Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzów Wlkp: Boją się hałasu samolotów, żal im przyrody

Stefan Cieśla
Pani Bożena ze Szklarni-Różanek idzie z pieskiem na popołudniowy spacer wzdłuż huczącej od samochodów szosy, za którą, na wprost jej bloku, powstać ma lotnisko.
Pani Bożena ze Szklarni-Różanek idzie z pieskiem na popołudniowy spacer wzdłuż huczącej od samochodów szosy, za którą, na wprost jej bloku, powstać ma lotnisko. fot. K. Tomicz
Z balkonu Stefana Kotowicza w Wojcieszycach, patrząc w stronę Różanek, widać zieloną równinę otoczoną ścianami starych drzew.

- Szkoda będzie tego terenu na lotnisko. A nasze działki pod oknami przestaną być oazą ciszy - mówi z rezygnacją.

Z tych właśnie powodów jest przeciwny budowie lotniska między Wojcieszycami i Różankami. - Wiadomo, że lotniska gdzieś muszą być. Ale nie w takim miejscu, między wsiami. Dlaczego Gorzów nie zbudował sobie lotniska na dawnych poligonach? - powtarza jeden z argumentów przeciwników lotniska.

Korzyści będą albo nie

Zdaniem Kotowicza interesu z lotniska gmina nie będzie miała żadnego. - Radni najpierw wytyczyli działki budowlane, a teraz koło nich ma być lotnisko. Kto zechce kupić te działki? A praca? Tu nikomu nie dadzą zarobić ani przy budowie, ani przy utrzymaniu, wszystko zlecą obcym firmom. Prestiż?

Większy prestiż byłby dla gminy, gdyby autostradę przez nią poprowadzili - dodaje z ironią w głosie, zbijając kolejne argumenty zwolenników lotniska. Zalicza się do nich Andrzej Stępień z Wojcieszyc. - Hałas i spaliny już teraz są na drogach, wypadki także, więc lotnisko to nie jest żadne zagrożenie. A ile tych samolotów będzie dziennie latać, może pięć?

Będzie za to szansa rozwoju gminy, bo Gorzów teraz idzie w stronę Karnina czy Chwalęcic, a u nas nic się nie dzieje. A jaka wygoda będzie jak sobie człowiek wsiądzie w taksówkę i poleci na lotnisko do Poznania, a potem w świat - przewiduje Stępień.

Różanki też przeciwne

Pas startowy będzie tak położony, że w zależności od kierunku wiatru samoloty po starcie lub do lądowania będą musiały przelatywać nad Różankami.

Tuż obok domku i wypielęgnowanego ogrodu mieszkanki ul. Lipowej (nie chce nazwiska w gazecie): - Mam teraz wokół piękną przyrodę, spokój i nie chcę lotniska. A poza tym nie wiadomo, czy skończy się tylko na małym lotnisku sportowym, czy jednak kiedyś nie zbudują większego - mówi kobieta. Dom Pawła Lawera, gminnego radnego, który głosował przeciw, stoi kilkaset metrów od przyszłego lotniska. Też żałuje, że gmina straci kawał pięknego przyrodniczo terenu.

Rozpamiętuje ciągle porażkę w głosowaniu na sesji. - Kiedy w Kłodawie ludzie nie chcieli stacji benzynowej, to poparliśmy radnych z tej wsi. Ale teraz oni nie poparli nas z lotniskiem - mówi.

Blok Moniki Majchrzak w Różankach-Szklarni stoi przed ruchliwą krajówką na Strzelce. Lotnisko będzie miała na wprost okien. - Sama szosa już nam strasznie hałasuje. Jeden samolot też już mamy, właściciela szklarni. Mały, ale hałaśliwy, więc jak samolotów będzie więcej, to hałas będzie większy, zwłaszcza gdy będą nisko latały. Szkoda że radni nie liczą się z opinią ludzi - wypomina.

180-hektarowe pole należy do Agencji Nieruchomości Rolnych w Gorzowie. Uprawia je dzierżawca ziemi od agencji, ale nic już jesienią nie zaorał ani nie zasiał. - Czekamy na wniosek gminy o przekazanie terenu pod lotnisko, w całości albo po kawałku. Wtedy część ziemi do czasu budowy mogłaby być dalej uprawiana - mówi Cyryl Hurka z agencji rolnej.

Przypomnijmy: na lotnisko w tym miejscu radni Kłodawy zgodzili się przed tygodniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska