Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MRU: Tajemniczy Wodny Zamek

Redakcja
Bunkier nad tamą w Ołoboku - widok współczesny
Bunkier nad tamą w Ołoboku - widok współczesny Fot. Krzysztof Kubasiewicz
Gdyby gwałtownie otworzyć tamę spiętrzającą wody jeziora Niesłysz cała okolica znalazłaby się pod wodą. To miało powstrzymać nacierającą Armię Czerwoną.
Żeby zamaskować Wodny Zamek Niemcy obłożyli go deskami – udawał stodołę
Żeby zamaskować Wodny Zamek Niemcy obłożyli go deskami – udawał stodołę

Żeby zamaskować Wodny Zamek Niemcy obłożyli go deskami - udawał stodołę

Na szczęście nigdy jej nie użyto.

Od soboty wędrujemy po MRU. Wczoraj zatrzymaliśmy się u młynarza w Przetocznicy (16,6 km trasy). Teraz jedziemy przez Skąpe (na skrzyżowaniu w lewo - 20,2 km), mały most rolkowy nr 611 do rozwidlenia dróg w kierunku Ciborza i Rokitnicy (21,9 km). Tu możemy przystanąć i leśną drogą po 200 m dojść do bunkra nr 625, który bronił mostu. Jedziemy w lewo do Ciborza (23,9 km). Dziś mieści się tutaj szpital psychiatryczny, który właśnie obchodzi 50-lecie istnienia. Przed wojną były tu wielkie koszary na kilka tysięcy ludzi. Od 1945 r. prawie nic się tutaj nie zmieniło. Ochronne barwy budynków i dachówek przyciągają wzrok.

Piękna tama

Wracamy do skrzyżowania i jedziemy przez Rokitnicę do Ołoboku. Przed samą wsią skręcamy w prawo w brukowaną drogę (36,6 km). Jedziemy ok. 300 metrów. Po lewej stronie mamy tamę nr 604. To bardzo piękne miejsce ze wspaniałym widokiem na kanał taktyczny. Wymarzony punkt dla kajakarzy.

Siadamy na skraju tamy. - Niestety po wojnie urządzenia obsługujące ją okazały się za skomplikowane dla przesiedleńców. W dodatku część wyposażenia rozkradziono na złom - Robert Jurga, nasz ekspert i rysownik, tłumaczy dlaczego piękna tama w zasadzie jest mało użyteczną kupą betonu. Żeby ułatwić przepływ wody zrobiono tzw. przekopy, czyli kanały obchodzące tamy i woda popłynęła bokiem. System się rozpadł.

- Chodziło o to, by wodę spiętrzyć przed tamą tworząc szerokie kanały i rozlewiska. W ten sposób powstawały przeszkody trudne do przebycia - tłumaczy nasz ekspert.

Wracamy na szosą i jedziemy do Ołoboku. Mijając po drodze dwa kolejne mosty rolkowe docieramy do rozjazdu (38,6 km). W lewo mamy 2 km do centrum Niesulic. My wybieramy drogę w prawo i jesteśmy przy kolejnym moście rolkowym (39,3 km).
Nas bardziej interesuje wielka betonowa bryła.

Nie do obrony

- Jak ten bunkier bronił mostu? Przecież nie ma w nim żadnych otworów strzelniczych - zastanawiam się spoglądając na kolosa. - Most zabezpieczały bunkry w pobliskim lesie. Ich resztki jeszcze się zachowały - tłumaczy Robert. - Z giganta nikt nie strzelał, bo nie było w nim otworów na karabiny maszynowe. On tylko chronił śluzę.

Ruszamy dalej. Na Wilkowo, gdzie włączamy się do drogi Poznań - Świecko (45,2 km). Możemy skręcić w lewo na Mostki (wariant tej trasy opisuję obok), co przy tym ruchu jest prawie niemożliwe. Wybieramy drugi wariant i jedziemy w prawo 600 m. (45,8 km) Koło słupa ogłoszeniowego z czerwonym daszkiem skręcamy w lewo, w boczną brukowaną drogę. Kierujemy się na Lubrzę. W tej miejscowości na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w lewo (51,6 km). Jedziemy do Nowej Wioski gdzie na skrzyżowaniu (52,7 km) skręcamy w prawo i po 100 m dojeżdżamy do małego mostu rolkowego. Ten obiekt najlepiej nadaje się do remontu i turystycznego wykorzystania. Co pewien czas zamykany nie powodowałby wielkich utrudnień w ruchu na bocznej drodze. A jesteśmy już blisko Pętli Boryszyńskiej, Lubrza jest miejscowością wypoczynkową i przyjeżdża tutaj trochę turystów. Niedaleko są też: Łagów, Niesulice i Przełazy.

W podziemnej maszynowni mostu jest stosunkowo niewiele wody. Zakładam kalosze i wchodzę do środka. UWAGA dokładnie patrzcie pod nogi i uważajcie na głowy! Muszę iść po kamieniach i fragmentach urządzeń. Warto, bo można zobaczyć most od spodu i maszynownię. Oczywiście jeżeli ma się latarkę. Jak działa taki most pokazałem w poniedziałek. Możemy wracać do Lubrzy i na skrzyżowaniu jedziemy w lewo (52,8 km). Tylko nie rozpędzajcie się za bardzo. Na samym końcu miejscowości musimy ponownie skręcić w lewo. Do prywatnego bunkra… (54,0 km). I tu zostajemy do jutra.

BETONOWY WODNY ZAMEK
Bunkier nad śluzą w Ołoboku Niemcy nazwali Wodnym Zamkiem. Jego ściany mają do 3,5 m grubości a strop 1,5 m. To najwyższa kategoria bunkrów stosowanych w MRU. I najpotężniejsza budowla całego systemu wodnego. Bunkier służył do obrony pasywnej, czyli miał chronić, znajdujące się pod nim, śluzy spiętrzające wody pobliskiego jeziora Niesłysz. To ono zasilało w wodę cały system kanałów biegnących aż do Odry. Był to kluczowy punkt systemu. W razie ataku można było gwałtownie obniżyć poziom jeziora Niesłysz o ok. 1,5-2 matry i zalać okolice Ołoboku, aż do tamy nr 604, którą wcześniej odwiedziliśmy.
Żeby go zamaskować, bunkier obito deskami. Klocki do ich mocowania przetrwały w ścianach do dzisiaj. Z wyglądu przypominał wielką stodołę lub zabudowania młyńskie. Przejeżdżając obok niego nie zwrócilibyśmy na niego uwagi.

JEDZIEMY PRZEZ MOSTKI
Wariant drugi naszej trasy. W Wilkowie skręcamy na Świecko (jeżeli uda się wam wedrzeć pomiędzy jadące tiry). Po przejechaniu 5 km na końcu wsi Mostki skręcamy w prawo na brukowaną drogę i po 200 metrach znowu w prawo. Musimy przejechać pod linią kolejową Warszawa - Berlin. I dalej prosto polną drogą ok. kilometra. Jesteśmy w grupie bojowej Lietzman składającej się z czterech bunkrów rozrzuconych w promieniu kilku kilometrów. Miały bronić drogi na Berlin. My docieramy do bunkra 677. Bardzo dobrze utrzymany i czysty. UWAGA patrzcie pod nogi i nie puszczajcie dzieci samopas. W wysokich trawach prawie nie widać głębokiego na kilka metrów wyjścia ewakuacyjnego. Nie jest zabezpieczone, podobnie jak wycięta kopuła. Tu ciekawostka. Ponieważ okazała się za słaba na rosyjskie pociski dodatkowo wzmocniono ją warstwą betonu.
Wracamy do wsi i skręcamy na Świecko. 200 m dalej po prawej stronie, ukryty w lesie kolejny bunkier nr 669. Bardzo niebezpieczny. Nie ma gdzie się zatrzymać a teren jest ogrodzony. Jedziemy dalej i po przejechaniu wiaduktu nad torami kolejowymi skręcamy w prawo na Bucze i Lubrzę. Dojeżdżamy do prywatnego bunkra. Trasa liczy 18,5 km.

PRYWATNY BUNKIER
Kolejna atrakcja na naszej trasie. Prywatny bunkier nr 694. i prywatne mini muzeum. Wysadzony i zasypany gruzem z rozebranej kaplicy cmentarnej został kupiony przez Grzegorza Sajdyka, który z mozołem go remontuje w środku gromadząc pamiątki z MRU.
zaraz po wejściu nasz gospodarz prezentuje opadające drzwi nad dołem pułapką (na chodzie) i oprowadza nas po wszystkich zakamarkach. - Kopułę odlałem z betonu. Przecież nikt nie zrobi mi wielkiego pancerza - śmieje się Sajdyk. Z zewnątrz wygląda jak prawdziwa.
My jednak idziemy do pomieszczenia z karabinem maszynowym. Na środku stoi autentyczny ciężki karabin maszynowy MG34. Sajdyk odryglowuje otwór strzelniczy i wystawia lufę. Pod bunkier nikt już bezkarnie nie podejdzie.
Oglądamy specjalną lawetę i taśmę z amunicją. Wszystko autentyczne, kupowane na różnych aukcjach i od innych miłośników broni. - Karabin nie strzela - na wszelki wypadek zastrzega się pan Grzegorz.

Tomasz Czyżniewski
0 68 324 88 34
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska