Jak będą "emigrować"
Jak będą "emigrować"
Sobota, 14.00 - Klępsk, spotkanie w zborze (kościele), 15.00 - pożegnanie i odjazd do portu, ok. 17.00 - przybycie do Cigacic, zajęcie miejsc na barkach, rejs do Hamburga, wypłynięcie do Australii.
- Panie, kto może zrobić tablice z nazwami miejscowości, wypisane gotykiem? - wparował do redakcji Zdzisław Kasprzyk z Bukowa. - Ale nic pan nie mów proboszczowi, to ma być niespodzianka.
Z pana Zdzisława wprost buchały emocje. Wziął namiary na tablice i zniknął. - Ciszej mów, ciszej - uspokajała go cały czas żona Iwona. Umówiliśmy się kilka dni później w domu w Bukowie. Pytam, jak tam tablice?
- Parę dni temu obudziłem się spocony o drugiej w nocy i przypomniałem, że mam w Sulechowie kolegę, Czesława Bartoszewicza, który zajmuje się czymś takim. Tablice już mamy - Kasprzyk pokazuje wypisane gotykiem nazwy "Züllichau", "Klemzig", które staną przy drodze w czasie przejazdu "emigrantów".
- A ja jak wyglądam? Dobry ze mnie pastor? - odzywa się nagle nowa postać w mieszkaniu Kasprzyków. Zza drzwi wychodzi Olgierd Banaś przebrany za pastora. Proboszcz Łęgowa przygotował się do odegrania w widowisku swojej roli, czyli klępskiego pastora Augusta Kavela, który w 1838 r. wywiódł parafian aż do dalekiej Australii. To był pierwszy rzut emigracji na tle religijnym (pastor i wierni nie zgadzali się z reformami w kościele ewangelickim wprowadzanymi odgórnie przez króla Prus).
Ks. Banaś jest motorem widowiska, którego pomysł rzuciłem kilka miesięcy temu na łamach "GL". Kapłan stara się, żeby wszystko było odegrane wiernie, żeby wyglądało prawie jak 170 lat temu.
- Pojechałem do Zielonej Góry, żeby pogadać z pastorem Dariuszem Likiem z parafii ewangelickiej, muszę się wczuć w rolę - tłumaczy O. Banaś. - To typowy płaszcz, tzw. luterok, a tu mam befki, które dostałem od księdza Lika. To te białe wypustki z kołnierza.
Proboszcz ma tekturową walizkę. Tak samo, w stylu epoki, będą wyglądać włościanie emigrujący z Klępska i okolic (historycznie również ze Zbąszynia i Dąbrówki Wlkp.).
- Jestem "Seelander" - pan Zdzisław pokazuje kwitek, gdzie ma wypisane kim będzie i trochę wiadomości o tej rodzinie. Podobnie każdy inny "emigrant".
- Chodzimy po sklepach, lumpeksach i skupujemy kapelusze i stare kamizelki, żeby wyglądać jak ówcześni chłopi - tłumaczy Z. Kasprzyk. A typowy chłop podczas przejazdu z Klępska do portu w Cigacicach będzie miał białą koszulę, kamizelkę, czarne spodnie i kapelusz.
- Kobiety ubiorą czepki - dodaje pani Iwona, która pożyczyła jeden z teatru, zrobiła następny na wzór i puściła w obieg po kobietach uczestniczących w widowisku. Janina Szłyk z Klępska przygotowuje paszporty, a Anita Maksymowicz z muzeum w Zielonej Górze czuwa nad historią.
Od wielu tygodni w środy o 19.00 w Klępsku odbywają się zebrania "emigrantów". Uczą się ról, poznają historię. Niesamowite...
- Było trochę problemów z wozakami, bo niektórzy z Nowego Kramska, Babimostu chcieli jechać, ale za pieniądze, a nas nie stać - stwierdza Banaś. Udało się w końcu załatwić 10 wozów z Bukowa, Niekarzyna, Obłotnego, Janowca, na które powinno wejść ok. 120 "emigrantów".
- Zaczynamy widowisko modlitwą w Klępsku, potem pożegnanie i ze łzami siadamy na wozy; przez Sulechów jedziemy do Cigacic - ks. Olgierd streszcza scenariusz. - W porcie żegnamy się przy starym magazynie, siadamy na barkę, tu śpiew "Pod Twoją obronę" i płyniemy do "Hamburga".
Drodzy Czytelnicy, tego nie można przeoczyć!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?