Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon Kołecki: Mogę pokonać każdego

Konrad Kaptur
Szymon Kołecki ma 27 lat. Jest jednym z najlepszych polskich sztangistów. Pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Europy. Na igrzyskach w Sydney wywalczył srebrny medal.
Szymon Kołecki ma 27 lat. Jest jednym z najlepszych polskich sztangistów. Pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Europy. Na igrzyskach w Sydney wywalczył srebrny medal. fot. Konrad Kaptur
Rozmowa ze sztangistą Górnika Polkowice

- Przed wyjazdem na mistrzostwa Europy do Włoch mówiłeś, że wynik, który będzie cię satysfakcjonował to 400 kilogramów w dwuboju. Zabrakło trzech…- Jestem przekonany, że mogłem dźwignąć ponad 400. To były jednak bardzo trudne zawody. Wielu konkurentów spaliło podejścia, inni często przekładali ciężary. Mieliśmy sporo chaosu i nerwówki. W ostatnim podejściu uciekł mi czas. Nie mogłem się skoncentrować. Jestem przekonany, że w normalnych warunkach podrzuciłbym spokojnie 226 kilogramów.

- Do igrzysk zostały cztery miesiące. Jak będą wyglądały twoje przygotowania?- Determinuje je zdrowie. Od ponad roku zmagam się z naderwanym przyczepem w kolanie. Ta kontuzja odnowiła się przed mistrzostwami Europy. Nie odbiła się na mojej dyspozycji, ale w kontekście przygotowań do igrzysk ważne, by kolano było w pełni sprawne. Lekarz zrobił mi niedawno zastrzyk, który ma je podleczyć. Do końca maja będę się regenerował, by osiągnąć poziom sprawności, który pozwoli mi trenować na pełnych obrotach. Naprawdę ciężką harówkę zacznę od czerwca.

.

- W trakcie obozów przygotowawczych mieszkasz sam. Dlaczego?- Jestem z natury samotnikiem. Lubię ciszę, spokój. Daje mi to komfort. Nie muszę nikogo pytać czy zgasić, czy też włączyć telewizor. Jak chcę coś obejrzeć, to oglądam. Gdy chcę czytać do późna w nocy, to czytam. Mieszkając sam jestem panem siebie. To mi bardzo odpowiada. Podczas zgrupowań staram się przygotować organizm jak najlepiej do startu w ważnych zawodach. Wszystko temu podporządkowuję. Wiele czasu poświęcam przemyśleniom nad treningiem i taktyką. Myślę też o przeciwnikach, o tym, co mogą zrobić.

- Co robisz w tych nielicznych wolnych chwilach?- Poświęcam je głównie na lekturę. Czasem obejrzę jakiś program w telewizji. Czytam bardzo dużo. Zdarzają się jednak sytuacje, że zasypiam ze zmęczenia.

- Jakie są twoje ulubione książki?- Żadnej nie czytałem dwa razy. Co do lektur, które szczególnie mi zapadły w pamięć, to jest ich sporo. Ostatnio zaliczyłem "Pięć lat kacetu" Grzesiuka. Podobały mi się książki Grishama. Majstersztykiem są "Trzej muszkieterowie" Dumasa. Poza tym bardzo dobrze pamiętam "Tożsamość Bourne'a" Ludluma. Gdybym miał wskazać najważniejszą książkę to byłby to "Pan Wołodyjowski".

- Miałeś w karierze różne momenty. Nigdy jednak się nie poddałeś ani po kontuzji, ani po przegranych igrzyskach w Sydney. Skąd czerpiesz siłę do ciężkiej pracy?- To chyba jest we mnie. Ja naprawdę nigdy nie wątpiłem, że mogę być najlepszy na świecie. Wydaje mi się, że doskonale znam swój organizm. Wiem, na co mnie stać. Mogę pokonać każdego. Ja to po prostu wiem?

- Kogoś się boisz?- Nie boję się żadnego z moich rywali. Co prawda jest kilku bardzo groźnych przeciwników, ale gdy będę w pełni zdrowia to pokonam każdego. Obawiam się tylko o zdrowie.

- Wielu sportowców będzie zapewne wykorzystywać igrzyska do tego, by manifestować swoją solidarność z Tybetańczykami. Ty również?- Liczę na to, że do igrzysk stosunki między Chinami a Tybetem staną się bardziej normalne. Chińczycy już zauważają, że na dłuższą metę nagminne łamanie praw człowieka, w kontekście igrzysk im się nie opłaca. Dziś mamy już taką sytuację, że większość ludzi kupując chińskie produkty czuje dyskomfort, a przecież w miarę zbliżania się igrzysk te nastroje będą się pogłębiać. Poza tym w Chinach partia komunistyczna też nie jest już monolitem. Pojawili się reformatorzy. Wierzę, że proces pokojowy będzie postępował. Mam nadzieję, że żadne demonstracje nie będą potrzebne.

- Podobno nie znosisz się golić. Teraz to robisz bo nałożyłeś na siebie karę za przegrane mistrzostwa świata w Tajlandii?- Tak to prawda. Golenie to nie jest moja ulubiona czynność. Na mistrzostwach świata dałem plamę i teraz się golę. Tak będzie do igrzysk, ale niewykluczone, że wystartuję z głową ogoloną na tybetańskiego mnicha. Jeżeli tak się stanie to wówczas zapuszczę brodę.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska