Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra nie jest już stolicą polskiego wina

Krzysztof Fedorowicz 0 68 324 88 19 [email protected]
Robert Koziarski z podnowosolskiej winnicy "Kinga" sprzedaje nasze, lubuskie winogrona. Wielu klientów nie chce uwierzyć, że dorodne owoce nie dojrzewały nad Morzem Śródziemnym
Robert Koziarski z podnowosolskiej winnicy "Kinga" sprzedaje nasze, lubuskie winogrona. Wielu klientów nie chce uwierzyć, że dorodne owoce nie dojrzewały nad Morzem Śródziemnym fot. Tomasz Gawałkiewicz
Trudno mówić o odradzaniu się na duża skalę winiarstwa w okolicach Zielonej Góry.

Takie zjawisko ma natomiast miejsce na Podkarpaciu i w Małpolsce. Bo tam winiarzom pomagają samorządy i władze wojewódzkie.

- Wy w Zielonej Górze nie macie winnic, tylko... skansen! - wypalił Marek Jarosz podczas III Konwentu Polskich Winiarzy, który w ostatni weekend sierpnia odbył się w Jaśle.

Wypowiedź członka Polskiego Instytutu Wina rozjuszyła naszych winiarzy, ale jeśli spojrzeć na mapę polskich winnic, to wynika z niej jasno, że w Małopolsce jest 60 plantacji winorośli, na Podkarpaciu 70, w Dolnośląskiem 20, a w Lubuskiem... 15!

Naszemu regionowi trudno odmówić tradycji winiarskich, mamy muzeum wina i domek winiarza w muzeum etnograficznym. Jest grupa aktywnych plantatorów winorośli. Gorzej wypadamy jako region, gdy chodzi o rozwój i przyrost winnic.

Tam władza finansuje szkolenia

Skąd taki boom na Podkarpaciu i w Małopolsce? O tym mogliśmy przekonać się w Jaśle. Dni miasta - inaczej niż zielonogórskie Winobranie - zostały oparte właśnie na tym trunku, a całą imprezę nazwano Międzynarodowymi Dniami Wina.

Na jasielskim rynku przez dwa dni odbywały się koncerty, pokazy zanikających zawodów i kiermasz rękodzieła, można było posmakować regionalnej kuchni, ale przede wszystkim wina. Winiarze częstowali swoimi trunkami w specjalnym namiocie, do którego wstęp kosztował 10 złotych, a przed wejściem ustawiała się kolejka. Były też winnice z Czech, Słowacji, Węgier, a nawet Krymu. Dlatego to Jasło zaczyna być stolicą polskiego wina.

- Rozwój winiarstwa na Podkarpaciu, to nie tylko zasługa władz Jasła - zauważa Przemysław Karwowski z Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarskiego. - Tam urząd marszałkowski sfinansował dwa projekty. W ramach pierwszego, którego wartość sięgała 162 tys. złotych, odbył się dwuletni cykl szkoleń. Każdy, kto ukończył kurs, był zobowiązany do założenia dziesięcioarowej winnicy.

Tam potrafią zorganizować tak zwaną strefę winiarską, której obejrzenie polecałbym firmie ASPE. W Zielonej Górze, ze względu na rozwój miasta, winnic nie przybędzie, ale na terenie województwa miejsca na nie nie brakuje. Mamy też korzystniejszy klimat!

Papierowy priorytet

Podkarpaccy kandydaci na winiarzy otrzymali to, o czym lubuski rolnik może tylko pomarzyć. Chociażby wyjazdy szkoleniowe na Węgry, do Austrii i Niemiec oraz fachowe kursy enologicznych w szkole winiarskiej w austriackim Silberbergu!

Ostatnio ruszył kolejny projekt szkoleniowy pod nazwą "Winiarskie Ścieżki Podkarpacia", na który tylko w tym roku przeznaczono 50 tysięcy zł. W Krakowie władze wojewódzkie przeprowadzają podobne projekty i na "Małopolską Ścieżkę Winną" wydały 140 tys. Lubuski urząd marszałkowski nie daje złotówki na odrodzanie się winiarstwa.

- Także organizacje pozarządowe nie mogą liczyć na konkretne finansowe wsparcie. Przykładowo, w "Programie współpracy Województwa Lubuskiego z organizacjami pozarządowymi" przeznaczono w 2008 roku: w obszarze turystyki - 80.000 zł, w obszarze rozwoju regionalnego - 50.000 zł a w obszarze edukacji - 10.000 zł - zauważa Karwowski.

Co na to urząd marszałkowski?
- Winiarstwo jest zaliczone do priorytetów województwa lubuskiego i kultywowanie tych tradycji powinno mieć u nas pierwszeństwo... - przyznaje Elżbieta Polak, wicemarszałek województwa lubuskiego.

Komentarz

Władza (nie) jest winna

Elżbieta Polak, wicemarszałek województwa, radzi winiarzom, by pisali projekty unijne. I deklaruje swoją pomoc. Myślę jednak, że w rozwój winnic powinno włączyć się samo województwo, tak jak dzieje się na Podkarpaciu i w Małopolsce.

Dlaczego władza wydaje 100 tysięcy na wybory miss, a skąpi na rozwój gałęzi rolnictwa, która nie tylko może przyczynić się do wzrostu prestiżu regionu, ale przede wszystkim ma niezwykle korzystny przelicznik ekonomiczny?

Czy nasi politycy wiedzą, że z hektara winnicy może utrzymać się cała rodzina? W innych regionach wiedzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska