Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I tak niektóre miasta wylądowały na peryferiach

Michał Iwanowski Anna Białęcka Jarosław Janik
Bogusław Dębski, handlowiec z Głogowa: - Bardzo żałuję, że nie jesteśmy w Lubuskiem. Nasze miasto wyszłoby na tym lepiej. Teraz jesteśmy na szarym końcu w Dolnośląskiem. Nikt o nas nie pamięta, nie możemy liczyć na inwestycje, nie mamy nawet przedstawiciela w sejmiku wojewódzkim.
Bogusław Dębski, handlowiec z Głogowa: - Bardzo żałuję, że nie jesteśmy w Lubuskiem. Nasze miasto wyszłoby na tym lepiej. Teraz jesteśmy na szarym końcu w Dolnośląskiem. Nikt o nas nie pamięta, nie możemy liczyć na inwestycje, nie mamy nawet przedstawiciela w sejmiku wojewódzkim. fot. Anna Białęcka
10 lat temu trwała batalia o powołanie woj. lubuskiego. Jednocześnie trwały zabiegi o to, jakie miasta i gminy znajdą się w jego granicach.

Ostatecznie, w wyniku społecznych uzgodnień i politycznych targów, poza województwem lubuskim znalazły się m.in. trzy miasta: Barlinek (Zachodniopomorskie), Wolsztyn (Wielkopolskie) oraz Głogów (Dolnośląskie). Dziś leżą na peryferiach swoich województw, tuż przy lubuskiej granicy. Czy miasta te bardziej na tym zyskały, czy straciły? Co o tym myślą mieszkańcy?

GŁOGÓW: A mogliśmy być trzecim miastem...

Choć minęło już 10 lat od chwili, gdy Głogów stracił szansę na bycie w województwie lubuskim, wciąż są ludzie, którzy nie chcą się z tym pogodzić. - Wciąż jesteśmy na peryferiach - zapewniają.

.

- Uważam, że to wielka strata dla naszego miasta - mówi były prezydent Głogowa Jacek Zieliński. - Teraz jesteśmy traktowani w województwie dolnośląskim jak zło konieczne, takie tam miasteczko leżące gdzieś na końcu województwa. Podobnie zresztą było wtedy, gdy znajdowaliśmy się w województwie legnickim. Takie piąte koło u wozu. Szkoda, że się nie udało.

Była duża szansa

J. Zieliński rządził miastem do 1998 r. i czynił wtedy starania o przyłączenie Głogowa do Lubuskiego. Poparła go rada miasta, w kwietniu 1998 r. podjęła uchwałę intencyjną o przyłączenie Głogowa do województwa lubuskiego. Jednak kilka miesięcy później okazało się, że to było za mało. - Nigdy nie uważałem, że będzie to silne województwo, ale mimo to wiedziałem, że w nim możemy być trzecim miastem, a nie prawie ostatnim, jak w dolnośląskim - wspomina. - Pamiętałem także czasy, gdy byliśmy w województwie zielonogórskim. I wtedy głogowianom żyło się dobrze. Chciałem, aby to wróciło.

Jego sprzymierzeńcem w tej walce był ówczesny poseł SLD Władysław Rak. - Niestety, przepadło wszystko za sprawą jednego głosu - mówi wciąż rozgoryczony głogowianin. Opowiada historię sprzed 10 lat.

- Właściwie województwa były już podzielone, ale udało się wprowadzić do ustawy poprawkę, by Głogów był w Lubuskiem, tak jak życzyli sobie tego głogowianie. Sejm to przegłosował i było dobrze. Ale tylko na chwilę, bo w Senacie odrzucono nasze miasto. Jednym głosem nasza poprawka straciła wtedy ważność. Przyklepał to Sejm, bo głosujący wcześniej posłowie zmienili zdanie. 18 parlamentarzystów z Wrocławia i okolic zadecydowało o naszym losie, bo tylko tyle wynosiła sejmowa większość.

Dla dobra KGHM?

Skąd takie starania o Głogów? Jednym z głównych argumentów za tym, by Głogów był dolnośląski była Polska Miedź. Ówczesny i obecny poseł SLD, a także działacz związkowy z KGHM Ryszard Zbrzyzny gorąco przekonywał, że nie należy dzielić miedziowego koncernu granicami województw. Od lat jest szefem Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. I jest wpływowy, wtedy i dziś. A Głogów to przecież miasto z hutą, należącą do KGHM, wielkim producentem cennej miedzi.

Ale czy faktycznie granice województwa mogły w jakikolwiek sposób utrudnić funkcjonowanie miedziowej spółki? - To bzdura - zapewnia dzisiaj J. Zieliński. Tego samego zdania jest W. Rak. Ale argumenty Zbrzyznego i jego zwolenników były silniejsze i skuteczniejsze.

BARLINEK: Stracili najwięcej na turystyce

Z Barlinka do Gorzowa jest przysłowiowy rzut beretem. Miasto należy jednak do Zachodniopomorskiego. - Ale ja i tak czuję się Lubuszaninem. To w Gorzowie załatwiam większość spraw, nie w Szczecinie - mówi nam Kazimierz Morawski.

Pan Kazimierz żałuje, że podczas ostatniej reformy administracyjnej kraju Barlinek nie trafił do Lubuskiego. - W takim województwie bylibyśmy jednym z atrakcyjniejszych miejsc dla turystów. Teraz jesteśmy zapomnianą przez Szczecin mieściną, leżącą gdzieś daleko - dodaje. Nie wszyscy podzielają zdanie pana Kazimierza. - Dobrze się stało, że należymy do Zachodniopomorskiego. Gorzów ma problemy ze służbą zdrowia, a my zawsze możemy pojechać do Szczecina - mówi emerytowany pedagog.

Gdy Barlinek przynależał do dawnego gorzowskiego, był w pierwszej trójce najbardziej znaczących miast regionu w dziedzinie turystyki. O palmę pierwszeństwa rywalizował z Łagowem i Lubniewicami. Wówczas miasto odwiedzało mnóstwo turystów, także tych zagranicznych. - Teraz musimy przebić się przez oferty nadmorskich kurortów - mówi Katarzyna Mielcarek z Centrum Informacji Turystycznej. Barlinek ma się czym pochwalić.

Nic dziwnego, że w okresie międzywojennym nazywany był perłą Zachodniego Pomorza - kurortem dla bogatych Niemców. Nadal czyste jeziora przyciągają wędkarzy. Leśne szlaki mają stać się miejscem dla uprawiających spacery z kijkami. Miasto aspiruje do miana europejskiej stolicy nordic walking. Turystów może zwabić wiele imprez. Lato teatralne, festiwal szachowy im. Laskera, barlineckie świętojanki, podczas których wybierana jest królowa puszczy barlineckiej, czy plener ceramiczny.

Pod koniec 2007 r. na portalu internetowym barlinek24.pl rozgorzała dyskusja na temat zmiany przynależności terytorialnej miasta. Chodziło o przyłączenie się do Ziemi Lubuskiej. Głosy rozłożyły się niemal po połowie. Jednak kilka tygodni temu radni podjęli stosowną uchwałę i ucięli dyskusję. - Miło wspominamy czas, kiedy należeliśmy do woj. gorzowskiego, ale historycznie, niemal od zawsze, związani byliśmy ze Szczecinem. Dlatego jednogłośnie opowiedzieliśmy się za pozostaniem w obecnej strukturze podziału administracyjnego kraju - tłumaczy przewodniczący rady Dariusz Zieliński.

WOLSZTYN: Od lat związani z Wielkopolską

Tak samo jak dziesięć lat temu, tak i dziś wolsztyniacy w ogóle nie biorą pod uwagę, że miasto mogłoby leżeć gdzie indziej, niż w Wielkopolsce. Choć wielu z nich pochodzi z miast woj. lubuskiego, to dziś czują się Wielkopolanami.

Kiedy na głównej ulicy Wolsztyna robiliśmy sondę na temat oceny 10-letniej przynależności miasta do Wielkopolski, to okazało się, że pierwszych pięć zaczepionych osób nie pochodziło z Wolsztyna. A skąd? Z Zielonej Góry, Nowej Soli, Sulechowa... To samo widać na wysokich stanowiskach urzędniczych: z Gubina pochodzi wicestarosta wolsztyński Jacek Skrobisz, z Sulechowa - dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy Sylwia Tomiak... Tym niemniej, wszyscy zapewniają, że w Wielkopolsce im dobrze, choć pewnie w Lubuskiem byłoby tak samo.

PZPR wespół z Solidarnością
Wolsztyn znalazł się w woj. zielonogórskim w wyniku reformy administracyjnej Gierka z 1976 r. I już pięć lat później, w maju 1981 r. powstał pierwszy dokument domagający się powrotu do woj. poznańskiego. Co ciekawe, to było wspólne stanowisko komitetu miejsko-gminnego PZPR oraz... komitetu NSZZ Solidarność. Sprawa spaliła wtedy na panewce, bo nastał stan wojenny. Wróciła w 1993 r., kiedy rada miejska podjęła uchwałę o chęci powrotu do Wielkopolski jako powiat, w skład którego weszłyby jeszcze Babimost, Kargowa, Rakoniewice, Przemęt i Siedlec. Powoływali się na historię, folklor, obyczaje...

Prawdziwa batalia zaczęła się jednak w 1998 r. Radni dwukrotnie (30 stycznia i 21 maja) jednogłośnie przyjmowali uchwały o woli przystąpienia do Wielkopolski. - Ale ja zawsze podkreślałem, że nie odchodzimy od Zielonej Góry, tylko wracamy do Wielkopolski, bo za czasów woj. zielonogórskiego Wolsztyn bardzo dużo zyskał - mówi dziś były burmistrz Jan Koziołek, który wówczas wprowadzał miasto do nowego województwa.

Gospodarczo byłby taki sam

Mieszkańcy miasta zapewniają, że ich dzieci na studia jeżdżą do Poznania, a nie do Zielonej Góry. Do Poznania jeżdżą także na większe zakupy. Jeśli ktoś ubolewa, to dlatego, że powiat wolsztyński to tylko trzy niewielkie gminy, na peryferiach województwa. Ale dziesięć lat temu miało być inaczej. Gminy Kargowa, Kolsko, Babimost wciąż się wahały, bo gdyby miało powstać Lubuskie, chciały wejść w jego skład. A jeśli nie, to chciały znaleźć się w pow. wolsztyńskim i Wielkopolsce. W Wolsztynie, Przemęcie i Siedlcu takich wahań nie było.

Wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, że Wolsztyn stoi rzemiosłem i licznymi małymi, rodzinnymi firmami. Atutem miasta jest po prostu przedsiębiorczość jego mieszkańców, a nie taka czy inna administracja. Wystarczy, by władza gospodarce nie przeszkadzała. Nieważne jaka władza: lubuska czy wielkopolska. Innymi słowy: gospodarczo Wolsztyn byłby wszędzie taki sam. Ale historycznie i folklorystycznie - jest wielkopolski. Naturalnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska