszechobecne niemal w każdej rodzinie.

W Jambiani ważne są ręce, które utrzymują przy życiu mieszkańców wioski. Te silne, bo męskie, wyciągają z oceanu ryby, te należące do kobiet uprawiają w wodach trawę morską. Trawa wędruje potem do Stanów Zjednoczonych, gdzie pomysłowi Amerykanie mielą ją na kremy, a bogate Amerykanki te kremy wklepują sobie w twarz, żeby zachować wieczną młodość.

Kobiety w Jambiani pracują ciężko, a po ciężkiej pracy zamykają się w swoich domach. Wtedy z głów zdejmują chusty, rozczesują włosy i czekają na swoich mężczyzn, którzy w okolicznych barach spotykają się przy afrykańskim piwie i amerykańskiej coca coli. A jak już się spotkają, to grają w bau-bau (kulki), albo gadają o niczym.

W Jambiani kobiety mają swoje życie, mężczyźni swoje. Bo tak każe islam.

Miłość urodziła się w wodzie

Zanzibar

Zanzibar jest wyspą położoną na Oceanie Indyjskim u wschodnich wybrzeży Afryki. Wchodzi w skład Tanzanii, zajmuje powierzchnię 1658 km kw. Słynie z plantacji goździków i palmy kokosowej. Główną religią jest ortodoksyjny islam. Na Zanzibarze urodził się Fredie Mercury.

- Zakochałam się w tym miejscu, bo ta cudna wyspa położona jak w raju, z pięknymi ludźmi, dla których czas już dawno stanął w miejscu. Oni tacy spokojni, żyją swoim rytmem, na wszystko mają czas, nie układają planów. No i ten błękit oceanu...

- Dorota Katende o wyspie może rozmawiać godzinami. Mija półtora roku odkąd postawiła nogę na Zanzibarze we wsi Jambiani. A jak postawiła, to już wiedziała, że ta całkiem duża, ale biedna wioska jest jej miejscem na ziemi. - Afryka to moja miłość, zwłaszcza wschodnia część kontynentu. Zawsze marzyłam, by tu spędzić swoje życie... Naczytałam się "Pożegnanie z Afryką" i też chciałam żyć jak Karen...

Więc gdy pojawiła się w Jambiani, wiedziała, że tu wybuduje sobie kiedyś dom. A jak poznała Justina, to już nie miała żadnych wątpliwości. - To przeznaczenie - mówi wprost. I dodaje, że ich wielka miłość urodziła się w wodzie.

Justin jest płetwonurkiem i w Jambiani prowadzi centrum nurkowania. Któregoś dnia w centrum pojawiła się Dorota. - Chciałam nauczyć się nurkować i Justin został moim trenerem...A jak już zeszliśmy raz i drugi pod wodę... To jest tak, że miłość pojawia się tak nagle i tak niespodziewanie.

Od tamtej pory Dorota często powtarza Justinowi: nakupenda. A nakupenda w języku suahili znaczy "kocham cię". Justin to samo mówi Dorocie, choć w ustach afrykańczyka takie wyznanie to rzadkość. - Ja czuję sercem, a to co jest w sercu nie da się opowiedzieć słowami - tłumaczy.

Ośmiornice w ryżu

W Jambiani Dorota kupiła ziemię, w ciągu sześciu tygodni z rafy koralowej postawiła dom, dach pokryła trzciną palmową. Nazwała go Vanilla Hause. Jest pierwszą Polką, która osiedliła się na Zanzibarze. - Od czasu do czasu widuję białych, ale to głównie turyści - mówi. - Spotkałam też kilka afrykańsko-europejskich małżeństw.

Ona też niedawno poślubiła Justina. - Że ma czarną skórę ? To mi wcale nie przeszkadza, ani to że jest młodszy ode mnie. Ważne, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi, że dobrze nam razem... Przecież życie jest takie krótkie... To dobry, spokojny, ułożony mężczyzna. Pochodzi ze stolicy Zanzibar i jest chrześcijaninem. Co wieczór siadamy sobie nad brzegiem oceanu i długo gadamy. Jest tak romantycznie...

Gdy Justin idzie przez wieś, ludzie mu zazdroszczą, że ma białą kobietą. Bo biały człowiek na pewno jest bogaty. Dorota też jest zamożna, bo w jej domu świecą żarówki, bo dla niej pracują ludzie, bo zarabia zapraszając do Vanilla Hause turystów z Polski. Razem z Justinem organizują safari i ... wesela. Dwa tygodnie temu ślub na plaży w Jambiani wzięli aktorzy Teatru Lubuskiego: Marta Artymiak z Wojtkiem Czarnotą. Byli bębniarze, śpiewały miejscowe kobiety, przyrządzono potrawy z kozy, były ośmiornice w ryżu... Cała wieś hucznie się bawiła.

Dorota przyznaje, że czasami tęskni: za polskimi pejzażami, za przyjaciółmi, za życiem tutaj. A gdy już przyjedzie, to po kilku dniach dopada ją tęsknota za Zanzibarem. - Dlatego żyjemy z mężem na dwóch kontynentach - mówi. - I bardzo nam to odpowiada.

Justin, gdy jest w Polsce, nie może przywyknąć do dwóch rzeczy: że tak tu zimno i że na ulicach prawie wcale nie widać Murzynów. Dlatego jak tylko zbliża się zima, uciekają z Dorotą do swojego raju na Zanzibarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska