Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś wykładał, dziś hoduje dziki

Dariusz Brożek
Odyniec Kuba waży ponad 100 kg, ale widząc kukurydzę w ręku Andrzeja Kistowskiego bez trudu wspina na ogrodzenie po przysmak
Odyniec Kuba waży ponad 100 kg, ale widząc kukurydzę w ręku Andrzeja Kistowskiego bez trudu wspina na ogrodzenie po przysmak fot. Dariusz Brożek
Uciekając przed wielkomiejskim zgiełkiem, Andrzej Kistowski znalazł swoje miejsce w lesie pod Pszczewem.

Przez 37 lat A. Kistowski kierował zakładem poligraficznym Politechniki Poznańskiej. Po przejściu na emeryturę spakował manatki i przeprowadził się do opuszczonego gospodarstwa nad jez. Cegielnianym między Silną i Pszczewem. - Mieliśmy już dość zgiełku i szalonego tempa. Szukaliśmy miejsca, w którym można żyć w zgodzie z naturą. I znaleźliśmy - zaznacza.

Teraz ma frajdę

Dlaczego poznaniacy wybrali akurat okolice Pszczewa? A Kistowski jest myśliwym. Od ponad 30 lat razem z kolegami z koła łowieckiego Gon poluje w lasach koło Policka i Borowego Młyna. Od zawsze jest zauroczony tutejszą przyrodą. - Dlatego jak tylko nadarzyła się okazja, przeniosłem się tutaj. I później namówiłem żonę do przeprowadzki - wspomina.

.

Żona myśliwego Krystyna zaznacza, że życie w zagubionym wśród lasów gospodarstwie ma swoje uroki, ale nie brakuje też minusów. - Zimą nie możemy się stąd ruszyć, bo drogi są nieprzejezdne - opowiada.

Obcym biada

Po przejściu na emeryturę A. Kistowski odkrył w sobie żyłkę hodowcy. Koło domu wybudował wolierę, w której trzyma bażanty i egzotyczne gatunki kur: feniksy, brahmy i silki. - Młode bażanty wypuszczam na wolność i mam z tego nie lada frajdę - wyjaśnia hodowca.

Jednak to nie wszystko, bo z domem Kistowskich sąsiaduje wybieg z grubych desek, po którym hasają trzy dziki: odyniec Kuba, locha Lola i ich dwuletni syn. Właścicieli tolerują, ale biada obcemu, który zbliży się do ogrodzenia. Lolek natychmiast atakuje, a zębiska ma spore...

Myśliwy karmi dziki ziemniakami i kukurydzą. Ich przysmakiem są jednak buraki i topinambur, czyli bulwy dzikiego słonecznika. Kiedy pan Andrzej zbliża się z nimi do wybiegu, Kuba i Lola skaczą po ogrodzeniu jak wiewiórki. Ich syn ma więcej godności. - Bo wie, że i tak swoją działkę dostanie - żartuje Kistowski.

Zwierzaki mają dziki apetyt. Dlatego myśliwy uprawia dla nich kukurydzę na polu przy swoim gospodarstwie. Około trzy tony smakowitych kaczanów to zimowy zapas dla dziczej rodziny, a resztę zjedzą ich krewniacy, którzy żerują na wolności w pobliskich lasach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska