Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porażający raport NIK o obwodnicy Gorzowa

Redakcja
Gdy w styczniu po ulewach obwodnica została zalana błotem, wszyscy nam wpierali, że „po deszczu takie rzeczy się zdarzają”. Teraz NIK orzekła krótko: to fuszerka!
Gdy w styczniu po ulewach obwodnica została zalana błotem, wszyscy nam wpierali, że „po deszczu takie rzeczy się zdarzają”. Teraz NIK orzekła krótko: to fuszerka! fot. Zbigniew Borek
NIK skontrolowała wartą 180 mln zł inwestycję. Naganne, niewiarygodne, sprzeczne - w raporcie aż roi się od takich określeń.

Suchej nitki nie zostawiła Najwyższa Izba Kontroli na budowniczych obwodnicy. - To granda, że przyjmuje się robotę, odbiera drogę, po której nie można jeździć - powiedział nam wczoraj Roman Furtak, dyrektor NIK w Zielonej Górze.

Kontrolerzy punktują budowę i wystawiają inwestycji negatywną ocenę. Większość zarzutów potwierdza nasze wcześniejsze ustalenia. O tym, że nasypy spłyną na jezdnię pisaliśmy już w marcu zeszłego roku w tekście ,,Nowa obwodnica już się sypie''. I później ziemia spłynęła! W następnych tekstach odsłanialiśmy kolejne fuszerki.

Aż 145 błędów w budowie
Jeden z ważniejszych zarzutów NIK: w sierpniu oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Zielonej Górze odebrał od wykonawcy obwodnicę, która nie była gotowa i wymagała aż 145 poprawek. Ba, droga nie mogła być jeszcze użytkowana! - To granda, że przyjmuje się robotę, odbiera drogę, po której nie można jeździć - stwierdził wczoraj w rozmowie z nami dyrektor NIK. Na dodatek biegła już gwarancja na drogę. Wykonawcy było to na rękę, bo nie płacił ani grosza za opóźnienia. NIK wyliczyła, że wykonawca - firma Strabag-Kirchner - na każdym dniu opóźnienia oszczędzała aż 60 tys. zł. Mogła się więc nie spieszyć. Pierwszy samochód przejechał obwodnicą pod koniec listopada, trzy miesiące od odbioru inwestycji. Czyli Strabag-Kirchner uniknął około 4 mln zł kar! Tyle od wykonawcy mogła żądać dyrekcja dróg.

Skandaliczny nadzór

Szczególnie nagannie NIK oceniła nadzór nad budową nasypów. Okazuje się, że nikt nie pilnował, z czego i jak są budowane. Wykonawca robił nasypy z wilgotnej ziemi, co nie jest zgodne ze sztuką budowlaną. ,,Nie przestrzegał reżimu technologicznego i zlekceważył najważniejszy proces technologiczny'' - czytamy w raporcie. Kolejne warstwy układał jak chciał, nikt tego nie odbierał. Mało tego, wykonawca mówił, że z gruntem jest wszystko w porządku. Tymczasem po pobraniu 122 próbek z nasypu wyszło, że aż w 116 przypadkach ziemia jest źle zagęszczona.

Jak stwierdził później projektant obwodnicy, błędy wykonawcy mogą poważnie zaszkodzić drodze. - Nadzór był skandaliczny, wykonawca robił, co chciał - mówi dyr. Furtak. Na dodatek wykonawca bezkarnie ignorował polecenia naprawy, które wydawał inżynier nadzoru.

W błocie po kolana

Skandalicznie ułożono tzw. biomaty na skarpach! To one miały chronić nasypy przed spływaniem ziemi po deszczu. Zamiast dachówkowo, ułożono je obok siebie. Nawet nie zachodziły na siebie, w efekcie deszcz robił z ziemią, co chciał. Tak stało się np. w styczniu tego roku. Po ulewach obwodnica została zalana błotem i w nocy trzeba było ściągać ciężki sprzęt do jego usunięcia. Jeszcze rano budowlańcy chodzili na poboczu w błocie po kolana, co opisaliśmy w tekście ,,Obwodnica tonie w błocie''.

Wczoraj o wyniki kontroli zapytaliśmy dyrekcję dróg w Zielonej Górze. Nie dostaliśmy odpowiedzi, nikt też nie odebrał naszych telefonów.

Henryka Bednarska
Tomasz Rusek
0 95 722 57 72
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska