- Startował pan w rajdzie pieszym na dystansie 100 kilometrów i w rowerowym na 200 kilometrów. Czy ukończył pan te oba etapy?- Zacząłem od etapu pieszego. Częściej biegłem niż szedłem, dlatego pokonanie 100 kilometrów zajęło mi nieco ponad 17 godzin. Później trochę się przespałem i wsiadłem na rower. Przejechałem niespełna 80 kilometrów. To był rajd na orientację, dlatego musieliśmy odnaleźć miejsca wytyczone przez organizatorów. Dotarłem do trzech z 15 punktów kontrolnych, po czym zrezygnowałem z szukania następnych i dalszej jazdy, bo nie miałem już sił.
- Ale i tak pan wygrał?- Dwie osoby odpadły jeszcze wcześniej, a dwaj kolejni zawodnicy zrezygnowali na tym samym etapie co ja. I mieli tyle samo punktów, zatem pierwsze miejsce zajęliśmy razem. Żeby zakwalifikować się do finału wystarczyło zaliczyć choćby jeden punkt na drugim etapie, a ja zdobyłem aż trzy. I wróciłem do domu z okazałym pucharem.
- Łatwo chyba nie było?- To naprawdę była masakra. I wyzwanie dla największych twardzieli. W samym rajdzie rowerowym wystartowało 72 zawodników, ale żaden nie przejechał całej trasy i nie odnalazł wszystkich miejsc zaznaczonych na mapie. Najlepsi zdobyli po 10 punktów na 15 możliwych. Rezygnowali, bo w ciemnościach wciąż gubili trasę. Nocne rajdy na orientację to bardzo trudna dyscyplina. Łatwo przeoczyć jakiś ważny szczegół, czy punkt orientacyjny.
- Zawodnicy narzekali też na mróz...- Biegnąc na trasie pieszej zbytnio nie czułem zimna, ale później na rowerze wręcz przymarzłem do siodełka i drętwiały mi dłonie na kierownicy. W nocy temperatura spadła do minus siedmiu stopni Celsjusza. Było tak zimno, że wielu zawodnikom zamarzła woda w bidonach. Plusem było natomiast to, że mróz ściął kałuże, więc nie musieliśmy się taplać w błocie.
- Ile pan schudł w trakcie imprezy?- Nie wiem, bo nie ważyłem się jeszcze. Ale na pewno straciłem ze dwa kilogramy. To klasyczne odwodnienie, choć na trasie wypiłem cztery litry płynów i jadłem suszone owoce.
- Od kiedy uprawia pan sporty ekstremalne?- Od kilku lat. Trenuję w Puszczy Noteckiej. Codziennie biegam na dystansie od ośmiu do dziecięciu kilometrów, a raz w tygodniu robię nawet po 30 kilometrów. A do tego kilka razy w tygodniu jeżdżę rowerem od 100 do 150 kilometrów. Latem sporo pływam, uprawiam też turystykę górską. Trenuję razem z Przemkiem Błaszykiem z Pniew. Tworzymy nieformalną grupę 2XTeam. Lub raczej duet, bo jest nas dwóch i szukamy dwóch kolejnych zawodników. Ostatnio byliśmy razem na rajdzie przygodowym w Lubniewicach, a teraz w Międzyrzeczu.
- Czy jesteście sportowcami?- To raczej styl życia niż dyscyplina sportowa. I niezły sposób na podniesienie adrenaliny dla osób, które lubią wyzwania.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?