Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adwokat nie kiwnął palcem by jej pomóc

Danuta Kuleszyńska
- Ten adwokat pogrążył mnie jeszcze bardziej, bo może była szansa na wygranie sprawy. Teraz zostałam z długami, które muszę spłacić. Ja nie pracuję, a mój partner jest na rencie ubolewa Maria Cichowlas.
- Ten adwokat pogrążył mnie jeszcze bardziej, bo może była szansa na wygranie sprawy. Teraz zostałam z długami, które muszę spłacić. Ja nie pracuję, a mój partner jest na rencie ubolewa Maria Cichowlas. fot. Krzysztof Kubasiewicz
- To skandal! - Maria Cichowlas jest załamana. Nie dość, że przegrała sprawę, to musi ponieść wszystkie koszta procesu.

Adwokat z urzędu nie kiwnął palcem, by jej pomóc. - Czy mam czyste sumienie? Nie wiem... trudno odpowiedzieć - mówi Sławomir Zubrycki.

Dom w Lutolu jest utrapieniem Marii Cichowlas. Kupiła go w marcu 2006 r., żeby resztę życia spędzić w spokoju razem ze swoim partnerem i nowo narodzoną córeczką. A tymczasem zamiast radości są same kłopoty.

- Wypatrzyliśmy ten dom, bo był blisko Lubska, no i niezbyt drogi - wspomina pani Maria. - Formalności trzeba było załatwiać przez biuro nieruchomości. Agentka przywiozła nas do Lutolu i pokazała budynek. A właściwie pół budynku, bo druga połowa należy do innego właściciela.

Z wierzchu wszystko wyglądało pięknie, mieszkanie odmalowane, chcieliśmy sprawdzić, czy jest woda, ale na zimę była zakręcona. Pomyślałam: ładny domek, bierzemy.

Sąd w Żarach odmawia

Gdy zamieszkali, okazało się, że budynek ma mnóstwo ukrytych wad. Przede wszystkim nie było wody, a instalacja okazała się aluminiowa i na dodatek popalona.

- Musieliśmy zrobić remont, na wszystko mam faktury - pokazuje M. Cichowlas. - Założyłam też w sądzie sprawę o wady ukryte budynku i o zapłatę od poprzedniego właściciela Romana T. 10 tys. zł, odszkodowania, bo tyle kosztował nas remont.

Ale Sąd Rejonowy w Żarach oddalił powództwo i zasądził od M. Cichowlas 1.280 zł jako koszty procesu i honorarium dla Tadeusza Ardellego, który był adwokatem Romana T.

- Nie zgodziłam się z wyrokiem, postanowiłam walczyć dalej - opowiada pani Maria. - Niestety, nie stać mnie było na prywatnego adwokata, więc złożyłam do sądu w Żarach wniosek, o przydzielenie mi w postępowaniu apelacyjnym adwokata z urzędu.

Sąd odmówił, a w uzasadnieniu sędzia Włodzimierz Dyzert napisał: "sprawa nie jest skomplikowana pod względem prawnym, a wnioskodawczyni sama potrafi sobie poradzić w prowadzeniu procesu". Na tę decyzję M. Cichowlas wniosła zażalenie do Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.

W międzyczasie sama napisała apelację, bo już straciła nadzieję, że adwokata dostanie. Tymczasem sąd w Zielonej Górze przychylił się do jej wniosku i w listopadzie ub. r. ustanowił pełnomocnika z urzędu. Zobowiązał Okręgową Radę Adwokacką do jego wyznaczenia.

Tylko kwitek

Pod koniec stycznia rada adwokacka powiadomiła M. Cichowlas, że jej adwokatem z urzędu jest Sławomir Zubrycki, mający swoją kancelarię w Żarach przy ul. Chrobrego 14.

- W lutym, w marcu i kwietniu próbowałam skontaktować się z adwokatem, ale kancelaria zawsze była zamknięta. Zostawiałam w drzwiach karteczkę. Byłam zdziwiona, że pan Zubrycki nie kontaktuje się z nami. Próbowałam dzwonić, ale nigdzie nie było jego numeru telefonu.

Czas mijał. W połowie maja M. Cichowlas zamiast zawiadomienia o rozprawie, dostała wezwanie do zapłaty w kwocie 1.829 zł na rzecz Tadeusza Ardellego, który jest pełnomocnikiem Romana T. A to oznaczało, że rozprawa już się odbyła i że ją przegrała. - To skandal! Przecież ja o niczym nie wiedziałam! Dlaczego adwokat mnie nie powiadomił?! Jak mógł zrobić apelację nie kontaktując się ze mną! Ja chciałam, żeby sąd przesłuchał dodatkowych świadków...

Maria Cichowlas jest załamana. Od wyroku odwołać już się nie może, bo minął ustawowy czas. - Ja nawet nie mam informacji oficjalnej, że ta rozprawa w ogóle się odbyła i jaki wyrok zapadł. Tylko ten kwitek mam, który wzywa do zapłaty!

Wziął 600 zł

Sławomir Zubrycki pamięta sprawę Marii Cichowlas. - Nie musiałem kontaktować się z klientką, bo to obowiązek klienta, żeby odnaleźć adwokata - mówi.

- Ale ta pani była tu kilka razy, zostawiała kartki w drzwiach.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Dlaczego nie zawiadomił pan M. Cichowlas o terminie rozprawy?
- Byłem jej pełnomocnikiem, a jej obecność w sądzie niczego by nie zmieniła. Jej żądania były bezpodstawne, a apelacja z góry skazana na niepowodzenie.
- Palcem pan nie kiwnął, żeby sporządzić rzetelną apelację w oparciu o kontakt z klientką.
- Nie musiałem pisać apelacji, bo zrobiła to M. Cichowlas, nim zostałem jej pełnomocnikiem.
- To za co wziął pan od skarbu państwa 600 zł, skoro nic pan nie zrobił?! Zapłacili za to podatnicy.
- Jak to nic? Uczestniczyłem w tej apelacji. Poza tym ja też jestem podatnikiem.
- I sumienie ma pan czyste?
- Nie wiem... Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy mam czyste, czy nie.

Naruszył kodeks adwokacki?

Całą sprawę przedstawiłam Witoldowi Majchrzakowi, dziekanowi Okręgowej Rady Adwokackiej.

Był zdumiony postępowaniem Sławomira Zubryckiego i przyznał, że z takim zaniedbaniem ma do czynienia pierwszy raz od wielu lat. - Adwokat z urzędu musi powiadomić swojego klienta o wyniku apelacji i to bezwzględnie. Może to zrobić osobiście, lub na piśmie. Jeśli pan Zubrycki tego nie zrobił, to naruszył kodeks etyki adwokackiej i poniesie za to odpowiednie sankcje. Powinien także zawiadomić klientkę o terminie rozprawy.

W. Majchrzak dodał, że to klient powinien skontaktować się przed rozprawą ze swoim adwokatem. Jeśli jednak tego nie zrobi, wówczas pełnomocnik powinien sam taki krok uczynić. - Ja sobie nie wyobrażam, żeby pójść na rozprawę nie mając kontaktu z klientem. Takie postępowanie nie mieści mi się w głowie - komentuje jeden z zielonogórskich adwokatów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska