Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Minge: Wybrałam to miasto z ręką na sercu

Katarzyna Borek
Ewa Minge. Swoimi pokazami mody podbiła Włochy i Hiszpanię. Ubierała Barbie, Ninę Terientiew, Jolantę Kwaśniewską i jej córkę Aleksandrę na bal debiutantek. To wtedy zrobiło się w Polsce głośno o projektantce z malutkiego lubuskiego Pszczewa, w którym ma firmę. Mieszka w Zielonej Górze. Ostatnio zerwała jednak współpracę z miejscowym sklepem sprzedającym jej ubrania, bo jak mówi, szargał jej nazwisko. Traktuje je jak markę, którą opatentowała na całym świecie.
Ewa Minge. Swoimi pokazami mody podbiła Włochy i Hiszpanię. Ubierała Barbie, Ninę Terientiew, Jolantę Kwaśniewską i jej córkę Aleksandrę na bal debiutantek. To wtedy zrobiło się w Polsce głośno o projektantce z malutkiego lubuskiego Pszczewa, w którym ma firmę. Mieszka w Zielonej Górze. Ostatnio zerwała jednak współpracę z miejscowym sklepem sprzedającym jej ubrania, bo jak mówi, szargał jej nazwisko. Traktuje je jak markę, którą opatentowała na całym świecie. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z Ewą Minge, projektantką mody.

- Dlaczego tak znana osoba zdecydowała się zamieszkać w Zielonej Górze? - Bo kocham to miasto, pod każdym względem. Wybrałam je z serca. I z ręką na sercu - czuję się tu jak u siebie. Zresztą gdy 15 lat temu sprowadziłam się na Ziemię Lubuską i odwiedziłam Zieloną Górę, to już wtedy postanowiłam sobie w duchu, że kiedyś właśnie tutaj zamieszkam. I stało się tak potem w moim życiu, że od korków, duchoty i gwaru Warszawy uciekłam nie do Pszczewa, w którym mam firmę. Nie do Szczecinka, z którego pochodzę, ale właśnie do Zielonej Góry, którą sobie kiedyś przed laty wymarzyłam.

- Na poważnie, bo buduje pani dom. - Już od czterech lat. Przez ten cały czas żyję w wynajętym mieszkaniu i przyznam się szczerze, że zaczynam mieć już dość takiej sytuacji. W związku z tym chciałabym wystosować taki malutki apel do moich budowlańców - żeby się pospieszyli z pracami. Bo jak nie, to rzeczywiście ucieknę z Zielonej Góry, gdzieś na spokojną wieś… Żartuję! Nie zamierzam się stąd wyprowadzać. To specyficzne miasto, pełne fajnych ludzi. Z klimatem, który bardzo mi odpowiada . Moi synowie też się tutaj odnaleźli doskonale.

- Ma pani swoje ulubione sklepy? - Oczywiście. Codziennie po pracy, do której dojeżdżam 80 kilometrów, robię zakupy. W tych samych sklepach, w których wszyscy mnie już znają. Na początku palcami mnie tam pokazywali, zdjęcia mi robili, ale teraz czuję się swoja. Zresztą Zielona Góra to miejsce na ziemi, gdzie bardzo łatwo spotkać przyjaciół. Tutaj ludzie są życzliwi, otwarci na drugiego człowieka. Nawet w bankach czy w instytucjach jestem witana słowami: "Jak fajnie pani Ewo, że pani do nas przyszła, chętnie pomożemy".

- Otworzy pani coś własnego w Zielonej Górze? - Myślę o firmowy sklepie albo o salonie piękności z masażami. Tyle że ceny wynajmu lokali są u nas dwa razy wyższe niż we Wrocławiu, a przecież nie jesteśmy miastem dwa razy większym. Na razie brakuje mi też czasu, bo cyklicznie otwieram kolejne sklepy w całej Polsce. Mam jednak mnóstwo pomysłów. Zresztą zaraz będzie naprawdę głośno o niektórych z nich. Mogę zdradzić tylko tyle, że w styczniu jadę w świat na bardzo, bardzo ważne pokazy mody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska